Jakub Kiwior został wczoraj wieczorem oficjalnie zaprezentowany jako nowy zawodnik Arsenalu! Lider tabeli Premier League zapłaci Spezii aż 25 mln euro, co czyni 22-latka jednym z najdrożej sprzedanych polskich piłkarzy w historii. Obrońca podpisał 5,5-letnią umowę.
Fabrizio Romano już w piątek napisał słynne, tradycyjne „here we go!” w sprawie transferu polskiego defensora. Tego samego dnia Arsenal i Spezia podpisały dokumenty dotyczące transakcji. Jakub Kiwior pomyślnie przeszedł w Londynie testy medyczne i wczoraj wieczorem, tuż pod godzinie 20, został oficjalnie zaprezentowany w nowych barwach.
The Arsenal family continues to grow 🇵🇱 pic.twitter.com/ka6K70Sw8k
— Arsenal (@Arsenal) January 23, 2023
Kanonierzy zdecydowali się zapłacić włoskiemu klubowi aż 25 mln euro, nie licząc bonusów. Więcej europejskie ekipy płaciły dotychczas tylko za czterech Polaków: Roberta Lewandowskiego (Barcelona, 45 mln euro), Krzysztofa Piątka (Milan, 35 mln), Arkadiusza Milika (Napoli, 32 mln) oraz Grzegorza Krychowiaka (Paris Saint-Germain, 27,5 mln).
W Spezii, do której trafił ze słowackiej Ziliny, Jakub Kiwior spędził półtora roku. W Serie A wystąpił łącznie w 39 spotkaniach. W pierwszej reprezentacji kraju zadebiutował pod wodzą Czesława Michniewicza, 11 czerwca 2022 r. w meczu Ligi Narodów z Holandią. Do tej pory w koszulce z orzełkiem na piersi zanotował dziewięć występów. Na ostatnim mundialu był podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski.
Angielscy dziennikarze przewidują, że początkowo 22-latek może mieć problemy z regularną grę. Aktualnie na środku obrony niepodważalne miejsce w pierwszym składzie mają William Saliba i Gabriel Magalhaes. To właśnie z drugim z wymienionych Kiwior powinien w najbliższej przyszłości stoczyć pojedynek o pierwszy skład Arsenalu.
Powodzenia Kuba.
- Pograne? Mecz Polski z Albanią nie odbędzie się na PGE Narodowym
- Koki Hinokio odchodzi z Zagłębia Lubin do zespołu ligowego rywala
- Wychowanek FC Porto nowym piłkarzem Miedziowych
- Środkowy obrońca z Gambii zagra w Fortuna 1. Lidze
- Pierwsze powołania Fernando Santosa? „Nie ma co spodziewać się rewolucji”