Free Kick. Special Dzban

Bayern Monachium przerżnął mecz z Eintrachtem, PSG z Dijonem, Barcelona z Levante i pomyślałem sobie, że piłka nożna to jednak piękny sport. Bo te drużyny teoretycznie słabsze mogą odnieść zwycięstwo z wyżej notowanymi potentatami europejskimi. Tak samo jest w życiu, ponieważ niepowodzenie nie musi od razu oznaczać definitywnej porażki na każdej płaszczyźnie, nawet gdy grunt pod nogami się osuwa i sufit wali się na łeb.

Pamiętacie dwumecz Pucharu UEFA pomiędzy Groclinem Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski a Herthą Berlin? Na papierze to berliński zespół był faworytem, ale Groclin sprawił przyjemną niespodziankę, ogrywając ich 1:0 przed własną publicznością. Później polska ekipa wyeliminowała naszpikowany gwiazdami Manchester City, ale mi ani gol Sebastiana Mili, ani trafienie Grzegorza Rasiaka nie sprawiło takiej frajdy, jak spotkanie z pewnym człowiekiem w podróży z Rzeszowa do Białegostoku.

Akcję bramkową w potyczce z Herthą zainicjował szarżujący na lewej flance Piotr Piechniak. To on odważnie zszedł do środka, po czym uderzył w kierunku bliższego słupka bramki strzeżonej przez Gabora Kiralya. Węgier sparował strzał skrzydłowego Groclinu, a resztę znacie: do futbolówki dopada Andrzej Niedzielan, podaje do Rasiaka i ten pakuje piłkę do siatki. Wspominam ten okres, ponieważ wiele lat później (w 2014 roku), kiedy wracałem PKS-em bezpośredniego połączenia na linii Rzeszów-Białystok, poznałem niezwykle interesująca postać, a mianowicie teścia Piotra Piechniaka.

Wiem, że większość odbiorców artykułu turla się teraz ze śmiechu, ale zrozumcie. Dziewięć godzin wartościowego dialogu na tematy futbolowe z teściem faceta, który walnie przysłużył się zwycięstwu nad Berlińczykami, jest dla mnie istotniejsze niż fotografia z koncertu obok Krzysztofa Krawczyka, czy wyjałowione zdjęcie z blogerką modową wprost z egipskich wakacji w Koszalinie. Ja tam akurat spędziłem tegoroczne w Egipsie, nawet sześć bajecznych tygodni. Kolano plus piszczel, jednak będę żył i jeszcze odrobinę was poirytuję. Była pięta Achillesa, jest piszczel Połuszańczyka. Jakie czasy, taki heros.

Niko Kovać poleciał ze stołka szkoleniowca Bayernu. Wiedziałem, że ten nieunikniony dzień nastąpi. W najśmielszych koszmarach nie przypuszczałem, że to kiedyś powiem, ale… Jerzy Brzęczek przy Chorwacie wypada na geniusza. Facet starał się robić z siebie super-specjalistę, jakby ukończył Harvard, natomiast piłkarzy przygotował do sezonu, że przypominali zespół Hogwartu. I nie mam tutaj na myśli, żadnej – pomijając Lewandowskiego, Neuera oraz przebłysk Gnabry’ego – magicznej zdolności. Raczej zgraję chłopców poprzebieranych za zawodników najwspanialszego niemieckiego klubu na mapie piłkarskiej Europy, którzy zarabiają pieniądze nieadekwatne do chociażby osiąganych rezultatów.

„Lewy” trochę się wyłamał. On wolał przebrać się z żoną na imprezę z okazji Halloween, a na murawie pozostać panem piłkarzem z krwi i kości. Oczywiście, szybko dotarło do niego, że to nie przystoi człowiekowi krzewiącemu wartości chrześcijańskie. Niektórzy pozbawiali go obywatelstwa, znaleźli się też tacy, co żądali natychmiastowego wydalenia go z reprezentacji Polski, czego komentować nie będę. Odnośnie Halloween: mówimy, że to pogańskie święto. Dosyć ryzykownie postawiona teza, skoro za niespełna miesiąc będziemy lać wosk celem wróżenia przyszłości przy Andrzejkach. Tzn. kto wosk, ten wosk.

Poszukiwania nowego trenera Monachijczyków trwają. Ja z punktu mianowałbym do pełnienia tej zaszczytniej funkcji Kingę Młynarską. Recenzentka książek, miłośniczka poezji, twórczyni ponad ośmiuset opinii literackich. Kobieta zjadła zęby na słowach, połykając przy tym wyrażenia językowe, trawiąc z niespotykaną łatwością zbiory wierszy, pełniąc rolę mediatorki pomiędzy autorem a odbiorcą. I wiecie co? Ona tyle tego skonsumowała, że myślałem sobie: „Na sto procent ma już problem z poetycką oraz prozaicką nadwagą”. Wierutna bzdura! Kinga nadal – wierzcie mi lub nie – trzyma linię. Szyk, klasa, styl.

Dlaczego wspominam o Kindze? Po pierwsze: nie mamy tyle czasu antenowego. Po drugie: ona zawsze mnie pozytywnie zaskakiwała. Ta fenomenalna koneserka sztuki słowa pisanego nie tylko poświęciła swój bezcenny czas na literaturę, ale przede wszystkim utwierdziła mnie w przekonaniu, że piłka nożna jest wierszem. Budowanie składni (formacje taktyczne), przesiąkanie rymem (porozumienie między zawodnikami), umiejętne kreowanie powtórzeń (jeśli to funkcjonuje, zagrajmy jeszcze raz klepką!). Młynarska z powodzeniem mogłaby aplikować na stanowisko szkoleniowca Bayernu Monachium. W końcu ma za sobą epizod w roli kapitana szkolnej reprezentacji futbolowej. Lepsza kandydatka niż Jose Mourinho, który wydałby ze dwieście milionów euro na transfery i uciekł z podkulonym ogonem trwonić hajs gdzie indziej. „The Special Dzban”.

Właśnie! Ciekawi mnie, jakie będzie słowo roku, bo w ubiegłym był „dzban”. Cała Polska już wstrzymała oddech, nie mogąc doczekać się ostatecznego werdyktu. Myśmy również dawniej na osiedlu wybierali, lecz najlepszy tekst ostatnich dwunastu miesięcy. Moja ulubiona fraza z tych, które zapamiętałem brzmiała: „Dzień dobry, poproszę napój o smaku wiśniowym i dwa kubeczki niegazowane”. Rehabilitacja w toku. Tak naprawdę nie jestem już pewien, czy poradzę sobie w życiu. Na Twitterze przestała mnie śledzić jedna osoba, trzy na Facebooku usunęły mnie z listy znajomych. Prywatna klęska… czasów. Wolę z kimś, z kim mi nie po drodze, podążać przez życie, niż z osobą co kroczy tym samym szlakiem udawać, że idę. Strzała, mistrzowie!

Mateusz Połuszańczyk

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.