Orzeł Grzegorzew już w niedzielę 22 sierpnia rozpocznie rozgrywki czwartej grupie wielkopolskiej klasy okręgowej. O aktualnej sytuacji w klubie, opowiedział Maciej Rosiak, kierownik drużyny.
Orzeł w pierwszym meczu sezonu spotka się na własnym stadionie z zespołem MKS-u Dąbie. W zespole z Grzegorzewa doszło do roszad personalnych w kadrze. Drużynę opuściło kilku graczy, są również nowe twarze.
– W najbliższa niedzielę zainaugurujemy nowy sezon. Na otwarcie zagramy derby powiatu kolskiego z MKS Dabie – spadkowiczem z 5. Ligi Pomimo kilku transferów wychodzących, udało się również wzmocnić kadrę. Popracowaliśmy i udało się pozyskać czterech chłopaków. z czego trzech to mieszkańcy gminy Grzegorzew. co niezmiernie nas cieszy – mówi Maciej Rosiak.
– Trener Andrzej Sobański jest zadowolony z transferów i sam powtarza, że kadra została uzupełniona wartościowymi zawodnikami. Każdy z nich może wskoczyć z marszu do wyjściowego składu, co jeszcze bardziej podniesie poziom rywalizacji w zespole. Miejmy nadzieję, że przełoży się to na jakość gry – dodaje kierownik Orła.
Odeszli z klubu:
Damian Nykiel (Górnik Konin – wypożyczenie)
Krzysztof Biliński (Straszkovia Straszków)
Łukasz Kawczyński (LZS Sparta Barłogi – wypożyczenie)
Adrian Osiński (GKS Osiek Wielki)
Bartosz Materla (nie wznowił treningów)
Przybyli:
Kamil Szurgot (LZS Sparta Barłogi)
Marcin Stańczyk (Victoria Grabów)
Kacper Kubicki (MKS Dąbie)
Daniel Szkudlarek (MKS Dąbie)
***
Maciej Rosiak tuż przed startem nowego sezonu zadaje sobie pytanie jaki on będzie? Na jaki wynik stać zespół z Grzegorzewa w nadchodzących rozgrywkach? W jednej z poprzednich rozmów Maciej przekonywał, że kibice zobaczą nowego, odmienionego Orła. Jak zatem wygląda sytuacja w klubie na kilkadziesiąt godzin przed pierwszym meczem sezonu 2021/2022?
– Jaki będzie nowy sezon? Zobaczymy, cieszymy się, że organizacyjnie dajemy radę, ale jest coraz ciężej. Z naszej ligi przed startem rozgrywek wycofały się dwa zespoły. Przykro się na to patrzy. Niestety wojewódzkie związki nie ułatwiają sprawy. Pomijając wszystkie opłaty stałe, to grupy dziecięce mają coraz dalsze wyjazdy, znacznie rosną koszty. Na przykład „Młodzik” jedzie blisko 70 km na mecz 1,5h. Dodatkowo rozgrywają dwa razy więcej spotkań, dwukrotnie więcej płacimy wtedy za sędziów – mówi Maciej Rosiak.
– Mam wrażenie, że czasami o nas się nie myśli. Sprzedaje się wszystko pod hasłem dobrego szkolenia, a nasze budżety nie są z gumy. Gdy rozgrywki były zawieszane przez COVID, to byliśmy amatorami. Jak przychodzi do wymogów i opłat traktuje się nas niemal jak zawodowców. Zresztą, jak kazali później grać co trzy dni, to też nikt nie patrzył, że to są amatorskie kluby. Zaczyna brakować logiki w tym wszystkim – podkreśla rozgoryczony działacz.
– To jest głos z lokalnego klubu, który każdego dnia walczy o utrzymanie się na powierzchni przy zachowaniu odpowiedniego poziomu sportowego i organizacyjnego – podsumowuje Maciej Rosiak.
Kolejny głos z małego klubu, który dowodzi, że nie jest tak pięknie, jak próbuje się nam to wmówić przemówieniami i krasomówczymi opowieściami rodem z baśni Andersena. Pozostaje mieć nadzieję, że nie tylko Orłowi uda się z sukcesem zakończyć walkę o „utrzymanie się na powierzchni”.
- Wyścig o tytuł w Premier League wkroczył na ostatnią prostą. Czas na piłkarski weekend z Viaplay!
- PKO BP Ekstraklasa. Komunikat Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN
- Goncalo Feio nie traci wiary. „Póki jest szansa, wierzę w mistrzostwo Polski”
- Bundesliga wchodzi w decydującą fazę sezonu. Wszystkie mecze kolejki na Viaplay
- Adrian Siemieniec przed piątkowym meczem Jagi. „Rozmawiamy z drużyną o tym, żeby głowy były nastawione na osiągnięcie celu”
