Radosław Kałużny, 41-krotny reprezentant Polski, zabrał głos w sprawie braku powołania Rafała Gikiewicza do kadry narodowej na wrześniowe zgrupowanie.
Nie milkną echa rozmowy Rafała Gikiewicza z „Kanałem Sportowym”, w której bramkarz Augsburga stwierdził: – Dowiedziałem się w klubie, że jestem w szerokiej kadrze, a nie dostałem telefonu czy nawet SMS-a. Trochę to jest dla mnie dziwne, ale trudno.
Mimo wcześniejszych deklaracji, że nie będzie już poruszał tematu braku powołania do reprezentacji Polski, bramkarz znów wsadził kij w mrowisku, wywołując wiele komentarzy w środowisku. Głos postanowił zabrać były kadrowicz i piłkarz m.in. Bayeru Leverkusen Radosław Kałużny. Jak to ma w zwyczaju, nie zamierzał gryźć się w język.
– Gikiewicz mógłby coś nachrzanić. Ma niewyparzony język i lubi publicznie wywołać ferment. Nie powołując go, selekcjoner niczym nie ryzykuje. Narzekanie, że choćby SMS-A nie dostał od sztabowców kadry, to już jest kpina. Facet grubo po trzydziestce wypłakuje się w mediach. Słuchaj, wyślę ci wiadomość, nawet dziesięć. Co ci to da? Graj swoje, zbieraj brawa, ciesz kibiców swojego klubu i staraj się pokazać, że na kadrę zasługujesz. A nie żalisz się w mediach – powiedział w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”.
– Nie ma co czarować – na przeszkodzie stanął zapewne jego charakter. Że potrafi być zakałą grupy, że ma niesforny charakter, że jest niespecjalnie koleżeński, że drażni swoją osobowością, sposobem bycia. Tego typu historie słyszałem z okolic reprezentacji. W niej nikt nie zamierza umierać za powołanie Gikiewicza, wstawić się za nim publicznie – podkreślił Kałużny.
Źródło: Przegląd Sportowy