Antoni Bugajski w piątkowym felietonie na łamach Przeglądu Sportowego, przeanalizował „rok niebezpiecznego życia”. Wiele miejsca poświęcił tematowi powrotu kibiców na trybuny stadionów piłkarskich.
Temat ewentualnego powrotu kibiców na stadiony wywołuje wiele komentarzy. Głos zabierają różnego rodzaju fachowcy i eksperci, niestety również tacy, którzy nigdy na trybunach nie zasiadali. No, ale „błysnąć” trzeba, gdyż pasuje to do narracji. To tak na marginesie…
Antoni Bugajski, dziennikarz „PS”, w piątkowym felietonie pod jakże wymownym tytułem „Rok niebezpiecznego życia”, rozłożył na czynniki pierwsze kwestię braku kibiców na stadionach.
– Jeżeli w tym sezonie kibice w jakiejkolwiek liczbie w ogóle zdążą wrócić na stadiony, to oczywiście nie wcześniej niż po świętach wielkanocnych. Jeszcze miesiąc temu była wiara, że uda im się wrócić w marcu, ale trzecia fala pandemii skutecznie te nadzieje zabrała – pisze Bugajski.
– Przed rokiem liga, rozgrywki pucharowe i reprezentacyjne zostały wyłączone na długie tygodnie i miesiące. Z perspektywy czasu za wielki sukces trzeba uznać dokończenie poprzedniego sezonu, choć trwał do drugiej połowy lipca. (…) Gdy na trybuny wrócili kibice, zrobiło się w miarę normalnie – także dla ludzi oglądających ligowe spotkania w telewizji. Choćby dlatego, że już nie byli zdani na „sztuczny doping” z trybun serwowany przez nadawców, którzy najwyraźniej uznali, że mają do czynienia z ludźmi specjalnej troski, więc trzeba im „atmosferę trybun” na siłę do ścieżki dźwiękowej doklejać – czytamy w dalszej części felietonu.
– Potem niestety uderzyła druga fala i nadawcy skwapliwie wrócili do pudrowania pryszczów, w czasie meczu znowu słuchamy kiedyś tam nagranego dopingu tysięcy kibiców, nieudolnie i rozpaczliwie dopasowywa nego do przebiegu gry. Pal licho, jeżeli ktoś ma techniczne możliwości, by sobie tę absurdalną usługę wyłączyć – a nuż komuś się ona
podoba, więc niech istnieje prawo wyboru. Znacznie gorzej, jeśli telewidz jest na nią skazany. Efekt jest taki, że kibice są wpychani dowykoślawianej rzeczywistości, której realnie na stadionie nie ma – dodaje Antoni Bugajski.
Puentując ten wątek, dziennikarz „Przeglądu Sportowego” twierdzi, że powrót kibiców na stadiony leży w powszechnym interesie. Dodając jednak, że PZPN nie może liczyć na żadne, specjalne przywileje.
– Jak widać, brak kibiców na trybunach powoduje różne, także zaskakujące następstwa. Tym bardziej w powszechnym interesie leży powrót piłkarskich fanów na stadiony. Na razie wiadomo, że w przyjmowanych procedurach futbol nie może liczyć na żadne przywileje, będzie się wpisywać w kompleksowy program odmrażania polskiego sportu, nie ma mowy o drodze na skróty. Żaden działacz PZPN nie posiada takich wpływów, by spotkał się na przykład z premierem rządu i coś wyjątkowego załatwił. Był czas, kiedy zdawało się, że istotną zakulisową moc posiada Zbigniew Boniek, ale to już zamierzchła przeszłość, zatem prezes, zadając gwałt własnej naturze, taktycznie cofnął się do dalszego szeregu, z korzyścią dla sprawy – podkreśla Antoni Bugajski.
Źródło: Przegląd Sportowy
Czytaj też:
- Kolejny były gracz Wisły Kraków dołączy do Wieczystej
- Kowalczyk „ma bekę” ze Szczęsnego i jego „kościoła”
- Losowanie Euro 2025 kobiet. Podział na koszyki
- Szalona radość Ewy Pajor po historycznym awansie (WIDEO)
- Tak Michał Probierz podsumował rok w wykonaniu reprezentacji Polski. Te same frazesy co zawsze
Możesz wesprzeć działalność portalu Galaktyczny Futbol stawiając nam wirtualną kawkę. Szczegóły pod linkiem https://tiny.pl/r4k97