Cykl „Osobowości niższych lig” nabiera tempa. Kolejnym bohaterem jest Edward „Eddie” Chałupka, zawodnik Górnika Wałbrzych. Jego historia zatoczyła koło, po latach emigracji w Wielkiej Brytanii, powrócił do kraju i do swojego ukochanego klubu, w którym stawiał pierwsze piłkarskie kroki.
Eddiego poznałem dzięki Twitterowi. Napisał do mnie, że będzie „rozkręcał” media społecznościowe Spójnii Strykowo, w której wtedy występował. Było to krótko po powrocie Edwarda z Anglii. Wymieniliśmy kilka wiadomości, nie zawsze się zagadzaliśmy, ale Eddie zaimponował mi odwagą w wyrażaniu opinii, wielkim dystansem do siebie i chyba najbardziej, miłością do futbolu. Szczerą, romantyczną, taką, którą spotykamu już bardzo rzadko. Były zawodnik kilku angielskich klubów powrócił teraz do Górnika Wałbrzych, gdzie zaczynał swoją przygodę z piłką nożną. Posłuchajcie Eddiego, który szczerze i bez owijania w bawełnę odpowiedział na moje pytania.
Kilka zdań o sobie…
Witam wszystkich galaktycznych czytelników. Nazywam się Edward Chałupka, Eddie dla ułatwienia, mam 31 lat pochodzę z Wałbrzycha i tu też obecnie mieszkam. Od 1999 roku jestem związany z dolnośląskim futbolem, nie wliczając dziesięcioletniego epizodu w Anglii, gdzie kontynuowałem kopanie piłki. Teraz wróciłem na stare śmieci do rodzinnego Górnika Wałbrzych, w którym zaczynałem przygodę z najpiękniejszym sportem na świecie.
W jakim klubie zaczynałeś przygodę z futbolem?
Moja przygoda z futbolem zaczęła się w 1999 roku, gdy miałem 10 lat w Górniku Wałbrzych pod wodzą trenera Włodzimierza Ciołka legendy polskiej piłki i strzelca bramki na Mistrzostwach Świata, więc wzorzec do nauki miałem idealny. Pamiętam jak dziś tata zabrał mnie na halą sportową, gdzie odbywały się treningi. Po pierwszych zajęciach pamiętam byłem zły, nikt mnie nie znał i nie chciał mi podawać piłki. Po treningach łzy napływały do oczu, ale upór i determinacja nie pozwoliły mi na rezygnację i tak zostałem na najbliższe 8 lat w Górniku przechodząc wszystkie szczeble.
Wyjechałeś do Anglii. Kiedy i dlaczego?
Do Anglii wyjechałem w wieku 20 lat. Marzyło mi się granie w lidze angielskiej i chciałem spróbować „Kto nie ryzykuje ten nie pije szampana”. Ja zaryzykowałem i wypiłem tego szampana, wprawdzie tańszego, ale nie żałuję decyzji.
W UK oprócz pracy zawodowej, również występowałeś na boisku. Miałeś na to czas? Wiem z własnego doświadczenia jak wygląda życie w Anglii…
Gdy nie wyszło z piłką, tak jak to planowałem, podjąłem prace. Ciągle miałem na uwadze granie, więc dobierałem sobie pracę, która nie kolidowała w treningach i meczach w weekendy. Piłka to całe moje życie, więc czas zawsze musiał się znaleźć bez względu na wszystko. Ja zawsze powtarzam, z pracy cię zwolnią, kobieta cię zostawi, pies zdechnie, a na zieloną murawę zawsze możesz wyjść pokopać piłkę i zapomnieć o całym bożym świecie.
W jakich klubach grałeś zagranicą? I na jakim poziomie rozgrywkowym?
Tych klubów było kilka. Pierwszy, w którym zacząłem grać i występowałem najdłużej to Newhall United, gdzie grałem 3 lata na poziomie 9 oraz 10 ligi. Kolejny był TL Darby, w którym grałem na rok, wtedy był to poziom 10. Następnie wróciłem na kolejne 2 lata do Newhall Utd (najlepszy czas). Później były roczne przygody z Stapenhill FC (poziom 8) i Radcliff Olympic (poziom 9) oraz Measham Walefare (poziom 10). Ostatnie pół roku przed powrotem występowałem w Dudley Team FC na dziewiątym poziomie rozgrywek. Patrząc na poziom lig, w których grałem z perspektywy kogoś kto nie zna struktur ligi angielskiej wygląda śmiesznie. Warto jednak zaznaczyć, że w „Piramidzie Lig” są aż 24 poziomy. Więc oceniam, że nie było tak źle. Z Polski wyjeżdżałem bez znajomości języka angielskiego i nie znając tam nikogo ze świata futbolu. Zaznaczę też, że nie miałem żadnej przerwy spowodowanej brakiem klubu.
Jakbyś ocenił poziom niższych lig w Anglii?
Jeżeli chodzi o sam poziom sportowy to piłka na niższych szczeblach jest zdecydowanie bardziej fizyczna, wybiegana, dużo walki w powietrzu, wślizgów i długich piłek. Ciężko porównać, ale myślę że jednak poziom mimo wszystko jest porównywalny z racji że u nas gra się zdecydowanie bardziej technicznie. Połamane nosy, krew, szyte łuki brwiowe wślizgi na wysokości piszczeli i łokcie szeroko w walce o górne piłki, to normalność. Nie wspominając już o braku gwizdania nakładek. Piękny, siłowy, waleczny, typowy angielski futbol.
Jak przyjmowali Cię w teamach miejscowi gracze?
Szatnia piłkarska jak wszędzie jest hermetyczna i bardzo specyficzna. Najważniejsze to trzeba było się obronić umiejętnościami na boisku, a później charyzmą i charakterem. Ja nie miałem problemu z aklimatyzacją, w każdym klubie od razu żartowałem bądź robiłem żarty zapożyczone z polskiej szatni, na tyle na ile znałem język. Co z rok na rok było dużo łatwiejsze. Do tej pory zostało kilka przyjaźni i jestem w stałym kontakcie z chłopakami.
Pobyt, w którym angielskim klubie wspominasz najbardziej?
Najlepiej wspominam Newhall United, tam zaczynałem i i tam wracałem jak do domu z innych klubów, w których występowałem. Chłopacy zawsze miło mnie witali. ” You back again, you fucking Polak”.
Jakaś ciekawostka, zabawne zdarzenia, które zapamiętałeś z tych lat spędzonych na angielskich boiskach?
Tych ciekawostek jest dużo. Po każdym meczu jak to w Anglii chodzi się do zaprzyjaźnionego pubu koło klubu. I po wygranej w derbach radość poniosła nas mocniej, skończyliśmy na drugi dzień, ale bez jednego kolegi. Gdzieś zaginął w jednym z lokali, które odwiedziliśmy tej nocy. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że na następny trening przyszedł z bransoletką na nodze. Dostał dozór policyjny na 3 miesiące.
Kiedy wróciłeś do Polski i z jakiego powodu?
Sprawy rodzinne. Wolałbym o tym nie mówić.
Po powrocie zostałeś zawodnikiem Spójnii Strykowo. Dlaczego akurat w tym klubie postanowiłeś dalej bawić się w futbol?
Trwał to krótko. Trzy mecze ubiegłego sezonu i początek przygotowań do obecnego . Po powrocie z Anglii zamieszkałem w stronach rodzinnych mojej byłej dziewczyny, dlatego chciałem grać lokalnie i pomóc mniej doświadczonym zawodnikom. Sprawy nie ułożyły się po naszej myśli, więc był przymusowy transfer do Wałbrzycha. Tam są świetni ludzie i tu z tego miejsca chciałbym im podziękować „Grande Spójnia”! To już przeszłość, trzeba się skupić na tu i teraz.
Wracasz po latach do Górnika Włabrzych. Co Cię skłoniło do podjęcia takiej decyzji?
Górnik Wałbrzych – ta nazwa mówi sama za siebie. Czas odbudować wszystko i wrócić tam, gdzie nasze miejsce. Po drugie sentyment, spędziłem tu 8 wspaniałych lat i możliwość przywdziania biało-niebieskiego trykotu z najpiękniejszym herbem. Chęć zdobycia awansu w przyszłym sezonie, wspólna gra z bratem i obietnica złożona tacie. Zawsze jego marzeniem było zobaczyć dwóch synów w jednym zespole, w jego ukochanym klubie, w którym został kierownikiem. Historia zatacza więc koło.
Nie wiemy czy runda wiosenna dojdzie do skutku, a jeśli sezon dostanie dokończony, jakie cele sobie w nim postawiłeś?
Moje marzenie związane z klubem, to na pewno awans w przyszłym sezonie oraz danie kibicom dużo radości z bramek, oraz wyników. No i kilku bramek (chłopcy czytając to wiedzą o co chodzi). Mogę zdradzić, że nie trafiłem z metra na pustą bramkę w pierwszym moim sparingu w barwach Górnika (śmiech).
Magia niższych lig. Co Cię w nich urzeka?
Kurcze dobre pytanie. Hmm? Przede wszystkim lokalny patriotyzm, ludzie zbierający się całymi rodzinami na meczach swojego klubu. Profesjonalizm, ale zarazem luźna rodzinna atmosfera. Relacja z kibicami, którzy cię dopingują, czasem ubliżają, a na drugi dzień spotykasz ich w pracy. Po prostu „Magia Niższych lig” tu jest wszystko, tego nie da się opisać słowami. Można być nie za dobrym grajkiem, żeby tego doświadczyć i to jest największą nagrodą.
Mimo wielu starań i wysiłków, niższe ligi są wciąż po macoszemu traktowane przez duże media i centralne władze futbolu. Jak myślisz, są sposoby, aby to się zmieniło na lepsze?
Nie wiem, dlaczego tak jest, ale dzięki takim ludziom, jak Ty i Twój portal to się zmienia z w mgnieniu oka. Propagowanie futbolu w naszym wydaniu nie jest skażone kasą i układami. To czysta piłka nożna, zabawa i przede wszystkim pasja.
Edward Chałupka dziś to…
Zawodnik dumnego klubu Górnik Wałbrzych, szczęśliwy, pełen humoru człowiek dążący do założonych sobie celów.
Edward Chałupka za 5 lat to…
Spełniający się kochający mąż z co najmniej dwójką dzieci, kilkoma psami. Szykujący się na następny trening bądź mecz.
Czego Ci życzyć na wiosenną rundę, zakładając, że się odbędzie?
Zdrowia, braku kontuzji, kilku bramek i samych wygranych. I tego, aby Górnik wrócił na należne mu miejsce w polskim futbolu.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Grzegorz Sawicki
Jedna odpowiedź
Widzę Chałupka, że wyrosłeś „na ludzi” 😉 pozdrawiam 🙂