„Muzyka, taniec, śpiew i tyle alkoholu, ile byliśmy w stanie unieść”. Piotr Chodkiewicz obala, rządzi, uświadamia i nikomu nie hołduje

Sportowcy często stawiają sobie pytanie: „Jak osiągnąć życiowy sukces?”. Dla jednych to mistrzostwo świata albo złoto na Euro. Dylematem innych jest wygranie Ekstraklasy i walka w europejskich pucharach. Natomiast nasz dzisiejszy, znamienity gość, Piotr Chodkiewicz z Naprzodu Świbie, to człowiek, któremu niepotrzebny jest tort. Wystarczy wisienka. Czyli promocja do A-klasy piłkarskich rozgrywek w Polsce.

Z Piotrem Chodkiewiczem spotkaliśmy się w Świbiu, a dokładniej w krzakach nieopodal boiska miejscowej drużyny. W oczekiwaniu na mecz, spożywaliśmy soki owocowe typu „Komandos”, aby wzmocnić ducha zespołu. Wówczas zaproponowałem Piotrowi rozmowę, która miała trafić na łamy portalu Grzegorza Sawickiego. No cóż, według wyliczeń Głównego Urzędu Statystycznego, wywiad powinien trwać około 23 minut. A myśmy przeżyli noc z niedzieli na środę. Oto jej efekty. Zapraszamy!

Mateusz Połuszańczyk: Awansowaliście na następny szczebel rozgrywek. Nie boisz się, że piłkarska B-klasa jest rozczarowana postępowaniem Naprzodu Świbie?

Piotr Chodkiewicz: Piłkarska B-klasa po naszym awansie stanie się na pewno… uboższa. Życie jest tak skonstruowane, że co jakiś czas spotykają nas różnego rodzaju rozczarowania. Powodują one jednak, że się rozwijamy. Dlatego mam nadzieję, że nasz awans będzie pewnego rodzaju motywacją dla innych klubów oraz lekcją dla ludzi, mówiącą o tym, że jak człowiek coś sobie zaplanuje i uparcie do tego dąży, to prędzej czy później osiągnie swój cel.

Czyli ten sukces to suma porażek, których doznawaliście przez długi okres, zanim nastąpił przełom i edukowanie się na kanwie doświadczeń?

Tak. Można powiedzieć, że wyciągnęliśmy przysłowiowe „wnioski” i na podłożu składającym się z licznych niepowodzeń w końcu zasadziliśmy „ziarno sukcesu”. Przez wiele lat postępowaliśmy jak typowy przedstawiciel polskiej piłki, czyli: robiliśmy to samo i oczekiwaliśmy innych efektów, i żyliśmy historycznym remisem z Tęczą Wielowieś w 1973 roku. Przestaliśmy żyć tym, co było kiedyś i sami postanowiliśmy napisać historię.

Ile trwało świętowanie? A może wciąż trwa?

Świętowanie dla niektórych rozpoczęło się przed ostatnim ligowym spotkaniem. Dlatego mecz ze Ślązakiem Bycina zbytnio nie zachwycił, bo kilku zawodników myślami było jeszcze na parkiecie w Onyxie. Impreza właściwa rozpoczęła się tuż po końcowym gwizdku sędziego. Była muzyka, śpiewy, race, pieczony dzik i tyle alkoholu, ile byliśmy w stanie unieść. Nie wiem do której trwała zabawa, ale jak obudziłem się rano w szatni, to zostałem tylko ja i nasz spiker. Na podłodze było pełno potłuczonego szkła, a na stołach butelek po alkoholu. Oczywiście pustych, bo jakby były pełne, to świętowanie pewnie trwałoby nadal.

W szatni Naprzodu chyba nigdy nie było nudno. Masz jakąś swoją ulubioną anegdotę dotyczącą sportowego trybu życia wprost ze Świbia?

Teraz panuje już większy „profesjonalizm” i większość graczy pilnuje się przed meczami. Kiedy parę lat temu naszym trenerem był mający za sobą występy w 1. lidze Witold Czekański. Zawsze przywoził kilku zawodników z Gliwic. Na szczególną uwagę zasługuje przede wszystkim dwójka młodych piłkarzy, o których zawsze mówiło się, że oni na sobotnią imprezę idą już z torbą sportową, a trener rano odbiera ich z gliwickiego rynku i stamtąd jadą bezpośrednio na mecz. Był też jeden starszy chłopak, super grajek, jednak bardzo często ponosił go melanż i zdarzało się, że nie docierał na mecz i nikt nie wiedział, gdzie się podziewa.

Nocz pahnała, nocz pryhnała? Tak mówi się u nas o ludziach, których poniósł duch sportowej rywalizacji, zwany również „Duchem Puszczy”.

Nigdy nie miałem okazji spróbować „Ducha Puszczy”, więc nie mam pojęcia czym grozi bezpośredni kontakt z tym trunkiem.

Z innej beczki: wyjąłeś kiedyś rzut karny wykonywany przez Wojciecha Kowalczyka. Jak to jest zatrzymać legendę polskiego futbolu? Był soczysty „karniaczek” po meczu?

Odnośnie karnego, to Pan redaktor chyba na praktykach w TVN był, bo zupełnie się Pan nie przygotował. Karnego w tym meczu nie strzelił Michał Madaj. Z kolei po strzale głową „Kowala” byłem zmuszony wyjąć piłkę z siatki…

To nie praktyki w TVN. Po prostu moi informatorzy zawiedli.

Dawno to było, więc można im wybaczyć.

Można. Właśnie, jak to jest u Ciebie z wybaczaniem? Łatwo Ci to przychodzi, czy są grzechy, których wybaczyć nie możesz? Mówię zarówno o kwestiach sportowych, jak i tych z życia wziętych.

W swoim życiu tyle nagrzeszyłem, że w pierwszej kolejności musiałem się nauczyć wybaczać samemu sobie. A wierz mi, że nie było łatwo. Teraz inaczej podchodzę do życia i do ludzi. Pojawiło się u mnie więcej zrozumienia w stosunku do osób, które spotykam na swojej drodze. Każdy z nas kryje w sobie pewne tajemnice, o których mało kto wie. Każdy z nas mierzy się ze swoimi traumami. Każdy z nas inaczej reaguje na pewne sytuacje. Dlatego nigdy pochopnie nikogo nie oceniam i nie krytykuję jego zachowania. Jestem w stanie wybaczyć bardzo dużo i nie skreślać bliźniego, nawet wtedy, gdy mnie zawiódł.

Piotrze, w takim razie, co musiałoby się wydarzyć, żebyś wybaczył ustępującemu prezesowi PZPN, Zbigniewowi Bońkowi, traktowanie niższych lig po macoszemu? Bo na Twitterze go nie oszczędzałeś.

Pytanie, czy prezes Boniek sam sobie wybaczy pewne rzeczy? Nie znam go osobiście, oceniam jedynie jego twitterowe wpisy. Nie mam pojęcia, czy to jest na poważnie, czy sobie z nas wszystkich robi jaja. Na podstawie jego wypowiedzi można wywnioskować, że Pan Zbigniew żyje w pewnej bańce i nie dopuszcza do siebie słów krytyki, niezależnie od tego, z której strony płyną. Z czegoś takie zachowanie musi wynikać, bo nie jest to naturalne. Może kiedyś się przekonamy, co sprawiło, że prezes jest jaki jest i wtedy inaczej spojrzymy na pewne aspekty.

Kto jest Twoim kandydatem na nowego prezesa PZPN? Bliżej Ci do Cezarego Kuleszy, czy Marka Koźmińskiego?

Do żadnego z nich nie jest mi blisko, ponieważ obaj działają w polskim futbolu od wielu lat i żaden z nich niczym szczególnym do tej pory się nie wykazał. Polska piłka jest taka sama jak polska polityka. Od lat te same mordy, które „z zawodu są działaczami”. Dziwne układy, zakulisowe gierki i haki. Żeby doszło do zmian, to musi być całkowite oczyszczenie środowiska z takich osób, ale szybko do tego niestety nie dojdzie.

Piotrze, zmieniamy front tematyczny. Wielu ludzi nadal uważa depresję jako wymysł, smutek albo innego rodzaju usprawiedliwienie. Jako dziennikarz, staram się uświadamiać społeczeństwo. Ty również. Możesz powiedzieć kilka słów w tej kwestii?

Ludziom zbyt łatwo przychodzi ocenianie innych. Robią to powierzchownie, bez zagłębiania się w dany temat. Z każdą chorobą jest tak, że dopóki sami nie będziemy jej mieć, to będziemy ją marginalizować, a wręcz nawet wyśmiewać. Depresja jest trudną chorobą, bo ludzie, co na nią cierpią, nie mogą potwierdzić jej żadnymi wynikami badań. Niezależnie od tego, czy ktoś faktycznie na nią choruje, czy ma słabsze chwile w swoim życiu, to powinien otrzymać wsparcie od innych osób.

Czego mogę życzyć Tobie tudzież Naprzodowi Świbie w imieniu redakcji oraz fanów Galaktycznego Futbolu?

Tego, żeby piłka sprawiała nam radość. No i awansu… do okręgówki!

***

Czytaj też:

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.