test

Puchar Brazylii. Czy to największy „wałek” w historii piłki?

Utrudnianie życia zawodnikom drużyny przeciwnej to część futbolu, którą kibice praktykują od lat. Strzelanie fajerwerkami pod oknami hotelu, gwizdy na trybunach czy nawet obrzucanie autokaru kamieniami nikogo już nie dziwi. Jednak brazylijski futbol to swoisty styl życia. Napisałem dla Was ostatnio historię bogatego rolnika który „utopił” 200 tys. dolarów. Jednak dzisiejszy artykuł przedstawia jeszcze większy hit. 

Środa wieczór, spotkanie pierwszej rundy pucharu Brazylii. Drużyna Juazeirense podejmuje u siebie Sport Recife. Różnica klas jest znaczna, bowiem gospodarze grają na czwartym poziomie rozgrywkowym natomiast goście w tamtejszej Serie A. Większość ludzi obserwujących ten mecz jest przekonana o bezproblemowym zwycięstwie przyjezdnych. Jednak tego co wydarzyło się w tym meczu, nie mógł przewidzieć nikt. 

Juazeirense już w 2 minucie sensacyjnie objęło prowadzenie, jednak nie cieszyło się nim długo, bowiem już po 20 minutach przegrywało 1:2. Kwestia czasu było to kiedy Sport Recife przypieczętuje swoją przewagę kolejnym golem. Jednak nim doszło do zamknięcia meczu… uruchomiły się zraszacze. Widywano już takie sytuacje, błąd systemu, zdarza się. Jednak woda pojawiała się wyłącznie w momentach gdy drużyna gości prowadziła kolejną akcję ofensywą. Ktoś urządził sobie brazylijską odmianę śmigusa- dyngusa, jednak bawiąc się tylko z jedną drużyną. Sytuacja powtarzała się bowiem w dalszej części spotkania.

Brzydka zagrywka okazała się skuteczna, bowiem drużyna  Juazeirense złapała wiatr w żagle i w drugiej połowie zdołali wyjść na prowadzenie. Wtedy zaczął się cudów ciąg dalszy. Najpierw wybito piłkę poza boisko i okazał się, że nie ma żadnego chłopca do podawania piłek. Ba! Nie było nawet dodatkowych piłek! 

Zawodnicy faworyta byli wściekli, ponieważ czas uciekał, wynik niekorzystny a piłek brak! Niedługo później na murawę wjechała karetka, która tak po prostu zaparkowała w polu karnym. Nikt nie zamierzał znieść z boiska poszkodowanego zawodnika, opatrywano go w polu karnym, zyskując tym samym kolejne cenne minuty…

Sędzia doliczył  11 minut. Recife pomimo przeciwności losu oraz nieczystych zagrywek rywala za wszelką cenę szukało wyrównującej bramki. Naciskali coraz mocniej gdy nagle… zgasły światła na stadionie! Tak, ktoś postanowił w taki sposób powstrzymać szarżujących zawodników Recife. Sędzia tego spotkania nie zamierzał jednak w ten sposób zakończyć zawodów. Ponieważ sprawa wyniku była nadal otwarta, a gospodarze zapewnili, że awaria zostanie usunięta, arbiter zdecydował się zaczekać z zakończeniem meczu. 

Czekał i czekał, aż na zegarze pojawiła się… 191 minuta a nad stadionem nadal panowała ciemność. W końcu zdecydował się zakończyć ten kabaret, ale smród po tym meczu będzie się ciągnął jeszcze długo.

Juazeirense czuje się zwycięzcą tego spotkania, ponieważ w momencie jego zakończenia prowadzili. Sport Recife apeluje o rozegranie tych kilu brakujących minut, licząc na cud i odwrócenie losów spotkania. Cała Brazylia jest zażenowana nieuczciwymi zagrywkami gospodarzy. 

Jaki będzie koniec tego absurdu? Czas pokaże. 

Czytaj też:

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.