Przepis o młodzieżowcu wciąż wywołuje wiele kontrowersji. Czytam wiele opinii i czasem mam wrażenie, że nie ma złotego środka. Co na ten temat sądzą osoby związane z piłkarskim środowiskiem? Zapytałem przyjaciół Galaktycznego, dziennikarzy, kibiców, działaczy, pasjonatów… Kilkunastu z nich zdecydowało się odpowiedzieć.
1. Czy liczba młodzieżowców w drużynach grających w ligach centralnych powinna być bezwzględnie narzucona przez PZPN?
2. Czy podobny przepis powinien obowiązywać w niższych ligach?
Janusz Kajdas, futbolowy pasjonat, kibic Jagi, były zawodnik Skawy Wadowice (V liga małopolska):
Uważam, że przepis o grze młodzieżowca powinien być narzucony odgórnie przez PZPN. Przepis ten powinien obowiązywać również w niższych ligach. Dlaczego tak uważam? Po dłuższych przemyśleniach skłoniłem się ku tej decyzji analizując jaki „szrot” sprowadzany jest do gry w naszych ligach z zagranicy. Często managerowie wciskają swoich graczy niemal na siłę. Ci zaś nader często nie wnoszą nic do swoich drużyn. Oczywiście gracze ci zazwyczaj już często powinni być na piłkarskiej emeryturze. Skoro nic nie wnoszą, to dlaczego szansy nie dać młodym perspektywicznym „swojakom”.
Nasuwa mi się jeszcze krótka refleksja dotyczącą tego problemu. Otóż na ME nasz selekcjoner powołał Grosickiego. Bardzo szanuję tego zawodnika za jego grę. Ale facet ma 36 lat i do drużyny nic już nie był w stanie wnieść. Zatem czemu nie wziąć młodych, chociażby Wdowika i Marczuka. Ktoś powie, że oni też by nic nie wnieśli, ale występy, choćby kilkuminutowe przeciwko Francji czy Holandii z pewnością by zaprocentowały. Jak? Otóż w takim meczu jak się trafił w Kiszyniowie naszym orłom, młodzi nie pękną. Skoro zagrali przeciwko tuzom europejskiej piłki, to w przyszłości taka Mołdawia ich nie przestraszy.
Grzegorz Pieczywek, trener dzieci i młodzieży w Narwi Choroszcz (klasa okręgowa Podlasie) oraz wciąż czynny zawodnik tego zespołu:
Na oba pytania mam tę samą odpowiedź. Za moich czasów nie było takiego przepisu i młodszy zawodnik po prostu musiał być dobry, żeby grać. Teraz często w niższych ligach młodzieżowiec gra, bo musi, a kluby w wyższych ligach ściągają konkretnych grajków o statusie młodzieżowca. Moim zdaniem sam przepis w sobie nie jest zły, ale w danym klubie zawodnik o statusie młodzieżowca powinien być tylko i wyłącznie wychowankiem swojego klubu z krwi i kości. Wtedy miałoby to jakikolwiek sens, bo promowałoby się i dawało szansę gry własnym wychowankom i zmusiłoby to wiele klubów to trenowania młodzieży. A tak co roku mamy polowania na najlepszych chłopaków z niższych lig.
Wojciech Mroziński, futbolowy pasjonat niższych lig, „korespondent” Galaktycznego z Wielkopolski, działacz piłkarski:
Kluby występujące w rozgrywkach centralnych, powinny mieć obowiązek wystawiania w składzie na każdy mecz ligowy, przynajmniej jednego młodzieżowca. PKO BP Ekstraklasa zniosła ten obowiązek. Kluby mają być zachęcone do wystawiania młodych zawodników poprzez nagradzanie. Myślę, że to niewiele wniesie. Jeżeli w ubiegłym sezonie niektóre kluby wolały zapłacić po 3 mln kary za niewypełnienie obowiązku 3000 minut, to dlaczego teraz ma im zależeć na nagrodach. Nasza młodzież musi nabierać doświadczenia. A gdzie ma to zrobić jak nie w rozgrywkach ligowych? Później mamy słabe efekty w reprezentacjach. A kluby niech zaczną stawiać na rodzimych młodych zawodników, a nie „szrot” z zagranicy. Jeżeli już ściągają obcokrajowców to tylko wartościowych, takich, którzy do gry drużyny coś wniosą. Jeżeli chodzi o niższe ligi, to nie wiem jak w innych województwach, ale w Wielkopolsce jest obowiązek posiadania w meczu przynajmniej jednego młodzieżowca w 4 i 5 lidze. Od Klasy Okręgowej w dół już nie, ale z tego co widzę to w wielu klubach, w składzie jest nie jeden, a kilku młodzieżowców. Tak jest na przykład w Promieniu Krzywiń, PKS-ie Racot czy Heliosie Czempiń.
Piotr Chodkiewicz, ikona Naprzodu Świbie (B-klasa Zabrze), były prezes, wciąż czynny golkiper:
Czy w Polsce powinien obowiązywać przepis o młodzieżowcu? Wszelkie tego typu regulacje świadczą jedynie o słabości tych, którzy je wprowadzają, więc wg mnie powinno się je jak najszybciej wyrzucić do kosza. W naszym kraju jest inny problem, nad którym należy pracować: odpowiednia edukacja trenerów. Głównie mam tutaj na myśli zarządzanie potencjałem ludzkim, bo z tym wiele osób ma największy problem. Wielu trenerów nie ma też pojęcia o tym, jak wprowadzić młodego chłopaka do drużyny seniorów. Inni z kolei mają w swoich głowach jakieś chore przekonania, że: ten za młody, tamten za chudy, a jeszcze inny za niski. Nie patrzą perspektywicznie, że 15 czy 16-latek przy odpowiednich treningach za 2-3 lata będzie zupełnie innym człowiekiem pod kątem fizycznym. Inną kwestią jest też to, że trenerzy nie mają przygotowania psychologicznego do tego zawodu. Dotyczy to zarówno tych, którzy pracują z seniorami, jak i z grupami młodzieżowymi czy dziecięcymi. Wielu takich “pseudofachowców” poprzez swoje braki w wykształceniu skutecznie zniechęca młodych ludzi do treningów. Nie potrafią rozmawiać, nie potrafią odpowiednio doradzić czy zmotywować. Dlatego jeśli w tym kraju chcemy mieć coraz lepszych piłkarzy, to zacznijmy stawiać na jeszcze lepsze przygotowanie trenerów. A do wszelkiej maści pseudo działaczy (tych związkowych i klubowych) taki apel: przestańcie zgrywać Bóg wie jakich fachowców i zacznijcie w końcu myśleć na 10-15 lat do przodu i przestańcie wymagać od trenerów jedynie “wyników”…
Jakub Zima, serwis Sportowy Wałbrzych:
1. Tak. Liczba młodzieżowców powinna być narzucona i bezwzględnie egzekwowana. Przeciwnicy takich przepisów często mówią, że to osłabia poziom drużyny. Słysząc taką argumentację zastanawiam się nad tym, gdzie ci młodzi zawodnicy mają zdobywać doświadczenie. Niemal natychmiast przychodzi do głowy kolejna myśl: Jak ci zawodnicy są trenowani, że według klubowych trenerów rzekomo się nie nadają do gry. Taki Papszun powiedział kiedyś, że woli stawiać na zagranicznych 30-latków niż na młodych Polaków. Serio? To przecież dramat, nie trener. Młodzież powinna grać. Kluby powinny inwestować we właściwe szkolenie tej młodzieży. Jeśli będzie to odpowiednio prowadzone na efekty nie trzeba będzie długo czekać. Teksty w stylu, że jeśli młody będzie dobry to i tak będzie grał mnie nie przekonują. Jest wiele takich miejsc, gdzie jest zupełnie odwrotnie. Zawodnicy młodzi grają jedynie w CLJ a później muszą szukać miejsca gdzie indziej. Idą tam, gdzie mogą grać i rozwijają się aż miło. Patrząc na tendencję polskich klubów i ich obecną pozycję w świecie piłki, wprowadziłbym limit obcokrajowców w składach meczowych oraz drużynie jako takiej. Wiem teraz dużo przepisów musi być kompatybilne z UE, ale i tak można je odpowiednio dopasować. Reasumując młodzież powinna być tak szkolona by zawodnik grał w pierwszej drużynie. Im więcej, tym lepiej. Sądzę, że po okresie przejściowym poziom gry młodych odpowiednio by wzrósł, a to przyniosłoby wymierne korzyści lidze i całej naszej piłce klubowej.
2. Ten przepis powinien obowiązywać na szczeblu centralnym i rozgrywkach makroregionalnych (3, 4 liga). Niżej już nie musi to być obowiązek. Z doświadczenia wiem, że i tak juniorzy grają w pierwszych zespołach. Są nawet takie miejsca, gdzie jest ich większość w składzie, co pokazuje, że można tak prowadzić klub, by młodzi gracze prowadzeni byli aż do wieku seniora w sposób, który przygotowuje ich do gry. Ci najlepsi później i tak wyjeżdżają do lepszych zespołów, ale raz już ułożona karuzela kręci się dalej i kolejni młodzi wchodzą w ich miejsce.
Tomasz Stasiński, Czarni Wałbrzych (A-klasa Wałbrzych I):
1. Nie. Powinni grać najlepsi, niezależnie od tego, czy są starzy, czy młodzi. Jak ktoś jest utalentowany, ciężko pracuje i ma się przebić, to się przebije. Dziwnym trafem tego przepisu nie ma w najlepszych europejskich ligach. I nasi młodzi też sobie bez niego poradzą.
2. Nie. Kluby i tak już teraz borykają się z problemem zebrania odpowiedniej liczby zawodników do gry, więc bez sensu byłoby jeszcze bardziej utrudnić im życie poprzez wprowadzenie tego typu wymogów. Na szczęście idzie to w odwrotnym kierunku i zmiany zarówno w regulacjach krajowych, jak i lokalnych (tu na przykładzie naszym, tj. Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej) starają się uwzględnić potrzeby klubów i ich problemy. Przez długi czas kluby narzekały na przepis mówiący, że tylko jeden zgłoszony do rozgrywek obcokrajowiec może grać jako amator i teraz wreszcie zostanie to zmienione od sezonu 2024/25. Już wcześniej pozwolono zawodnikom z Ukrainy występować na zasadach jak obywatelom polskim i bez limitów. To dobre ruchy i może właśnie dzięki temu część braków kadrowych zostanie załatanych, bo nie jest za wesoło… Pod koniec ostatniej rundy wiosennej niektóre zespoły w naszym podokręgu ledwo zipiały i z problemami zbierały się na mecze, a przed rozpoczynającym się sezonem kilka drużyn nawet nie zgłosiło się do rozgrywek albo na własną prośbę wystartuje ligę niżej. Powód? Oczywiście braki kadrowe. W takiej sytuacji wprowadzanie jeszcze dodatkowych obostrzeń mija się z celem. Do tego dochodzą argumenty, które przytoczyłem w punkcie 1 – tu też bardzo dobrze pasują. Natomiast jeżeli związek chce zachęcać do stawiania na młodzież poprzez np. prowadzenie klasyfikacji Pro Junior System, to czemu nie?
Rafał Kobza, prowadzący portal Bałtycki Futbol:
1. Nie wiem czy czuję się na tyle kompetentny, aby odważyć się stwierdzić, że powinno być to narzucane przez PZPN. Na pewno mamy problem z wprowadzaniem młodzieży do seniorskiej piłki, w pełni zgadzam się z żarcikami, które widziałem na temat Yamala z reprezentacji Hiszpanii, że u nas co najwyżej grałby teraz w rezerwach Stali Mielec, bo trzeba jakoś młodego utemperować. Skłaniam się ku temu, że PZPN powinien narzucać ten przepis, ale z drugiej strony jestem świadomy tego, że często prowadzi to do różnego rodzaju absurdów.
2. Tak, ale dopiero od IV ligi. Jak wiadomo wiele drużyn wycofuje się z A Klasy, B klasy czy Okręgówki z powodu problemów kadrowych. Ciężko w takiej sytuacji wymagać, aby szukać jeszcze młodzieżowca, jeżeli często trzeba brać kogoś kto jest pod ręką i jest w stanie przyjechać na trening lub mecz. Nikt wtedy nie patrzy na wiek.
Jakub Kowalikowski, Kanał Sportowy:
1. Nie, ponieważ najzdolniejsi i tak dostaną swoje szanse, a narzucanie klubom stawiania na młodzież, która nie zasłużyła jeszcze na szansę lub nie jest na to gotowa, nie przyniesie niczego dobrego.
2. Podobnie jak wyżej. Najzdolniejsi dostaną swoją szansę, przymus niestety często nie działa.
Łukasz Niemier, pasjonat futbolu od lat piszący o piłce nożnej:
Myślę, że absolutnie ani PZPN, ani żadna inna instytucja powiązana z polskim futbolem, nie powinien narzucać liczby młodzieżowców grających w jakiejkolwiek poważnej lidze. Młody piłkarz musi sam sobie wywalczyć miejsce w drużynie, a później w pierwszym składzie. Nie chodzi tylko o umiejętności czysto piłkarskie, ale również o hierarchię w zespole- noszenie piłek, sprzętów itp. Jeśli młodzieżowiec będzie wiedział, że znalazł się w drużynie tylko ze względu na przepis, zahamuje to jego rozwój. Poza tym jest to też jawna ingerencja w skład. Trochę to także podchodzi pod podważanie kompetencji trenerskich, ponieważ szkoleniowcy mają ograniczone pole manewru przy ustalaniu kadry meczowej. O wprowadzaniu młodych piłkarzy do konkretnego zespołu powinien decydować sztab trenerski wspólnie po konsultacji ze sztabem drużyn młodzieżowych. To jest naturalną ścieżka kariery, którą przeszli Deyna, Boniek czy Lewandowski. Myślę, że na tym powinniśmy się wzorować, a nie na siłę modyfikować „pomoc” dla narybku piłkarskiego.
Oskar Bogucki, redaktor serwisu iGol:
1. Myślę, że nie. Przepis ten prowadzi do paradoksu, w którym gotowy do gry, lepszy zawodnik musi usiąść na ławce z racji nie na swoje umiejętności, a wiek. Wielu graczy, którzy są młodzieżowcami i regularnie grają w ekstraklasie, po osiągnięciu wieku, który wyklucza ich z bycia młodzieżowcem, kończy później w niższych ligach, a najlepsze jednostki i tak się przebiją. Przepis o młodzieżowcu nie przynosi wielu korzyści, a obniża poziom ligi, więc jestem przeciwko.
2. W niższych ligach mogę patrzeć na ten przepis przychylniej, choć wciąż jestem przeciwko. W teorii drużyny z niższych lig powinny być nastawione na rozwój i wtedy ten przepis ma jakieś uzasadnienie, ale wciąż jest to w jakimś stopniu odbieranie decyzyjności trenerowi, czego jestem przeciwnikiem. Wydaje mi się, że lokalni trenerzy i tak z chęcią wprowadzaliby do gry nowych zawodników, więc moim zdaniem nie trzeba tego regulować przepisami.
Marcin Malawko, znany „tłiterowicz”, pasjonat sportu, piłki nożnej przede wszystkim, redaktor serwisu Watch Ekstraklasa:
1. Mój komentarz zapewne nie spodoba się czytelnikom, którym przyświeca liberalna wizja futbolu i zasada „róbta co chceta” Zwykli oni mawiać, że „młody, jak jest dobry, to i tak się przebije”. Ale to nie zawsze prawda. Faktem jest natomiast to, że akademie polskich klubów oraz ich podejście do stawiania na młodych, pozostawiają wiele do życzenia. Naprawdę wolałbym, by w regulaminie licencyjnym istniał przepis narzucający klubom z poziomu centralnego posiadanie akademii, ośrodku treningowego na danym poziomie, etc. To wykosiłoby jednak sporo polskich klubów, więc dopóki taka opcja nie jest realna, rozwiązanie tymczasowe w postaci narzuconej liczby młodzieżowców, która powinna grać w każdym meczu, uważam za dobrą opcję. Jeśli w klubie nie znajduje się miejsca dla jednego młodzieżowca, który by grał, problem leży nie w przepisie, a właśnie w danym klubie. Ważne jest jednak słowo „bezwzględnie”. To, co zrobił z przepisem o młodzieżowcu w Ekstraklasie Kulesza, woła o pomstę do nieba. Możni mogą płacić i nie zważać na przepisy. A kasa trafia do PZPN-u i łata dziury budżetowe. Cyrk na kółkach. I znając specyfikę Kuleszy, widać, kto tu rządzi (i jak)…
2. Niekoniecznie. Nie śledzę niższych lig w sposób bardzo baczny, ale to zespoły nierzadko amatorskie. I tu zapala się czerwona lampka. Jeśli nie wszystko jest zorganizowane w sposób profesjonalny (lub nic nie jest), to absurdem byłoby wymaganie gry danego zawodnika w klubie z – powiedzmy – A klasy. Zapewne powodowałoby to wiele niedomówień i nie działało na korzyść rywalizacji – tej amatorskiej. W ligach „niecentralnych”, ale i nie tych najniższych – 3. i 4., kwestię tego przepisu można byłoby rozważyć.
Piotr Broszkiewicz, jeden z moich ulubionych użytkowników portalu X, miłośnik polskiego kina i rodzimego futbolu:
Temat obowiązku wystawiania w składach zawodników młodzieżowych był jednym z najważniejszych debat, poruszanych w środowisku. Największe stacje sportowe w Polsce organizowały na swoich antenach liczne audycje poświęcone temu zagadnieniu. Wielu ekspertów oraz trenerów spierało się na ten temat, przedstawiając wady i zalety odpowiednich rozwiązań. W mojej opinii, warto dawać szansę młodym piłkarzom, ale powinno to odbywać się na „zdrowych” zasadach. Delegowanie „młodzików” w podstawowych składach winno być suwerenną decyzją sztabów szkoleniowych ekip, mając na względzie między innymi aktualną dyspozycję gracza. Szansa dla takiego zawodników może podbudować jego morale oraz zmotywować do dalszej ciężkiej pracy. Stosowanie odgórnych zapisów może tylko zakłócić wybór trenerów oraz relacje międzyludzkie w organizacji. Wielu piłkarzy mówiło wprost, że oni chcą grać, ale ma o tym decydować obecna forma, a nie określone przepisy.
Dominik Stachowiak, redaktor WP Sportowe Fakty, Radio Gol,
1. Definitywnie nie. Jestem zdania, że jeśli zawodnik w wieku młodzieżowca jest wystarczająco dobry, to będzie grał bez przepisu. Uważam, że ten przepis nie zdał rezultatu i odejście od niego jest dobrym rozwiązaniem.
2. Nie, z tych samych powodów, co w ligach centralnych.
Michał Glagla, LZS Naprzód Ujzad Niezdrowice (A-klasa Opole):
W naszym klubie jesteśmy zdania, że ten przepis nie powinien być narzucany odgórnie. Trener musi wiedzieć, kto w danym momencie jest w najlepszej dyspozycji. Być może w danym momencie będą to akurat zawodnicy 25-letni lub starsi. Naszym zdaniem, jeżeli dany klub „gra” młodzieżowcami, powinien z tego tytułu otrzymywać jakieś granty. W naszym województwie one funkcjonują. To w jakiś sposób zachęca do wystawiania młodych piłkarzy. Podsumowując. Na żadnym ze szczebli rozgrywkowych w naszym kraju wspomniany przepis nie powinien być obligatoryjnie narzucany.
Krystian Jobski, futbolowy pasjonat, organizator piłkarskich imprez, Graj z Krystianem:
Liczba młodzieżowców w ligach centralnych powinna być bezwzględnie narzucana przez PZPN. Wszystko to powinno mieć swoje początki w niższych ligach. Nie rozumiem podejścia niektórych przykładowo 20 tysięcznych miejscowości, które chwalą się prężnie działającą akademia, a finalnie w drużynach seniorskich występują obcokrajowcy, którzy wiek młodzieżowca mają dawno za sobą.
Mój znajomy jest zawodnikiem Znicza Pruszków i osobiście jestem pod wrażeniem działalności tego klubu. Występując w 1 lidze licząc na szybko średnia wieku drużyny to 24 lata, a w kadrze wg transfermarkt tylko 3 obcokrajowców. Ostatnio do drużyny trafił 20 latek z pobliskiej Mławy. Ale ktoś musiał mu dać szanse gry w seniorskiej piłce skoro w tym wieku przechodzi z 3 ligi do pierwszej.
Powołując się na powyższy przykład niższe ligi są pełne nieoszlifowanych diamentów, którym trzeba tylko dać szansę. Należy pamiętać również, że rozwój wychowanka i awanse sportowe to również korzyści finansowe dla klubu macierzystego. Skończmy z tym zagranicznym szrotem i dajmy szansę naszej uzdolnionej młodzieży.