fbpx

Były prezes PZPN specjalnie dla Galaktycznego. „Zobojętnieliśmy na chamstwo”

Podczas rundy jesiennej szerokim echem odbiły się wydarzenia na boiskach Niższych Lig, podczas których doszło do naruszenia nietykalności cielesnej arbitrów. Dziś na Galaktycznym przedstawiam stanowisko jakie w tej kwestii zajmuje Michał Listkiewicz, były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, który znalazł czas, aby udzielić mi wypowiedzi.

Runda jesienna rozgrywek Niższych Lig obecnego sezonu pozostawiła duży niesmak wśród wielu sympatyków, którym leży na sercu pozytywny wizerunek rywalizacji na niższych szczeblach rozgrywkowych. Nie było praktycznie weekendu, podczas którego nie słyszeliśmy o wydarzeniach mających niewiele wspólnego ze sportem, delikatnie rzecz biorąc.

Sędziowie spotykali się z niesłychaną agresją, niespotykaną wcześniej. Pobicia, popchnięcia, oplucia, o tym informowały lokalne portale. Z czasem sprawą zajęły się również „duże media” i znów poszedł w świat przekaz o patologii w Niższych Ligach. Były arbiter międzynarodowy, Rafał Rostkowski przesłał petycję do Senatu RP, w której domaga się wprowadzenia ochrony prawnej dla sędziów sportowych

– Zgadzam się w pełni i popieram Rafała, mego wychowanka, że sędziowie sportowi, nie tylko piłkarscy, powinni być traktowani jako funkcjonariusze publiczni. Tak jak policjanci, strażacy, prokuratorzy czy przedstawiciele innych zawodów mających ochronę państwa. Naruszenie nietykalności cielesnej takiej osoby jest traktowane jako ciężkie przestępstwo. Nie jest to sytuacja, gdzie dwóch chłopaków pobiło się w parku. Powinno to być ścigane z urzędu i karane bardzo surowo. Nie ma tych incydentów aż tak dużo, jest to promil wszystkich wydarzeń boiskowych. Ale każde takie zajście zasługuje na bardzo surowe ukaranie – mówi w rozmowie z Galaktycznym Michał Listkiewicz.

Wiele kontrowersji wywołała sytuacja, gdy na posiedzenie Wydziału Dyscypliny Lubuskiego Związku Piłki Nożnej wezwany został arbiter opluty przez zawodnika. Miał on tłumaczyć się z tego co opisał w protokole i co zostało potwierdzone już przez świadków.

Lubuski ZPN właśnie daje pokaz, jak zniechęcać ludzi do sędziowania piłki nożnej i jak najmocniej zachęcać sędziów do strajkowania. Arbiter publicznie opluty prosto w twarz z najbliższej odległości przez piłkarza, który chwilę wcześniej zobaczył czerwoną kartkę, został wezwany na Wydział Dyscypliny. Ma odwołać albo potwierdzić, co już dokładnie napisał w protokole i załączniku, a co potwierdzają też świadkowie oplucia sędziego. Trudno o coś bardziej upokarzającego dla sędziego, dla sędziów… Trudno o coś bardziej przerażającego w sędziowaniu i zarazem bardziej zniechęcającego do sędziowania niż postępowanie Wydziału Dyscypliny Lubuskiego Związku Piłki Nożnej w sprawie oplutego sędziego meczu klasy A Cuprum Czciradz – Piast Parkovia Trzebiechów – pisał wówczas Rafał Rostkowski.

Zawodnik, który napluł sędziemu w twarz, został ukarany 3-letnią dyskwalifikacją. Decyzję skomentował w sposób skandaliczny przewodniczący Wydziału Dyscypliny Lubuskiego ZPN.

„Trzy lata dla zawodnika, który kocha to, co robi jest bardzo dotkliwą karą. (…) na wizerunek i szacunek sędziowie sami muszą sobie zapracować.”

– Myślę, że tutaj organa sportowe powinny się bardziej wykazać, bo wypowiedź tego pana z Lubuskiego Związku Piłki Nożnej to hańba. Ostatnią osobą, która miałaby prawo się tak wypowiedzieć jest szef organu, który ma chronić sędziów, a nie ich pouczać. Generalnie sprawę załatwiłaby zmiana przepisów, tak jak ten o korupcji w sporcie, która nie była naruszeniem w sensie prawnym, a obecnie już jest. Tak samo krokiem kolejnym powinno być wprowadzenie ochrony sędziów sportowych w majestacie prawa – podkreśla Michał Listkiewicz.

Michał Listkiewicz - Twój Bohater
Michał Listkiewicz

Środowisko piłkarskie Niższych Lig jest podzielone, jeśli chodzi o ocenę opisywanych wydarzeń. Spotkałem się z opiniami, które szczerze mówiąc, wprawiły mnie osobiście w osłupienie. Wiele osób związanych z amatorskim futbolem twierdzi, że sami sędziowie wywołują agresję wśród zawodników, trenerów czy kibiców. Niektórzy wręcz usprawiedliwiają patologiczne zachowania boiskowych bandytów, mówiąc, że: „ch… się należało, bo kręcił lody.” Szkoda, że większość tych odważnych działa z tzw. fejkowych kont lub nie chce podać swoich danych personalnych.

Przytoczę tutaj wypowiedź jednego z zawodników biegających po boiskach klasy okręgowej, który powiedział, że sędziowie brakiem umiejętności prowokują nawet największą patologię i w sumie on się nie dziwi, że dostają po mordzie.

– Nie, to w ogóle jest nie do przyjęcia. To tak samo, jakby zawodnik nie strzelił do pustej bramki i sprowokował kibiców, którzy go za to pobili. Błąd ludzki… mylą się zawodnicy, trenerzy, mylą się też sędziowie. Rozumiem fanów piłkarskich, oni mają prawo do wyrażania różnych opinii, jak to kibice. Ale jeżeli takie zadanie wygłasza zawodnik, działacz czy trener, to powinno to być karalne. Niech ten piłkarz z okręgówki przyłoży sobie lodu na głowę. Przecież on prezentuje swój lokalny klub, jakąś społeczność. Mam do niego pytanie: Czy jeżeli nie strzelisz w ostatniej minucie gola w stuprocentowej sytuacji przy wyniku remisowym, to jest powód do agresji kibiców w stosunku do ciebie? – mówi Michał Listkiewicz.

Zdjęcie

Były prezes PZPN sam nie doświadczył fizycznej agresji podczas swojej długoletniej kariery jako sędzia. Michał Listkiewicz podkreśla również na koniec rozmowy, że do wielu niechlubnych zdarzeń podczas meczów piłkarskich, nie tylko Niższych Lig, dochodzi, gdyż zobojętnieliśmy jako społeczeństwo na przejawy agresji.

– Przemocy fizycznej nie doświadczyłem, ale groźby karalne czy próby wdarcia się do szatni, oczywiście się zdarzały. Ale przecież sędziowałem w czasach, kiedy tej przemocy było mniej w naszym życiu. Generalnie było bezpieczniej czy na ulicy, czy na stadionie. Wiadomo, z trybun słyszało się wulgarne okrzyki. Kiedyś symbolem przejawu niechęci do arbitra był okrzyk: Sędzia kalosz. Dziś śmiejemy się z takiego określenia. Obecnie jest o wiele mniej bezpiecznie, a patologiczne zachowania spowodowane są też ogólnodostępnymi używkami, którymi wspomaga się część „fanów” – twierdzi były prezes PZPN.

– Na koniec nawiążę do spotkania Legii ze Spartakiem. Słychać głosy: A co tam, nic się nie stało, że zrobiono kartoniadę, która obrażała w chamski sposób rywali. Przecież takie nastawienie narusza postrzeganie Polski w świecie. O czym my mówimy? Zamiast potępić, odciąć się od tego, to próbuje się relatywizować, że to tylko kartony, że przeciwko Rosjanom…. Co to ma do rzeczy? Niemcy, Francuzi, Litwini… to jest bardzo niepokojące zjawisko. Kibice warszawskiego zespołu mówią, że na Legię w Polsce też krzyczą. I bardzo źle, że krzyczą, gdyż od agresji słownej jest bardzo blisko do fizycznej. Zaczyna się od słów i tolerowania transparentów, napisów, zbiorowych chamskich okrzyków. Zobojętnieliśmy na chamstwo… – zakończył Michał Listkiewicz.

Zdjęcie
Michał Listkiewicz i Robert Pires fot. Twitter

***

Do petycji, która trafiła do Senatu RP, pozytywnie odniósł się Minister Sportu Kamil Bortniczuk.

– Myślę, że warto się nad tym pochylić. Ja też mam doświadczenia z niższych lig piłkarskich. Tam to nie tylko do wyzwisk, ale i do rękoczynów potrafi dochodzić. (…) Ja jestem otwarty na te sugestie i jestem otwarty, żeby z PZPN, czyli organem prowadzącym wszystkie oficjalne rozgrywki w Polsce, bo nie ukrywajmy, że dotyczy to głównie rozgrywek piłkarskich, o tym rozmawiać. Jeżeli będzie taka wola PZPN, OZPN-ów czy ZPN-ów regionalnych, to ja nie widzę specjalnie powodów, żeby tego nie zrobić – powiedział podczas zebrania sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki.

Klasa A. Opluty przez zawodnika arbiter zabrał głos. „Hitlerowcy w obozach koncentracyjnych pluli na więźniów, gdy chcieli ich upokorzyć”

Wojciech Ganczar, sędzia, któremu w czasie sobotniego meczu w zielonogórskiej klasie A zawodnik splunął w twarz, opowiedział o tym zdarzeniu na łamach portalu sport.tvp.pl.

Do skandalicznych wydarzeń doszło podczas spotkania Cuprum Czciradz – Piast Parkovia zielonogórskiej klasie A. Wojciech Ganczar przerwał mecz po tym jak został opluty przez zawodnika gospodarzy. Arbiter w rozmowie z Rafałem Rostkowskim (były sędzia międzynarodowy) skomentował zajście i opowiedział jak wyglądało z jego perspektywy.

– To było w 26 minucie. Podyktowałem ewidentny rzut karny, a zawodnik drużyny gospodarzy powiedział: „K..wa, on ci nawet karnego gwizdnie jak nie będzie w polu karnym”. Wstrzymałem wykonanie karnego i pokazałem mu żółtą kartkę. Gdy goście ustawiali piłkę na punkcie karnym, on podszedł i powiedział – zacytuję z załącznika do protokołu: „On jest popier….ny”. Zawołałem go, pokazałem mu czerwoną kartkę. Podszedł do mnie bliżej i tak stał przez dłuższą chwilę. Patrzył mi prosto w oczy. Stałem w miejscu, a on po prostu wziął, nabrał śliny i mi plunął w twarz. Babcia powiedziała mi dzisiaj, że to najgorsze znieważenie. Hitlerowcy w obozach koncentracyjnych pluli na więźniów, gdy chcieli ich upokorzyć. Wolałbym zostać uderzony niż opluty – powiedział Ganczar.

– Jak mi plunął, to drużyna gości zaczęła pytać: „Panie sędzio, co pan z tym zrobi?”. Sędzia asystent zaczął do mnie krzyczeć: „Wojtek, kończ”. Oczywiście sam wiedziałem, że ten mecz trzeba zakończyć. Trzy gwizdki i koniec. Zawodnicy drużyny przeciwnej mówili, że bardzo dobrze. Powtarzali: „Plunął panu w twarz”. Drużyna gospodarzy była oburzona, że jak ja po czymś takim mogę kończyć zawody. Dla mnie to było jednoznaczne, że trzeba zakończyć. Po czymś takim nie można sędziować. Gdybym kontynuował mecz, straciłbym twarz w środowisku i sam przed sobą. Nie mogłem narażać innych sędziów na takie czy podobne skandaliczne przykrości. Kontynuowanie meczu byłoby sygnałem dla innych, że w sumie nic wielkiego się nie stało, bo mecz był kontynuowany – podkreślił arbiter.

– Wypełnię sprawozdanie, wyślę do Lubuskiego Związku Piłki Nożnej, no i będę czekał. Debatowaliśmy już z kolegami, czy skierować sprawę na ścieżkę sądową. Muszę jeszcze zastanowić się nad tym, ale chyba powinienem być konsekwentny… – stwierdził poszkodowany arbiter.

Należy dodać, że sędzia Wojciech Ganczar dwa lata temu doprowadził do skazania piłkarza, który w czasie meczu klasy B uderzył go w twarz, znieważając czynnie i słownie.

– Sprawa toczyła się dwa lata. Sędzia stwierdził, że takie uderzenie mogło się źle skończyć. Dostałem zadośćuczynienie, a zawodnik został prawomocnie skazany. Nie chodziło mi o pieniądze, tylko o to, że człowiek nie po to jedzie w sobotę czy niedzielę posędziować mecz, żeby obrywać w taki czy inny sposób. W twarz… Ale niestety tak to bywa na boiskach niższych klas – podsumował Wojciech Ganczar.

Źródło: TVP Sport

Klasa okręgowa. Nadepnął na twarz rywalowi. Jak to oceni komisja dyscyplinarna? (WIDEO)

W ubiegły weekend podczas spotkania drugiej grupy warszawskiej klasy okręgowej pomiędzy KS-em Teresin i MKS-em Polonią Warszawa doszło do – delikatnie mówiąc – nieprzyjemnej sytuacji.

Spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem i to tyle, jeśli chodzi o sportowy aspekt tego pojedynku. Podczas meczu doszło do koszmarnie wyglądającego faulu. Jeden z zawodników z Teresina po prostu „przeszedł się” po twarzy leżącego rywala.

W dosadny sposób skomentował brutalne zagranie Rafał Rostkowski, były sędzia międzynarodowy.

– Jeden z najbardziej odrażających czynów, jakie widziałem ostatnio na polskich boiskach. Według mnie zawodnik deptacz ludzkiej twarzy zasłużył co najmniej na kilka miesięcy dyskwalifikacji. Ciekawe co zrobi komisja dyscyplinarna – napisał na Twitterze były arbiter.

– Jak to skomentować? Bez ogródek: za taki faul (w głowę, w twarz) zawodnik musi być zawieszony na bardzo długo. Można zrozumieć sędziego, że tego nie dostrzegł, bo patrzył na akcję z drugiej strony, ale kamera pokazała to wyraźnie, więc Komisja Dyscypliny ma sytuację na talerzu – dodał Rafał Rostkowski.

Wideo: Dominik Ciarkowski/Twitter

Kolejny samosąd na arbitrze podczas meczu Niższych Lig. „Sorry, że musieliście coś takiego oglądać”

Trwa proceder dokonywania samosądów na arbitrach podczas meczów w niższych klasach rozgrywkowych. Tym razem do naruszenia nietykalności cielesnej sędziego doszło w czasie spotkania trzeciej grupy krośnieńskiej Klasy A pomiędzy Orłem Bieździedza i LKS-em Czeluśnica.

W ostatnim meczu rundy jesiennej Orzeł Bieździedza na własnym stadionie spotkał się z zespołem z Czeluśnicy. Pojedynek zapowiadano jako piłkarskie święto. Na trybunach zasiedli przedstawiciele władz związkowych, Burmistrz Miasta i Gminy Kołaczyce wraz z przewodniczącym Rady Gminy oraz lokalne media. Przed rozpoczęciem spotkania został uhonorowany Janusz Kulig za wieloletnią działalność na rzecz klubu.

Niestety atmosferę zepsuł zawodnik gospodarzy Dominik Kowalski, któremu „nie zagrało coś na stykach”. Jest to stan, w który coraz częściej zapadają zawodnicy Niższych Lig, gdy widzę obok siebie pana z gwizdkiem. Inaczej możemy określić to zjawisko jako „odcięcie prądu”.

Do przykrego w skutkach zdarzenia doszło w 32. minucie spotkania, tuż po rzucie karnym dla zespołu gości, który na gola zamienił Wojciech Munia.

– Dominik Kowalski, który tuż po wykorzystaniu rzutu karnego przez Wojciecha Munię, za wszelką cenę chciał coś tłumaczyć sędziemu i otrzymał drugą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Jakby tego było mało naruszył nietykalność cielesną Antoniego Pelczarskiego, a ten ani się nie zastanawiając zakończył zawody – poinformował Orzeł Bieździedza na stronie internetowej.

– Kiedy w 30. minucie ewidentnie faulowany Andrzej Jakubowski padł w naszej szesnastce, a sędzia wskazał na „wapno” rozpętała się prawdziwa burza, bo przewinienie miało miejsce na skraju i tak naprawdę nie do końca wiadomo czy w polu karnym czy poza nim. Było mnóstwo dyskusji, a dalsze losy już znacie – czytamy w dalszej części relacji.

Chamski występek swego zawodnika potępił prezes Orła Grzegorz Lisowski.

„Nie tak to miało wyglądać, nie w ten sposób mieliśmy kończyć udaną rundę i nie na takie podziękowanie zasłużył Jan Kulig. Dominik Kowalski zburzył całą historię, zachował się karygodnie i skompromitował klub w żenujący sposób. Jako Zarząd i jako ja sam, prezes Grzegorz Lisowski, przepraszam za te wydarzenia i oświadczam, że najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji byłoby zapadnięcie się pod ziemię. Sorry, że musieliście coś takiego oglądać...”

Trudno jest dodać cokolwiek więcej. Słowa prezesa mówią same za siebie. Patologia trwa, a jej końca nie widać. Jeżeli nie zostaną wprowadzone zmiany prawne, które zapewnią arbitrom większą ochronę, kiedyś taki samosąd zakończy się tragedią.

Były sędzia międzynarodowy Rafał Rostkowski złożył petycję do Senatu Rzeczypospolitej Polskiej o wprowadzenie zmian w przepisach prawa dla zapewnienia sędziom sportowym większego bezpieczeństwa i lepszej ochrony prawnej.

***

Foto: Alex Fox z Pixabay