W sobotnim meczu dolnośląskiej klasy A doszło do skandalicznych scen. Lechia Piechowice podejmowała Czarnych Strzyżowiec. Pod koniec spotkania nagle jeden z zawodników zespołu gości dwukrotnie uderzył sędziego. Mecz został przedwcześnie zakończony, a sprawą zajmie się Dolnośląski Związek Piłki Nożnej.
W sobotnim spotkaniu pierwszej grupy jeleniogórskiej klasy A Lechia Piechowice na własnym boisku rywalizowała z Czarnymi Strzyżowiec. Zespoły w ligowej tabeli dzieliły zaledwie trzy punkty. Na kilka minut przed końcem meczu gospodarze prowadzili już 2:0 i wszystko wskazywało na to, że dowiozą prowadzenie do ostatniego gwizdka arbitra. Doszło jednak do nieprzwidzianych wydarzeń.
O zdarzeniu informuje na swojej stronie na Facebooku Kolegium Sędziów Jelenia Góra. W 86. minucie doszło do skandalicznej sytuacji. Jeden z zawodników naruszył nietykalność cielesną sędziego Mirosława Postępskiego. Zarząd wspomnianego kolegium wydał komunikat, w którym czytamy:
– Sędzia prowadzący zawody został uderzony dwukrotnie w okolice twarzy przez jednego z zawodników Czarnych Strzyżowiec. W 86. minucie zawody zostały przerwane w związku z zaistniałą sytuacją.
Sędzia meczu Lechia Piechowice – Czarni Strzyżowiec nie czuł się bezpiecznie i podjął decyzję o zakończeniu spotkania. O sprawie poinformowany został Przewodniczący Kolegium Sędziów Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej, który zapewnił pomoc prawną arbitrowi.
Jak informują sędziowie z KS Jelenia Góra, uderzenie arbitra znajdzie swój finał w sądzie:
– Sprawa zostanie zgłoszona do sądu z powództwa cywilnego przeciw winnemu zawodnikowi. Pokrzywdzony sędzia poddał się obdukcji oraz zgłosił sprawę na policję.
***
- Kiedyś czołowy pomocnik Ekstraklasy. Dziś strzela gole w…. Indonezji (WIDEO)
- Majówka z piłką nożną. Telewizyjny rozkład jazdy
- Wyjątkowa oferta Viaplay! Kup 12-miesięczną subskrypcję pakietu ‘Total’i ciesz się 3 pierwszymi miesiącami za darmo
- Kibice Pogoni i Wisły grożą bojkotem finału Fortuna Pucharu Polski! Ultimatum dla PZPN!
- Kto wygra Ekstraklasę? Ekspert wyliczył, matematyka nie kłamie