Już w sobotę poznański Lech rozegra kolejne ligowe spotkanie. Tym razem rywalem Kolejorza będzie szczecińska Pogoń. Oba zespoły w środku tygodnia rozegrały mecze w 1/16 Pucharu Polski. Lech pokonał Resovię Rzeszów, natomiast „Portowcy” odpadli z rozgrywek po porażce ze Stalą Mielec.
Przed wtorkowym pojedynkiem z liderem 2 Ligi – Resovią Rzeszów, kibice Lecha Poznań byli pełni obaw. Fani niebiesko-białych doskonale pamiętają poprzednie lata i rychłe odpadanie ich ulubieńców z krajowego pucharu. Oliwy do ognia dolewał fakt, że Lechici ostatnie dwa ligowe spotkania z Legią i Zagłębiem przegrali, prezentując przy tym niezadowalający kibiców poziom.
Okazało się, że dla drużyny, dla której Pucharu Polski wygranie miało być obowiązkiem, a nie wyzwaniem, najtrudniejsza jest pierwsza lub druga przeszkoda. W tej całej „radości” z powodu pokonania lidera 2 Ligi, kibice jakby zapomnieli, że Lech Poznań po raz pierwszy od trzech lat awansował do 1/8 Pucharu Polski. Czy Kolejorza stać na zwycięstwo w całych rozgrywkach? Szczerze mówiąc – nie wiem. Do tej pory na drodze zawodników Dariusza Żurawia stawali niżej notowani rywale. Na kogo trafi Lech w losowaniu, które odbędzie się 5 listopada? Trudno powiedzieć. Można jednak stwierdzić, że tak łatwo już nie będzie. A dla Lecha Puchar Polski powinien być priorytetem.
Zatrzymać Gytkjaera! Przynajmniej spróbować..
Lech w swojej historii miał wielu różnych napastników. Byli tacy, którzy są legendami (np. Teodor Anioła, Piotr Reiss). Zdarzali się napastnicy zza granicy, którzy rozkochali w sobie kibiców (np. Artjoms Rudnevs, Zaur Sadaev). Byli też tacy, którzy nigdy nie będą wspominani (Dennis Thomala, Nickie Bille Nielsen). Dziś w ataku Lecha Poznań niepodważalną pozycję ma Christian Gytkjaer. Duńczyk, który z czystym sumieniem nie pasuję do żadnej z wymienionych grup. Taki absurd.
Gytkjaer jest stuprocentowym profesjonalistą, który robi to, co do niego należy. Trenuje, wychodzi na murawę w czasie meczów i zdobywa gole. Śmieszy mnie i irytuję to, że niektórzy umniejszają zasługi Christiana Gytkjaera dla Lecha. Powiedzmy sobie szczerze, że bez goli duńskiego napastnika Lech byłby w czarnej … – tu za odpowiedź niech posłuży nazwa tylnej części ciała, składająca się z czterech liter. Kibice Kolejorza uważają, że Gytkjaer powinien pójść do gabinetu Piotra Rutkowskiego i zażądać solidnej podwyżki. Ja osobiście sądze jednak, że to prezes Lecha w tym momencie musiałby biegać za Gytkjae’rem i prosić zawodnika o to, aby ten pozostał na kolejne sezony w Poznaniu. Oferując przy tym pokaźny wzrost wynagrodzenia.
Tutaj posłużę się klasykiem – Gytkjaer’owi te pieniądze się po prostu należą! I basta. Z drugiej strony jednak zdaję sobie sprawę z tego, że ma on swoje ambicje i to może być ostatni dzwonek na to, żeby napędzić jeszcze swoją karierę. Przecież z Gytkjaer’em nie jest tak jak z Bradem Pittem w filmie „Ciekawy przypadek Benjamina Buttona” i nie staje się on z każdym dniem młodszy.
Uparty jak Żuraw
Wśród kibiców Lecha od dłuższego czasu daje się wyczuć coraz większą niechęć i obawy związane z pracą Dariusza Żurawia na stanowisku pierwszego trenera. Nic nie pozostało już z pierwszego, bardzo przyjemnego efektu, jaki od początku rozgrywek pojawił się wokół gry Kolejorza. Kibice „kupili” pomysł trenera na zespół i zapomnieli o poprzednim, katastrofalnym sezonie. Jednak idylla nie trwała długo. Wraz z pierwszymi porażkami przyszło zwątpienie i zdenerwowanie, że trzeba przeżywać istne deja vu. Przecież Lech od kilku lat na przełomie sierpnia i września wpada w niewytłumaczalny dla nikogo dołek formy.
Z reguły bywało tak, że bez zmiany szkoleniowca nie udawało się zażegnać kryzysu. W tym roku nastąpiła pewna zmiana. Działacze poznańskiego klubu za punkt honoru postawili sobie, że nie będą działali impulsywnie. Z jednej strony takie podejście jednak trzeba chwalić. Bo przecież nie da się osiągnąć ciągłości projektu, zmieniając co chwila jego koncepcję. Z drugiej jednak zbyt długie trwanie w błędzie może doprowadzić do nieodwracalnych zmian. Szczerze mówiąc, ja nadal wierzę w pracę Dariusza Żurawia. Nawet pomimo tego, że niektóre jego decyzje i wypowiedzi są pisząc wprost – dziwne.
Mam tutaj na myśli uparte stawianie na Mickey’a van der Harta w bramce Kolejorza. Holenderski bramkarz popełnił już tyle błędów, że gdyby miał zmiennika na odpowiednim poziomie, to mógłby już do końca sezonu nie podnieść się z ławki rezerwowych. Ale niestety dla kibiców Lecha – albo zmiennicy są po prostu słabi, albo trener Żuraw nie chce przyznać się do błędu i do skutku będzie wystawiał van der Harta w pierwszym składzie. O ile rozumiem, że w meczach ligowych szkoleniowiec nie chcę eksperymentować, o tyle zastanawia mnie fakt nie dawania szans Karolowi Szymańskiemu lub Miłoszowi Mleczko w rozgrywkach pucharowych. Zwłaszcza ze słabszymi rywalami. No, ale słowo się rzekło – skoro nadal jestem #TeamŻuraw, to wierzę, że to co robi opiekun Lecha ma sens.
Test w Szczecinie
Na wstępie wspomniałem, że Kolejorza czeka pojedynek z Pogonią Szczecin. Podopieczni Kosty Runjaicia odpadli w mizernym stylu z Pucharu Polski po porażce ze Stalą Mielec. Wcześniej „Portowcy” musieli uznać wyższość Cracovii, z którą przegrali w 12 kolejce PKO Ekstraklasy.
Zarówno Pogoń jak i Lech będą chcieli w sobotni wieczór przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Obie ekipy jak powietrza potrzebują punktów. Szczecinianie nie chcieliby wypaść z ligowej czołówki, a poznaniacy muszą zacząć punktować, żeby ta czołówka za daleko nie odjechała. W meczu z Resovią Rzeszów w barwach Kolejorza najlepiej zaprezentowali się Christian Gytkjaer, Kamil Jóźwiak i Filip Marchwiński. Oczywiście – było to starcie z rywalem, który gra o dwa poziomy niżej, ale atmosfera wokół Lecha jest tak napięta, że nawet z takiej wygranej trzeba wyciągać plusy.
W starciu z Pogonią z pewnością tak łatwo nie będzie. Znakiem zapytania po raz kolejny będzie skład, jaki na murawę desygnuje Dariusz Żuraw. Wydaje się, że zmian w linii defensywnej i w środku pola raczej nie będzie. Niewiadome dotyczą drugiego skrzydłowego, bo Kamil Jóźwiak jest w tym momencie nie do ruszenia. Nie wiemy kto zagra na „10”. Kandydatów jest trzech – Darko Jevtić, Joao Amaral i Filip Marchwiński. Moim zdaniem kolejną okazję do zaprezentowania ponadprzeciętnego talentu powinien dostać wychowanek Kolejorza. W ataku rzecz jasna miejsce dla najlepszego strzelca poznańskiego Lecha, który będzie musiał walczyć z silnymi defensorami Pogoni Szczecin.
Mimo tego, że Lech Poznań przegrał dwa ostatnie ligowe spotkania, to moim zdaniem ten mecz może przysporzyć kibicom Kolejorza powody do radości.
Leszek Urban