Jak pandemia koronawirusa wpłynęła na kluby z Niższych Lig?

Pandemia koronawirusa odcisnęła piętno na wszystkich dziedzinach życia. Jej skutki odczuły, w różny sposób, również polskie kluby występujące na niższych szczeblach rozgrywkowych.

Temat pandemii w Niższych Lig został rozłożony na czynniki pierwsze wielokrotnie. Przeprowadzano ankiety, organizowano protesty przeciwko zamykaniu boisk, czy próbowano wpłynąć na ówczesnego prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka, który całe niższoligowe towarzystwo miał po prostu w… „głębokim poważaniu”.

Nie da się ukryć, że pod płaszczykiem pandemii część klubów, kolokwialnie mówiąc, pozałatwiała swoje interesy. Otwarcie deklarowano w wielu miejscach w kraju, że zawieszenie czy odwołanie rozgrywek było dopustem bożym. Większość jednak chciała grać, stawiając sport na pierwszym miejscu. Jak było, nie trzeba nikomu przypominać.

Polski rząd niedawno ogłosił zakończenie pandemii w naszym kraju. Czas więc na podsumowanie tego okresu w Niższych Ligach. O to jak koronawirus wpłynął na funkcjonowanie amatorskich klubów zapytałem prawie stu działaczy. Niestety, odpowiedziała mi tylko ich znikoma część.

FC Aquila Szczecin (zachodniopomorska Klasa A, gr. trzecia): Pandemia rozjebała nam całą pracę w klubie, chociaż żaden trener ani zawodnik nie umarł, ani nawet nie leżał w szpitalu. Najpierw musieliśmy się kryć z treningami po lasach, potem musieliśmy dzielić zespoły na małe grupki i to gdzieś na orliku, bo na normalnym boisku był zakaz. Połowa zawodników zrezygnowała całkiem z gry, bo pracowali w korporacjach, gdzie im zakazali kontaktów poza pracą. Nie objęła nas żadna tarcza, za to mieliśmy dodatkowe wydatki na środki i sprzęt do dezynfekcji rąk, piłek i pomocy treningowych i na przejazdy (z uwagi na ograniczenie ilości osób w autach). Nie mówiąc już o tym, że po zmniejszeniu ograniczeń wszystko wyglądało jak z Monty Pythona, maseczki na ławce rezerwowych i w „sędziówce”, ale na boisku już nie. Kibice pochowani po krzakach, bo mecze bez udziału publiczności. Albo poprzebierani w kamizelki „ochrona” i „prasa”. A do tego policja pilnująca, czy wszyscy przestrzegają obostrzeń.

Perły Lublin (IV liga kobiet, grupa lubelska): Pandemia znacząco utrudniła funkcjonowanie klubu, a w niektórych aspektach dalej utrudnia np. wzrost cen i skasowane połączenia komunikacyjne, przez co zawodniczki Akademii mają problemy z dojazdami na treningi i mecze. Mocno odczuliśmy trudności z dostępnością miejskich obiektów oraz zawirowania w rozgrywkach (odwoływane i przekładane mecze), kadra meczowa niejednokrotnie cierpiała przez kwarantanny, ale dość szybko się pozbieraliśmy i z całą pewnością jesteśmy silniejszym i lepiej zorganizowanym klubem niż przed pandemią.

LKS Leńcze (Klasa A, Wadowice I): U nas sytuacja taka ze musieliśmy powołać grupę 12 zawodnik. Inaczej musielibyśmy odciąć wszystkich „zewnętrznych kopaczy” i grać tym co mamy. Prawdopodobnie byłby to duży zjazd jakościowy drużyny. Plus jest taki ze mamy kilkanaście osób, które miesięcznie nas wspierają drobnymi wpłatami co pozwala nam bez fajerwerków, ale na stabilne funkcjonowanie klubu. Grupa #12zawodnik bardzo nam pomogła. Było oczywiście kilka kolejek, gdzie musieliśmy grać mecze co kolejkę w innym składzie z powodu choroby wielu graczy.

Paweł Danielak, prezes MKS Szczawno-Zdrój (Klasa okręgowa Wałbrzych): Na początku było zdecydowanie ciężej, niż w późniejszej fazie pandemii. Musieliśmy przygotować się do nowych wymogów, były momenty, gdzie zamykano hale i boiska sportowe, czego efektem były odwoływane treningi, czy przedwcześnie zakończony sezon. Z tygodnia na tydzień musieliśmy monitorować komunikaty wypływające z rządu, które informowały o nowych obostrzeniach, a w późniejszej fazie o ich znoszeniu. Nie obyło się również bez wizyty Straży Miejskiej i Policji podczas jednego z treningów, której celem było sprawdzenie wszystkich obowiązujących w tym czasie wymogów covidowych. To wszystko sprawiło, że każda osoba działająca na rzecz klubu miała trochę więcej obowiązków, jednak z pewnością najbardziej odbiło się to na samych zawodnikach, którzy nie mogli przejść normalnego cyklu przygotowań, co oczywiście wpłynęło na ich formę w późniejszym czasie. Z czasem przywykliśmy już do pewnych rzeczy i nauczyliśmy się funkcjonować tak, jak przed pandemią. Na stadiony wrócili kibice, a to przecież dla nich gramy. Cieszymy się, że to wszystko już „chyba” za nami i teraz będziemy mogli wrócić do normalności sprzed pandemii. Niestety, w związku z całą tą sytuacją do klubu wpłynęło mniej środków finansowych od sponsorów i teraz potrzebny jest czas, aby to odbudować. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, bowiem wiele firm przez pandemię musiało „zwinąć” swoje interesy. Na szczęście nie jest tak źle, że musielibyśmy zakończyć swoją działalność, co nie ominęło kilkunastu klubów z całej Polski. Teraz skupiamy się na dokończeniu rundy i już niedługo będzie trzeba pomyśleć o celach i planach na kolejny sezon.

Dawid Wyremblewski, członek zarządu GKS Jaraczewo (Klasa okręgowa, piąta grupa wielkopolska): Z pandemią koronawirusa mierzyliśmy się przez dwa lata. Dla wszystkich było to całkowicie nowe doświadczenie. Odwołanie rundy wiosennej w 2020 r. z całą pewnością było sprawiedliwe dla wszystkich i wówczas pożądane. Dla nas oznaczało awans do klasy okręgowej, czyli teoretycznie sukces. Jednak w piłce amatorskiej, a szczególnie dla klubu grającego przed takimi kibicami jak GKS, to nie było najważniejsze. Nie mogliśmy bowiem spędzać wspólnie czasu, czy przeżywać z naszymi fanami emocji podczas meczów. Z punktu widzenia rozwoju sportowego, brak drugiej rundy w klasie A przełożył się na braki w doświadczeniu w pierwszym sezonie ligi okręgowej dla wielu naszych zawodników. Kolejne fale pandemii to już niestety wiele niezrozumiałych i niekonsekwentnych decyzji władz, na czele z tą, która pozwalała na przygotowania i trenowanie klubom płacącym swoim zawodnikom, pozbawiając takiej możliwości takich jak my, czyli grających dla satysfakcji i radości. Jednak daliśmy sobie radę w tej sytuacji. Dla GKS bardzo dziwną sytuacją było rozgrywanie meczów przy pustych trybunach, jednak naszych kibiców nie powstrzyma nic i wspierali nas zza płotu. Z punktu widzenia finansowego, żaden z naszych sponsorów nie wycofał się ze współpracy, a co najważniejsze sponsor strategiczny, czyli Gmina Jaraczewo utrzymała dotacje klubu na wcześniejszym poziomie. Z dzisiejszej perspektywy najważniejsze, że wszyscy przeszliśmy przez ten okres z mniejszymi lub większymi problemami, ale jednak w zdrowiu. Dzisiaj jesteśmy razem i patrzymy optymistycznie w przyszłość. Natomiast pandemię traktujemy jako okres nauki zarządzania w sytuacji kryzysowej.

Paweł Bochniak, prezes Strzelca Chroberz (Klasa B Kielce II): W początkowym etapie ,koronawirus bardzo wpłynął na nasz klub. Ciężko było prowadzić zajęcia, nie było nic wiadomo w jakim kierunku się to potoczy.  Jeśli chodzi o seniorów, to może nie było tak wielkiego problemu, ale najbardziej sytuacja pandemiczna wpłynęła na nasze zespoły młodzieżowe i dziecięce. Z racji prowadzenia zajęć na obiektach szkolnych, musieliśmy się dostosować do ograniczeń, które dotyczyły szkół. Najstarsza grupa trenowała tak jak seniorzy. Po przerwie pandemicznej, gdy wszystko zaczęło wracać do normy, musieliśmy w zasadzie zaczynać budowanie zespołów dziecięcych od początku. Po stabilizacji sytuacji epidemicznej można zauważyć duże zainteresowanie zajęciami oraz wszelką formą aktywności. Jeśli chodzi o finanse, to ponieważ zawsze byliśmy na tej płaszczyźnie bardzo aktywni w pozyskiwaniu firm i instytucji wspierających, to w zasadzie nie odczuliśmy negatywnych skutków pandemii. Duża w tym zasługa również naszych zawodników, którzy są prawdziwymi pasjonatami piłki nożnej, a co za tym idzie nie pobierają zupełnie żadnego wynagrodzenia czy też ekwiwalentów za grę, dojazdy itp. Mało tego, wiele dają też od siebie na działalność klubu. Z optymizmem patrzymy na rundę wiosenną i kolejne sezony.

Artur Mazur, wiceprezes zarządu GKS Czarni Jaworze (Klasa okręgowa, piąta grupa śląska): Uważam, iż tak jak u wszystkich, pandemia koronawirusa w pewien sposób odcisnęła swoje piętno także i na naszym klubie. Kilku sponsorów postanowiło się z nami pożegnać, gdyż – co oczywiste – szukają cięć kosztów, a jak wszyscy zdajemy sobie sprawę, na reklamie najłatwiej można przyoszczędzić. Do momentu wybuchu pandemii, nasz klub rok rocznie organizował pikniki sportowe. Niestety, zarówno w 2020, jak i 2021 roku musieliśmy z tych imprez zrezygnować. Na całe szczęście nie zdecydowaliśmy się na podjęcie radykalnych kroków, czyli wycofywania naszych zespołów z rozgrywek piłkarskich. Jedyną drużyną, której już w klubie nie posiadamy, a funkcjonowała w Jaworzu do 2019 roku, to zespół rezerw. Jednak powodem niezgłaszania wspomnianego zespołu do zmagań w Klasie B Bielsko-Biała nie był zły stan finansowy klubu, a braki kadrowe. Poza tym innych złych czynników pandemii w naszym klubie nie odnotowaliśmy. Nadal staramy się funkcjonować, tak jak to było we wcześniejszych latach.

***

Tyle klubowi działacze. Niestety obraz jest zawężony, gdyż zaledwie kilka osób zdecydowało się odpowiedzieć. Cisną się na usta gorzkie słowa komentarza, jednak zachowam je dla siebie.

Dodam tylko, że po analizie powyższych wypowiedzi, zadaję sobie jedno pytanie: Jeżeli jest tak dobrze po zakończeniu pandemii, dlaczego było tak źle podczas jej trwania?


Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.