Historie prawdziwe. „Kasę wzięliśmy, ale my wam sami gola nie strzelimy”

Oglądając perełkę polskiej kinematografii film „Piłkarski Poker” przypomina mi się wiele historii z tamtych czasów. Część z nich zasłyszanych od osób postronnych, inne od świadków zdarzeń, są też takie, których wówczas „dotknąłem” sam. Dziś, przy okazji, spowiedzi Grzegorza Szeligi, który przyznał się do sprzedania meczu dla Legii Warszawa, gdy w 1993 był piłkarzem Wisły Kraków, przypomnę artykuł sprzed kilku miesięcy.

Bardzo dobrze pamiętam jak 30-40 lat temu korupcja obecna była w polskim futbolu od C-klasy po najwyższy szczebel rozgrywek. „Kopałem się wówczas w czoło” jako zawodnik, nigdy nie mówiąc o sobie „piłkarz”, jak to obecnie nazywają siebie, pożal się Boże, kopacze gały.

Im niżej, tym bardziej komicznie wyglądał korupcyjny proceder. A to skrzynka wódki wręczona rywalom, a to „bajlando” dla sędziów do białego rana w klubowym „biurze”. Takich opowiastek z życia, a raczej z boiska wziętych, znam setki. Dziś chcę przedstawić jedną z nich. Po prawie 30 latach, brzmi ona jak tragikomedia. A z drugiej strony, tak z przymrużeniem oka, pokazuje jak operatywni byli ówcześni zawodnicy (oni są bohaterami). Nie było „internetów”, komórek, messengerów czy innych „skejpów” – a wszystko „dało się załatwić”.

Oczywiście nazwiska nie padną, nazwy klubów też pozostawię w tajemnicy.

***

Początek lat 90. Poziom rozgrywek odpowiadający obecnej III lidze. Zespół X po sromotnej porażce w niedzielę, powiedzmy na 5 kolejek przed końcem sezonu, znalazł się w głębokiej d***, czytaj zagrożenie spadkiem. Grupa młodych gniewnych w poniedziałek postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i … pozbyć się trenera oraz ukrócić sobiepaństwo starych repów. Delegacja młokosów udała się do prezesa. Jeden z tych małolatów był ulubieńcem i oczkiem w głowie „szefa” klubu, który przychylił się do wniosku buntowników.

We wtorek zajęcia prowadził już nowy szkoleniowiec, a starszyzna drużyny została „zaorana”. Władzę w zespole przejęła grupa „rewolucjonistów”. Zmiana na stanowisku trenera okazała się z gatunku tych „zamienił stryjek siekierkę na kijek”, ale to inna historia.

Nadchodził kolejny mecz, niestety z rywalem Y z czołówki tabeli. Nie było raczej szans na dobry wynik, tym bardziej, że przeciwnik miał przyjechać wzmocniony kilkoma graczami z pierwszego zespołu.

Burza mózgów (a były tęgie) małolatów i zapadła decyzja: Szukamy dojścia. Udało się, ale dopiero przed samym meczem. Krótka rozmowa, okazało się, że zawodnikom zespołu Y kompletnie nie zależy na wyniku. Ustawiono się na remis, aby nie wzbudzać za mocno podejrzeń.

Wraz z gwizdkiem sędziego rozpoczął się cyrk Monty Pythona. Drużyna Y strzeliła gola, zgodnie z umową, a wtedy zespół X ruszył do falowych ataków. Kibice przecierali oczy ze zdumienia, a na trybunach niósł się szmer: To jednak poprzedni trener ich blokował, patrzcie jak te małolaty zapierd***.

X atakowali, ale gola nie było. Słupki, poprzeczki, cudowne rozstępowanie się obrońców drużyny Y, wtajemniczony boczny arbiter puszczał wszystkie spalone. I.…nic.

Wreszcie w drugiej połowie, do ulubieńca prezesa klubu X, podbiegł jeden z zawodników gości i wypalił: Kur***, kasę wzięliśmy, ale my wam sami bramki nie strzelimy. Jak nic nie ukłujecie, po meczu hajs oddamy. Chcemy być uczciwi.

Info poszło dalej po boisku i chyba usłyszał je sędzia główny (tak wieść gminna niesie) … z litości dyktując rzut karny dla X. Ekstaza wśród zawodników, na trybunach szaleństwo. Przed strzałem bramkarz zespołu Y poinformował egzekutora, w który róg „pójdzie” i.… poszedł, ale napastnik gospodarzy tak się podjarał, że strzelił… jak najbardziej w przeciwny, ale niecelnie.

Konsternacja, załamka, lipa. Jednak od czego operatywność. Mózg całej operacji na szybko podbił stawkę w rozmowie z kapitanem Y i.… w jednej z ostatnich akcji, wspomniany już bramkarz wypuścił piłkę z rąk wprost pod nogi jednego z graczy gospodarzy. Ten mając przed sobą pustą bramkę, z odległości 3 metrów trafił… w słupek. Na szczęście futbolówka odbiła się w taki sposób, że wpadła do sieci.

Radość, euforia, remis 1:1. Kibice szczęśliwi, że odmieniony zespół X przełamał złą passę, a do tego zagrał bardzo dobry mecz.

Jak było w rzeczywistości, wiedzieli tylko wtajemniczeni… a teraz już i Wy też.

***

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.