Dariusz Dziekanowski w swoim felietonie na łamach „Przeglądu Sportowego” skomentował zachowanie Aleksandara Vukovicia, szkoleniowca Legii Warszawa, na „konferencji prasowej” po przegranym meczu z Jagiellonią Białystok.
Farsa w wykonaniu Vukovicia zakończyła się po minucie i 11 sekundach. Odpowiedział on tylko na komentarz Roberta Lewandowskiego na temat przyczyny słabych występów polskich zespołów w europejskich pucharach.
– Jeśli Robert tego nie wie, to ja też nie wiem – powiedział trener Legii i zakończył konferencję.
Do jego zachowania odniósł się Dariusz Dziekanowski w swoim felietonie na łamach „Przeglądu Sportowego”.
– Kiedy zobaczyłem tę wypowiedź, włos zjeżył mi się na głowie. Pomyślałem sobie, jak trzeba być butnym i aroganckim, żeby wypowiedzieć takie słowa (mam na myśli słowa trenera Vukovicia, nie zaś Roberta Lewandowskiego). Przekładając jego wypowiedź z polskiego na polski, przekaz był mniej więcej taki: „Mam was w d… i nie muszę się nikomu tłumaczyć” – pisze były reprezentant Polski.
– A jeśli trener traci nad sobą kontrolę, jeśli w taki sposób lekceważy kibiców, to jaki przykład dostają piłkarze? Legia jest czołowym polskim klubem i taka wypowiedź nie tylko nie nadała splendoru „urzędowi” trenera tej drużyny (a to posada, o której marzy wielu), a wręcz była dla klubu i tej pracy ujmą. Można zrozumieć, że w tak trudnym momencie piłkarzom mają prawo puścić nerwy, ale obowiązkiem szkoleniowca jest nie tylko wytłumaczyć kibicom przyczyny słabej postawy drużyny, ale też przedstawić pomysł, jak wyjść z kryzysu – podreśla „Dziekan”.
– Jeśli trenerowi wydaje się, że taki obowiązek trener ma tylko wobec swoich przełożonych, czyli dyrektora sportowego, prezesa czy właściciela, to jest w błędzie. I z tego błędu trzeba go jak najszybciej wyprowadzić, bo nie po to kibice przychodzą na mecze i płacą bilety, żeby ktoś ich ignorował w taki sposób – podsumowuje wątek szkoleniowca Legii, Dariusz Dziekanowski.
Źródło: Przegląd Sportowy