test

Spięte Orły kontra „banan” na twarzy Ronaldinho, czyli jak polskie legendy przegrały mecz, mimo że był remis

21 czerwca na Stadionie Śląskim w Chorzowie odbył się Mecz Legend – Polska kontra Brazylia. Miało być święto futbolu, sentymentalna podróż i luz z przymrużeniem oka. Dla jednych faktycznie był to show i zabawa, dla drugich… jakby grali o punkty w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Niestety, w tej drugiej grupie znaleźli się Polacy.

Uśmiech kontra spięte szczęki

Brazylijczycy od początku wyszli na murawę z luzem, dystansem i „bananem” na twarzy. Ronaldinho bawił się piłką jak za starych dobrych czasów, Gilberto Silva żartował z publicznością, a ich styl gry – choć oczywiście już nie tak dynamiczny – tryskał fantazją, gracją i… zwykłą ludzką radością.

Tymczasem po stronie Polaków? Marcin Wasilewski z twarzą jakby właśnie szedł do oktagonu, a nie na mecz pokazowy. Kamil Grosicki spięty, jakby od wyniku zależała jego przyszłość w PSG. Podobnie zachowywała się większość naszych „legend”. Gdzie ten luz, o którym mówili przed meczem w wywiadach?

„To tylko zabawa” – czyli słowa bez pokrycia

W przedmeczowych rozmowach dominowały frazy: „świetna inicjatywa”, „chodzi o zabawę”, „zagrać dla kibiców”. Ale gdy tylko wybrzmiał pierwszy gwizdek, część z tych panów jakby zapomniała, że to nie Wembley, nie Puchar Świata i nie trzeba się bić o każdy centymetr boiska. Zamiast efektownych sztuczek, zagrań pod publiczkę, uśmiechów i żartów – mieliśmy nerwowe gesty i… grymas na twarzach.

To boli, tym bardziej że wielu z tych zawodników – dziś już ekspertów i komentatorów – bardzo chętnie punktuje młodszych reprezentantów za brak luzu i sztywność w grze. A gdy sami mieli okazję zaprezentować coś lekkiego, od serca, dla ludzi – wypadli jak drużyna z korporacyjnego turnieju, która przyszła po puchar, nie po zabawę.

Nawałka i Zając – analiza meczu w 88. minucie

Symbolicznym momentem była końcówka meczu, gdy kamera uchwyciła Adama Nawałkę i Bogdana Zająca. Poważne miny, skupione twarze, analiza sytuacji jakby właśnie decydowały się losy polskiej piłki. Niech ktoś im przypomni, że to nie Rosja 2018, tylko mecz legend z Brazylijczykami, którzy z uśmiechem na twarzy grali, żartowali i bawili się z kibicami.

Kibice uratowali widowisko

Na szczęście publiczność dopisała i to właśnie kibice nadali temu wydarzeniu prawdziwie świąteczny klimat. Skandowanie nazwisk, aplauz dla Ronaldinho, wsparcie dla polskich legend – to wszystko przypomniało, że piłka nożna to coś więcej niż tylko walka i wynik. To emocje, wspomnienia i wspólne przeżywanie chwili. Tyle że kibice to zrozumieli, a część zawodników niestety nie.

Podsumowanie: przegrana na wielu frontach

Na tablicy wyników po końcowym gwizdku widniał remis 2:2. Ale prawdziwym zwycięzcą tego meczu była radość z gry – i tu Brazylia wygrała bezdyskusyjnie. Ten mecz miał być celebracją piłki, świętem luzu i dystansu, hołdem dla futbolowej pasji. Tymczasem okazał się smutnym obrazem spiętych twarzy, które nie potrafią odpuścić nawet w meczu towarzyskim z legendarnym Ronaldinho.

Na koniec warto zadać pytanie: czy naprawdę aż tak trudno jest się uśmiechnąć, kiedy wokół ludzie się bawią, stadion świętuje, a rywal, puszcza oczko i czaruje piłką?