Trener Jagi przed meczem z ŁKS-em: Nie chcemy zmieniać systemu gry, ale chcemy się rozwijać w tym, co obecnie realizujemy

– Nie chcemy zmieniać systemu gry, ale chcemy się rozwijać w tym, co obecnie realizujemy. Najważniejsza zawsze była i będzie reakcja na wydarzenia boiskowe. Dużo o tym rozmawiamy i przekładamy na proces treningowy. Wiem, że przed nami intensywny tydzień, ale w tej chwili skupiam się tylko na spotkaniu w Łodzi – powiedział przed meczem z ŁKS-em trener Jagiellonii Białystok, Adrian Siemieniec.

Szkoleniowiec „Żółto-Czerwonych” odniósł się do starcia z Radomiakiem.

– Wracając jeszcze do poprzedniego meczu, cieszę się, że nasz poziom determinacji był bardzo wysoki. Potwierdziła to nasza analiza. Co mnie cieszy, to fakt, że nawet przy niekorzystnym wyniku zachowaliśmy spokój. Po słabym początku nadal byliśmy obecni w tym spotkaniu. Dużo nad tym pracujemy i to pokazaliśmy w ostatnią niedzielę, a dopełnieniem wszystkiego było nasze zwycięstwo. Oczywiście, determinacja determinacją, ale wolałbym kolejnych meczów nie zaczynać z dwubramkową stratą do przeciwnika i nad tym musimy jeszcze pracować, aby lepiej kontrolować spotkanie od początku, od pierwszego gwizdka. W tym aspekcie widzę nasze rezerwy. Zachowanie po stracie piłki w różnych sektorach. Oczywiście, nie chcemy zmieniać systemu gry, ale chcemy się rozwijać w tym, co obecnie realizujemy. Najważniejsza zawsze była i będzie reakcja na wydarzenia boiskowe. Dużo o tym rozmawiamy i przekładamy na proces treningowy. Wierzę, że to przyniesie konkretne efekty podczas meczów o punkty – podkreśla.

Ze strony przedstawicieli mediów padło pytanie o błędy indywidualne, które skutkowały straconymi golami.

– To prawda, że w ostatnich dwóch meczach straciliśmy dwa gole po dwóch indywidualnych błędach, ale ja patrzę na to szerzej i moim zdaniem największy błąd w meczu z Radomiakiem przy drugim golu został popełniony dużo wcześniej. Oczywiście, sama strata Michala także miała wpływ, ale nie chcę żadnej sytuacji oceniać „zerojedynkowo”. Z pewnością nie każda nasza strata na 40. metrze przed bramką musi kończyć się utratą gola. Kluczowe jest dla mnie określenie zasad dotyczących zachowania w takiej sytuacji. Chcemy być przygotowani na każdą sytuację, także na taką i chcemy to udowodnić. Owszem, straty mogą się zdarzyć i będą się zdarzały, ale nie chcę, abyśmy skupiali uwagę na stracie, a naszym zachowaniu po niej. Chcemy grać ofensywnie, tak grać chcą także nasi zawodnicy i ja takiego stylu będę wymagał – deklaruje szkoleniowiec.

Starciem z łodzianami Jagiellonia rozpoczyna intensywny tydzień.

– Wiem, że w najbliższym czasie czeka nas maraton meczów, ale w tej chwili skupiam się tylko na starciu z ŁKS-em Łódź. O spotkaniu ze Śląskiem będę myślał w drodze powrotnej do Białegostoku, a o starciu z Legią po spotkaniu pucharowym. Oczywiście, rozmawiamy w naszym gronie sztabowym jak rozplanować mikrocykl pod kątem obciążeń, treningów. Jak wszystko zaplanować. Niemniej najważniejszy dla mnie zawsze będzie najbliższy mecz i my z pewnością nie będziemy kalkulować. Chcemy w Łodzi po prostu wygrać. Z pewnością mecz ze Śląskiem nie będzie decydował o decyzjach personalnych na spotkanie w ŁKS-em. Jesteśmy dzień przed potyczką z łodzianami i nie chcę skupiać się na rywalizacji o Puchar Polski. Naturalnie zależy nam na poprawie wyników w meczach wyjazdowych, tylko chcąc je oceniać trzeba wziąć pod uwagę z kim do tej pory graliśmy. W tym sezonie mierzyliśmy się na obiekcie aktualnego mistrza Polski, aktualnego lidera oraz w Gliwicach z beniaminkiem z Chorzowa, który mógł liczyć na mocne wsparcie z trybun. Niemniej jadąc na stadion ŁKS-u chcemy podreperować nasze statystyki wyjazdowe – zaznacza.

W trwającym sezonie Jagiellonia nie tylko dużo strzela, ale także sporo traci.

– Chcąc mówić o traconych bramkach należy je najpierw przeanalizować. W naszym przypadku tracone gole wcale nie muszą znaczyć o złej grze obronnej. Sporo tracimy w fazie przejścia, a także po stałych fragmentach gry. Oczywiście, wdrażamy pewne zasady, bo nie chcemy tracić tylu goli. Ideałem byłoby strzelać dużo, tracić mało, ale to oznaczałoby, że proces budowania drużyny dobiegł końca, a wszyscy wiemy, że tak nie jest. Nawet w ostatnim mikrocyklu raz jeszcze podsumowaliśmy wszystkie stracone przez nas bramki, aby wyciągnąć odpowiednie wnioski. Nie chcemy, aby cokolwiek nam umknęło. Po prostu zależy nam na wyłapaniu błędu i podaniu drużynie antidotum – zapowiada.

Czego możemy spodziewać się w piątek?

– Uważam, że czeka nas trudny mecz. ŁKS z pewnością zechce zapunktować przed własną publicznością. Łódź, niezależnie od której strony, zawsze była i będzie gorącym terenem. Każdy, kto przyjedzie musi liczyć się z gorącą atmosferą na trybunach. Poza tym łodzianie na pewno będą podbudowani po ostatnim spotkaniu. Co prawda przegrali na stadionie Rakowa, ale na obiekcie mistrza zaprezentowali się z dobrej strony, stworzyli kilka okazji i sprawili spore problemy częstochowianom. Taki mecz może być źródłem optymizmu przed kolejnym meczem. Niemniej, niezależnie od klasy rywala i tego, co będzie działo się na trybunach, my jedziemy do Łodzi, aby zagrać swoją piłkę, pokazać swój pomysł i rozegrać ten mecz na naszych warunkach. Jesteśmy w dobrym momencie, czujemy się silni mentalnie i jedziemy na stadion beniaminka, aby to udowodnić.

– To prawda, że ŁKS w tym sezonie strzelił tylko cztery gole, ale wracając do ich meczu z Rakowem nie da się nie zauważyć, że łodzianie wykreowali w nim kilka świetnych okazji. Owszem, ich bilans bramkowy nie zachwyca, ale bardzo często to, jak bronisz, jest zależne także od tego w jaki sposób atakujesz. Chociaż bilans bramkowy łodzian nie wygląda imponująco, jest to drużyna, która chce narzucić swój styl gry nastawia się na atakowanie bramki rywala. Takiego też meczu się spodziewamy, ale będziemy mieli swoje atuty. Naturalnie patrząc sucho na tabelę łatwo wskazać faworyta, ale jeszcze nikt nie wygrał meczu przed pierwszym gwizdkiem, natomiast wielu go przegrało. Oceniając skalę trudności trzeba brać pod uwagę aktualną dyspozycję, czy mecz rozgrywamy u siebie, czy na wyjeździe. Na jakim etapie sezonu obecnie znajduje się zespół. W futbolu nic nie jest jasne, bo gdyby tak było, t w rozgrywkach o Puchar Polski, czy w lidze nie dochodziłoby do niespodzianek. Tymczasem mamy ich całe mnóstwo. Czy zżera nas presja? Myślę, że o takowej można byłoby mówić, gdybyśmy przegrali pięć meczów z rzędu. Jedyną presję moglibyśmy nałożyć sami na siebie, oczekując kolejnej wygranej. Osobiście nie wyczuwam jakieś specjalnej presji społecznej czy medialnej na to, że Jagiellonia coś musi. Po prostu chcemy zrobić coś fajnego i wygrać kolejny mecz, a presja jest częścią profesjonalnego sportu. To on pozwala nam się rozwijać, iść do przodu. Kto wygra w piątek? O tym zadecyduje już boisko – zakończył Adrian Siemieniec.

Źródło i foto: Biuro Prasowe Jagiellonii Białystok

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.