Niepewna przyszłość klubów z Niższych Lig po 9 kwietnia. Głos środowiska nie brzmi optymistycznie

Aktualny okres obostrzeń wprowadzonych przez rząd, a co za tym idzie również zawieszenia amatorskich rozgrywek, potrwa do 9 kwietnia. Co potem? Czy ożyją piłkarskie boiska?

Odpowiadając na drugie pytanie, głęboko się zastanowiłem i stwierdziłem: Może być problem. Prognozy na kwiecień nie są optymistyczne i wiele wskazuje na to, że rząd może przedłużyć zakaz uprawiania sportu dla drużyn amatorskich i młodzieżowych. Obawiam się, że wiele klubów z Niższych Lig może ogłosić upadłość. Spotykam się z wieloma opiniami, napływają wiadomości z różnych stron Polski. Mało kto z kontaktujących się ze mną, wierzy już w przychylność dla amatorskiego futbolu ze strony rządzących krajem czy władz PZPN.

Na portalu Galaktyczny Futbol padło już tysiące gorzkich słów na ten temat. Czy warto drążyć go dalej? Nie wiem. Dziwne jest bowiem zachowanie pewnej części środowiska Niższych Lig. Pokrzyczeliśmy, pojątrzyliśmy, a jak przyszło co do czego, schowaliśmy głowę w piasek. Świadczy o tym wiele usuniętych postów czy komentarzy w mediach społecznościowych klubów od okręgówki do B-klasy.

Pocieszający jest natomiast fakt, że większość klubów chce powrotu do, choćby namiastki, normalności. Czy uda się wznowić (rozpocząć) rozgrywki ligowe po 9 kwietnia? Czy nie szykuje się nam kolejnego lockdownu? Przecież przedłużający się letarg Niższych Lig może doprowadzić do upadłości wielu klubów.

O wyrażenie opinii poprosiłem kilka osób z tzw. środowiska Niższych Lig. Część z nich chciała zachować anonimowość.

Norbert Bandurski, dziennikarz „Przeglądu Sportowego”: Na pewno zwiększa to ryzyko upadków drużyn. Na Mazowszu już widać, że wiele ekip się wycofało, a mogą paść kolejne. Rozumiem obawy rządzących, ale obawiam się, że długofalowym skutkiem zamykania sportu na świeżym powietrzu będzie mniejsza liczba osób uprawiających sport amatorsko. I tak już mamy w społeczeństwie problem z otyłością, spadającą aktywnością fizyczną u dzieci. Za zbytnie przedłużenie tak restrykcyjnych obostrzeń niektórzy zapłacą zdrowiem. Czy granie na świeżym powietrzu jest bardziej ryzykowne? Pandemia trwa rok, na pewno są już jakieś badania, prawda?

Prowadzący portal „Laga do przodu”: Od wielu lat zauważalny jest spadek liczby klubów w Polsce, a obecna sytuacja niestety tylko to przyspiesza. Coraz mniej ludzi będzie widziało sens w poświęcaniu czasu na treningi, czy zarządzanie klubem. Ze strony regionalnych ZPN kluby nie mają większego wsparcia, a jeśli jednak jest opcja, żeby grać, to niektóre kluby nagle „nie mogą” lub nie mają chęci załatwić odpowiednich rzeczy… Nie chcę wypowiadać się na temat wirusa, a także obostrzeń, zakazów i absurdów z tym związanych, bo to inny temat. Trzeba trzymać kciuki za to, żeby ludzie pozbawieni dostępu do sportu nie zaczęli szukać innych „rozrywek”.

Paweł Danielak, prezes MKS Szczawno-Zdrój: Sytuacja w jakim znalazły się amatorskie kluby sportowe nie jest do pozazdroszczenia. Ciągłe zamykanie sportu amatorskiego nie sprzyja rozwojowi klubów, a wręcz przeciwnie, jak słyszymy w mediach w niektórych przypadkach sprawia, że kluby ogłaszają upadłość. Oczywiście do tematu należy podchodzić indywidualnie i jak dla mnie, z dużym dystansem. Przede wszystkim trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego dochodzi do takich sytuacji? Co sprawia, że kluby są zmuszone do zaprzestania swojej działalności? Na to może być wiele odpowiedzi, tak na prawdę tyle, ile jest klubów. Z mojego punktu widzenia, może się tak dziać np. dlatego, że zawodnicy, czy działacze pobierają wynagrodzenia za swoją grę, czy pracę, a w przypadku zawieszenia rozgrywek są tego pozbawieni i poprostu rezygnują z tej działalności. Lockdown sprawia, że nie możemy grać, czy trenować, ale ogranicza też wydatki klubu, czy to na wynajem boiska (jeśli klub płaci), czy na wynagrodzenia trenerów. Odchodzą też koszty z organizacją spotkań, tj. wyjazdy, opłaty sędziowskie, itd. W tym przypadku kluby, bynajmniej nasz ponosi minimalne koszty funkcjonowania, dlatego daleko nam do upadłości. Oczywiście, tracimy na tym, że środki od partnerów są mniejsze lub zamrożone, ale to tak na prawdę wartość dodatnia dla klubu. Należy też wspomnieć, że kluby otrzymują wsparcie z miasta, czy gminy. Nie wchodząc w szczegóły, kto ile dostaje i czy z powodu wstrzymania rozgrywek, część otrzymanych środków będzie trzeba zwrócić, to w moim mniemaniu sytuacja w której się znaleźliśmy, nie powinna wpływać na upadłość klubu. My w Szczawnie-Zdroju nie planujemy i nie myślimy nawet o takich ruchach, a wręcz przeciwnie, staramy się wykorzystać ten czas na poprawę swojego wizerunku oraz zacieśnienia współpracy z naszymi partnerami. Tym samym uspokajam wszystkich naszych kibiców i zawodników, że nic złego się w klubie nie dzieje. Czekamy na zniesienie zakazów, bo chcemy w tym sezonie wybiec jeszcze na boisko i pokazać się z jak najlepszej strony. Zawodnicy są „głodni” gry, sto dobry prognostyk przed rundą rewanżową.

Artur Mazur, wiceprezes klubu Czarni Jaworze: Nie wyłamię się i nie będę zachwalać stanowiska naszego rządu. Każdy z nas ma już dość obostrzeń, a tym bardziej tych związanych ze sportem… Mam przez te obostrzenia rozumieć, że zawodowcy są bardziej odporni na wirusa od amatorów?! Nonsens! Coraz bardziej człowiekowi odechciewa się wszystkiego. Nie po to zawodnicy trenowali całą zimę, nie po to płaciliśmy za możliwość trenowania na obiekcie pelnowymiarowym obiekcie w sąsiednich miejscowościach, nie po to się płaciło klubom i ZPN-om za pozyskanie zawodników, byśmy wszyscy na wiosnę znów byli zamknięci w czterech ścianach. Jeśli chodzi o sytuację klubu, to w naszym przypadku nie zanosi się na upadłość. Problem może polegać, iż niektórzy zawodnicy mogą porzucić grę w piłkę nożną.

Kierownik A-klasowego klubu współpracującego z GF: Szczerze mówiąc, to nie mam pojęcia co o tym myśleć. Po prostu nie wiem jak są finansowane inne kluby. Wydaje mi się, że skoro nie ma meczów czy treningów, to nie ma kosztów (wynajem boiska, przejazdy na mecze, delegacje sędziowskie). Inna sprawa to wynagrodzenia trenerów. Pewnie część klubów nie wypłaciła, a część tak.

Dominik Sworowski, prezes Warty Śrem: Poczynania z covid obserwujemy już od roku. Mnie osobiście najbardziej razi brak konkretnych danych, a tylko przypuszczenia. Dodam, że minął rok. Czy się z tym zgadzam? Nie do końca, bo uważam, że wszystko dałoby się jakoś mądrze zorganizować, ale trzeba byłoby nad tym usiąść i pomyśleć, rozważyć wszystkie za i przeciw. Niestety, w mojej ocenie Rada Ministrów poszła po najniższej linii oporu. Najłatwiej, najprościej jest po prostu zakazać uprawiania sportu na świeżym powietrzu zamiast szukać mądrych rozwiązań. Z tym nie potrafię się pogodzić.

Jakub Sowiński, administrator portalu „Dębicka Piłka Nożna”: Wizję sprzed roku zamknięcia ligi już miałem przy pierwszym zawieszeniu rozgrywek i boję się, że ostatecznie tak samo będzie. Kluby będą upadać, bo nie będzie zawodników, nie będzie kasy klubowej. Zawodnicy są obecnie roztrenowani, nie mają rywalizacji i już wielu odeszło. Niższe ligi kojarzą się z zawodnikami „niedzielnymi”, czyli amatorami. Zagranie co weekend to dla nich frajda, a jeśli tego nie mają, to prędko do tego nie wrócą. Pieniądze kluby mają od samorządów, a zwłaszcza od sponsorów. Firmy chcą się zareklamować, wesprzeć klub i inwestują swoje pieniądze. Przez działania naszego rządu kolejne firmy są zawieszane, wiele z nich wiąże koniec z końcem i ostatnie co myślą, to sponsorować klub, bo ważniejsze jest przetrwanie na rynku. Dogranie sezonu będzie bardzo trudne, bo wiązałoby się to z graniem środa-niedziela, co jest ciężkie dla piłkarzy-amatorów, czyli osób często pracujących 7-15 i granie w dni robocze będzie ciężkie. Może będę czarnowidzem, ale jak dla mnie sezon będzie zakończony. Aktualne tabele uznane jako ostateczne po ostatniej pełnej rozegranej kolejce. Drużyny, które pauzowały na wiosnę, czy też te, które miały zaległe mecze ucierpią, bo będą miały mniej rozegranych meczów. Następny sezon wystartuje bardzo wcześnie, nawet z początkiem lipca. To sprawi, że runda rewanżowa zacznie się już jesienią, a więc będzie większa szansa na dogranie całego sezonu na wiosnę. Nie trzeba być przesadnie bystrym, żeby przewidzieć, że wiosną 2022, wirus znów uderzy, wraz ze wzrostem zachorowań zwykłej grypy. Dłuższy sezon – większa szansa na zagranie wszystkich kolejek. Może to ktoś z władz wojewódzkich ZPN weźmie pod uwagę, ale wątpię, bo jak widać, im nie zależy na losach klubów Niższych Lig.

Kierownik A-klasowego klubu: Szczerze mówiąc ciężko mi się jakkolwiek odnieść do obecnej sytuacji. Stanowisko naszego klubu w tej sprawie jest takie, że w razie gdyby można było wznowić rozgrywki na zasadach stypendiów, nas na to nie stać, nawet jeśli te kwoty miałyby być symboliczne. Sytuacja ogólna nie jest jednak zła i z tego co obserwuję klubom z najbliższej okolicy upadki raczej nie grożą. Tak więc nawet, gdyby rundy wiosennej miało już nie być, sytuacja okolicznych klubów nie powinna ulec pogorszeniu. Przynajmniej w aspekcie funkcjonowania i zarządzania. Problemem jest natomiast brak gry zespołów młodzieżowych, gdyż na pewno będzie to miało ogromny wpływ na rozwój najmłodszych i konsekwencje tego możemy odczuwać wiele lat.

Piotr Langer, MOKS Piaski Bydgoszcz: W naszym przypadku na szczęście upadłości nie ogłosimy. Ogólnie sytuacja, w której się teraz znajdujemy zabija piłkę na szczeblach amatorskich. Przecież przed sezonem niektóre kluby wydały sporo pieniędzy tylko na wypożyczenia zawodników. Może się okazać, że jeśli nadal będzie taka sytuacja jak teraz, to wojewódzkie związki ogłoszą zakończenie ligi z uwzględnieniem aktualnej tabeli, co w niektórych przypadkach (drużyny zagrożone spadkiem) skończy się odejściem sponsorów, a co za tym idzie upadłością. Miejmy nadzieję, że rząd poluzuje obostrzenia jeśli chodzi o sport amatorski i pozwoli choćby trenować.

Działacz B-klasowego klubu objętego patronatem medialnym przez GF: Oczywiście, że kluby będą ogłaszały upadłość. Zamknęli boiska, odizolowali nas od nas. To, co kiedyś było sensem życia, a przynajmniej stanowiło integralną część naszego bycia, przestanie istnieć. Zawodnicy stracą zapał, chęci i motywację. Wiele klubów na czas lockdownu zawiesza składki, ale boisko samo się nie zadba, czynsze i wynajmy same nie poopłacają. Lockdown dotyka nie tylko fryzjerów i hotele. To również my, szaraki z miłością do piłki. Kasa, wszędzie kasa! Trenerzy nie pracują w wolontariacie, cała inna obsługa obiektów również. Na przykładzie naszego klubu: mamy ochronę obiektu, bo dzielnica nieciekawa, jest pani sprzątająca, jest pies, który pilnuje (i musi jeść!). Jest sześciu trenerów. Mamy budynek z prądem i wodą, murawę, o którą trzeba zadbać – to wszystko kosztuje. Naprawdę podziwiam prezesa za heroiczny wysiłek, który utrzymuje całość.To praca 24/7, bez ustanku. Reasumując: wiele klubów upadnie, bo nie będzie komu grać, narybek Niższych Lig będzie się sypał. Za tym idą składki. A! No i jeszcze ta niepewność jutra. Być może zagramy. Być może nie… To strasznie dołujące.

Błażej Chmielewski, zawodnik Jastrzębia Knyszyn: Myślę, że wszystko będzie zależało przede wszystkim od wojewódzkich ZPN i lokalnych gmin. Jeśli drugi sezon z rzędu zostanie przedwcześnie przerwany, to znajdą się kluby, które po prostu darują sobie już granie, przede wszystkim w najniższych ligach. O pieniądze i tak ciężko w tych czasach, a wydawanie drugi rok z rzędu na marne jest bez sensu. Podobnie będzie z ludźmi do gry. Sporo osób straci chęci, bo gdzie to sens, że trenujesz i grasz 3 miesiące, by potem wszystko przerwać na pół roku i tak w kółko? Kluby mogą mieć właśnie problemy z zawodnikami. Oczywiście chodzi o najniższe ligi, gdzie gra się dla pasji, bez presji spadków czy awansu. Kluby 4 ligowe i z okręgowej ligi zrobią zapewne wszystko, by dalej funkcjonować. Najbardziej obawiam się, że gminy przestaną wspierać kluby finansowo, bo bez tego nie ma szans na przetrwanie. Mogą pomyśleć, że skoro znowu ligi przerwane, to po co znowu wydawać pieniądze? Następnym razem nie przyznany funduszy, bo nie chcemy ryzykować i tyle. Mam jednak nadzieję, że wszystkie niższe ligi w Polsce, dokończą normalnie sezon 20/21.

Damian Wilk, trener LZS Orzeł Bukówek: Upadłość uzależniona jest od zarządzania klubem. Jeżeli kluby wydają pieniądze przed startem rozgrywek nie myśląc na przyszłość, to tak może być. Kolejną rzeczą jest podejście zawodników. Jeżeli zespół jest zgrany to zawodnicy zostają i będą grać dalej. To w dużej mierze zależy od trenera i zarządu klubu. Nasz klub, który w tym roku obchodzić będzie 75-lecie istnienia, nigdy nawet w myślach nie miał upadłości i takiej opcji u nas nie ma. Zamiast narzekać, trzeba działać, spotykać się z zawodnikami, by utrzymać atmosferę, a co za tym idzie klub.

Jakub Sztycharz, skarbnik LKS Tatyna Dylągówka: Myślę przede wszystkim, że wojewódzkie związki powinny się zjednoczyć i pomóc drużynąom wznowić rundę wiosenną, bo doskonale wszyscy wiemy, że niczym nie różni się zawodnik z III ligi od zawodnika z IV ligi. W jedności siła! Powinno nam wszystkim zależeć na tym, aby wznowić rundę. Kim trzeba być, aby odbierać młodzieży możliwość pobiegania za piłką po całym dniu siedzenia przed komputerem podczas nauki zdalnej? Kim trzeba być, aby zakazać drużynom seniorskim trenować i grać mecze? Przecież ruch to zdrowie. Myślę, że prezesi związków powinni się zjednoczyć i jasno powiedzieć, że my otwieramy nasze niższe ligi, bo nie ma realnej podstawy prawnej na to, aby zawieszać ich działanie!

***

Możesz wesprzeć działalność portalu Galaktyczny Futbol stawiając nam wirtualną kawkę. Szczegóły pod linkiem https://tiny.pl/r4k97 lub dokonując minimalnej choćby wpłaty na zrzutkę link TUTAJ

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.