test

Probierz w ogniu krytyki. Budować to można apartamenty, a nie drużynę piłkarską

Reprezentację Polski wkrótce czekają ostatnie mecze fazy grupowej Ligi Narodów. Najważniejsze może być starcie ze Szkocją na PGE Narodowym, które może zadecydować o utrzymaniu w najwyższej dywizji.

Przed spotkaniami z Portugalią i Szkocją temat reprezentacji Polski wywołuje wiele dyskusji. Coraz częściej kibice i eksperci poddają pod wątpliwość decyzje Michała Probierza. Wydaje się, że selekcjoner zaczyna tracić zaufanie, a jego opowieści o budowaniu zespołu i ofensywnym stylu gry, zaczynają po prostu denerwować.

W takim tonie wypowiedział się ostatnio Mateusz Borek, który nie zamierzał gryźć się w język.

– Budować to można apartamenty, a nie drużynę piłkarską. Lewandowski ma ponad 150 występów w kadrze, Zieliński prawie 100, wielu po kilkadziesiąt meczów. Problem jest w tym, że co chwila zmieniają się cele krótkoterminowe i dlatego zespół nie idzie do przodu tak szybko, jak życzą sobie kibice – przyznał dziennikarz.

– Sądziłem, że selekcjoner dołoży kilka świeżych ogniw do tych, którzy grają w kadrze od lat i zespół nabierze nowych kształtów. Mam jednak wrażenie, że trener Probierz dalej jest na etapie poszukiwań i trochę za długo zaczyna to trwać – dodał Borek.

– Probierz ma już 15 meczów w roli selekcjonera. Nie powiem niczego odkrywczego: zespół tworzy się od tyłu, dobierając odpowiednie składniki do właściwego systemu. Nie mamy zaufanych stoperów stanowiących zaporę nie do przejścia. Z tyłu nie ma gracza pokroju Jacka Bąka, Michała Żewłakowa, Tomka Wałdocha, Kamila Glika, czy nawet Marcina Wasilewskiego. Taki „szef” jak Glik w topowej formie, który wszystkich by poustawiał, spowodowałby, że zespół grałby lepiej. Wszystko, co w ostatnich 20 latach było dobre w polskiej piłce, kiedy graliśmy powyżej oczekiwań, zaczynało się od szczelnej defensywy – zauważa.

– Probierz musi przyspieszyć w poszukiwaniu tożsamości swojej drużyny. Jeśli nie, to istnieje zagrożenie, że polscy piłkarze obejrzą amerykański mundial w telewizji – podsumowuje Mateusz Borek.

Źródło: sport.tvp.pl