W niedzielne popołudnie wybrałem się na Waldstadion w Baborówku zobaczyć, jak wypadnie inauguracja rundy wiosennej wielkopolskiej okręgówki (grupa II) w wykonaniu absolutnego beniaminka tego szczebla – LKS Baborówko.
Dla gości z Kleszczewa był to już drugi mecz w tej rundzie, wyjazdowa potyczka LKS z poprzedniego weekendu została przełożona i dopiero teraz sympatycy „Mustangów” mogli przekonać się, jak wyglądają szanse ich ulubieńców na utrzymanie się w klasie okręgowej. Wziąwszy pod uwagę regulamin spadków/awansów w tym sezonie, beniaminek przed meczem zajmował 11, ostatnie w pełni bezpieczne miejsce w tabeli, tracąc do rywala 4 pozycje i 4 punkty. Oba zespoły miały więc nadzieję, by zapunktować i zrobić znaczący krok do spokojnego utrzymania.
Z obozu beniaminka dochodziły niepokojące wieści o problemach kadrowych, tym bardziej warto było zobaczyć na własne oczy, ile w tym prawdy. Potwierdził się tylko, znany już od początku sezonu kłopot z obsadą pozycji bramkarza. Sytuacja jeszcze tydzień przed rozgrywkami była dramatyczna, bowiem w kadrze drużyny nie było ani jednego golkipera! Na ostatnią chwilę z niebytu wyciągnięto Michała Lissonia, który występował ostatnio w bramce Nałęczy Ostroróg, jednak brak dwóch bramkarzy w drużynie na tym poziomie to mało komfortowa sytuacja.
Od początku dużo więcej determinacji i chęci do gry wykazywali gracze LKS-u. Na ciężkiej, grząskiej murawie, w zacinającym deszczu i silnym wietrze dużo było walki w środku pola i dzięki agresywnemu nastawieniu gospodarze opanowali ta strefę boiska. Bardzo dobrze dysponowany był Rafał Kuza, harujący na całej szerokości boiska. Raz po raz posyłał w bój szybkich Stachurę i Janickiego. Pierwszy stuprocentową okazję miał ten pierwszy, wykorzystując niezdecydowanie defensywy Clescevii znalazł się oko w oko z Wesołowskim. Próbował przerzucić nad nim piłkę, ale bramkarz gości nie dał się zaskoczyć.
Kiedy po kilku minutach wydawało się, że LKS kontroluje sytuację i kwestią czasu jest, kiedy otworzą wynik, w ich poczynania wkradła się niefrasobliwość i zapłacili za to stratą bramki. Najpierw niepewne wyjście Lissonia poza pole karne skończyło się faulem i żółtą kartką dla bramkarza gospodarzy. Strzał z rzutu wolnego groźny, ale nieskuteczny. Nie upiekło się gospodarzom za to w 10 minucie. Błąd i strata Sołtysiaka na przedpolu własnej bramki, do piłki dopada Buczma i pewnie pokonuje bezradnego Lissonia. Obrońcy reklamowali jeszcze spalonego, ale sędziowie pozostali niewzruszeni. Zupełnie słusznie, bowiem z miejsca w loży prasowej doskonale mogłem widzieć, że gol padł prawidłowo.
Taki obrót wydarzeń nie załamał miejscowych, kolejne sytuacje mieli Belter, Stachura i Janicki. Ich strzały były jednak blokowane, bądź zatrzymywał je świetnie dysponowany tego dnia Wesołowski. W pierwszej połowie popisał się aż czterema wysokiej klasy interwencjami i wyrósł na bohatera swojej drużyny. Z drugiej strony największe zagrożenie pod bramką LKS-u wciąż stwarzali zawodnicy… LKS-u do spółki z małą nawałnicą, która przeszła nad boiskiem. Widać było brak czucia i zaległości treningowe bramkarza gospodarzy, mimo tego należy mu się szacunek za występ praktycznie bez przygotowania po roku rozbratu z piłką. W kilku sytuacjach zachował się przytomnie, paru niepewnych interwencji nie udało się gościom wykorzystać i do szatni drużyny zeszły przy jednobramkowym prowadzeniu Clescevii.
Druga połowa zaczęła się dla gości najlepiej jak mogła. Po wrzutce w pole karne prosty techniczny błąd jednego z obrońców kończy się zagraniem ręką i Szymon Erenc bez wahania wskazuje na wapno. Do rzutu karnego podchodzi Stachura i pewnym, płaskim strzałem doprowadza do remisu. Jak zawsze po zdobyciu gola prezentuje efektowna cieszynkę – pełne salto do przodu.
Po golu na 1:1 twardy dotychczas mecz jeszcze się zaostrzył. Do czterech żółtych kartoników z pierwszej części gry sędzia Erenc dokłada kolejne. W 59 minucie uderzony przypadkowo w twarz, bardzo ofiarnie grający Serwata musi opuścić plac gry z rozbitym nosem. Na boisku wre prawdziwa bitwa, ale nie przekłada się to na jakieś groźne sytuacje bramkowe. Kilka razy zakotłowało się w polu karnym LKS-u po stałych fragmentach, gospodarzom brakowało otwierającego podania i akcje utykały przed polem karnym Clescevii.
W 82 minucie drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę, otrzymał młody Kamil Belter. Kara zasłużona, brak doświadczenia i gorąca głowa młodzieżowca sprawiły, że nie odstawił nogi i osłabił zespół. Jednak biorąc pod uwagę fakt, że dla wychowanka SPN Szamotuły był to pierwszy ligowy mecz na seniorskim poziomie, byłem pod wrażeniem jego gry. Gdyby w pierwszej połowie zachował nieco więcej zimnej krwi, mógł zdobyć dwie bramki i dać drużynie trzy punkty.
Mimo przewagi liczebnej w końcówce nie było szturmu na bramkę Lissonia, Clescevia nie podejmowała ryzyka, a Baborówko opadło trochę z sił i więcej goli nie oglądaliśmy. Oba zespoły mogą czuć lekki niedosyt, ale więcej klarownych okazji mieli gospodarze i gdyby nie świetna forma Wesołowskiego w pierwszych 45 minutach, to oni zainkasowaliby trzy punkty. Cieszy aż 20-osobowa kadra, niestety forma bramkarza to wciąż wielki znak zapytania. Zawiódł też, niestety, jeden z liderów Mateusz Sołtysiak. Znając jego umiejętności i ambicję jestem pewien, że w kolejnych spotkaniach zrobi wszystko, żeby się zrehabilitować.
Sytuacja w tabeli obu drużyn nie zmieniła się – wciąż muszą oglądać się za siebie i szukać punktów, aby spokojnie się utrzymać.
LKS Baborówko – Clescevia Kleszczewo 1:1 (0:1)
Bramki: 47’ Stachura (k); 10’ Buczma
LKS: Lissoń – Wętkowski (72’Roykowski), Serwata (59’ Bartnik), Paciura, Wańczyk (c) – Kuza, M. Sołtysiak, Hibner (71’ Wojciechowski), Stachura (89’ Kałużny) – Belter, M.Janicki
Pozostali rezerwowi – Sadalia, Tomkowiak,Magdziarz, P.Janicki, Przepiórka
Trener – Jerzy Najderek
Clescevia: Wesołowski – S. Mąderek, Kowalski, G. Mąderek, Giczela – Łabuszyński (46’ Szymczak), Masztalski (c), Staszyński, Krakowski, Szymkowiak – Buczma
Pozostali rezerwowi – Strańczyk, Zaganiacz, Gorszkowiak, Carchi
Trener – Krzysztof Bzdęga
Żółte kartki: Lissoń, Wętkowski, Hibner, Belter, Bartnik, Stachura – Mąderek, Łabuszyński, Szymkowiak, Buczma
Czerwona kartka – Belter (dwie żółte)
Sędzia główny – Szymon Erenc