Szkoleniowiec Zbigniew Smółka, który w ciągu półtora roku trzykrotnie tracił zatrudnienie, udzielił obszernego wywiadu portalowi sport.tvp.pl.
Zbigniew Smółka w lipcu został zwolniony z Chojniczanki Chojnice, z którą spadł z pierwszej ligi. Władze klubu dwa miesiące wcześniej przedłużyły kontrakt ze szkoleniowcem…
– Zakomunikowano mi, że zarząd nie zamierza kontynuować współpracy. Głównym zarzutem było to, że w ostatnim meczu ze Stalą Mielec nie dałem szansy młodym zawodnikom. Jeden z nich zagrał 20 minut, dwóch pozostałych zabrałem, by zobaczyli, jak wygląda w ogóle taki wyjazd, bo nigdy w nich nie uczestniczyli. Nie byli jeszcze gotowi na grę, przynajmniej według mnie. Władze biorą odpowiedzialność za klub i nie muszą mi niczego tłumaczyć – mówi Smółka, cytowany przez sport.tvp.pl.
Szkoleniowiec wcześniej stracił pracę również w Widzewie Łódź oraz Arce Gdynia.
– Jeśli chce się pracować w poważnej piłce, nie można wszystkim wokół ufać. Chodzi tu o właścicieli klubów, działaczy, piłkarzy czy dziennikarzy. Nie każdy zawodnik, który mówi ci coś prosto w oczy, jest wobec ciebie szczery. I tego nauczyły mnie wcześniejsze wydarzenia. Wtedy myślałem inaczej. Owszem, mam trudny charakter, ale to nie znaczy, że jako trener nikogo nie słucham i nie idę na ustępstwa. Wymagam jednak profesjonalizmu i ciężkiej pracy – dodaje trener.
– Często na niższych szczeblach jest przyjemnie, spotykasz się z ludźmi, którzy grają w piłkę nie dla finansów, a z miłości do futbolu. Kiedy decydujesz się iść wyżej, to przechodzisz z małego lasku do groźnego lasu, w którym jest ciemniej, pojawiają się wilki i nie jest już tak przyjemnie. Muszę wszystko przeanalizować, przemyśleć i nauczyć się omijać watahę – podkreśla Zbigniew Smółka.
– My trenerzy zawsze będziemy papierem toaletowym dla rządzących klubami – twierdzi szkoleniowiec.
Całość rozmowy TUTAJ.
