Maciej Zieliński wspomina, poleca i wieszczy złote czasy wrocławskiemu sportowi. „Exposito to łowca… Koszy!” [WYWIAD]

Gdybym brał udział w teleturnieju „Jeden z Dziesięciu”, na pytanie, kto chce porozmawiać z legendą basketu, odpowiedziałbym: „Maciej Zieliński na siebie proszę”. Z tym jegomościem można, jak w speedwayu, zrobić coś na lewo i na czarno. Podobno funkcjonariusze CBŚ podejrzewali byłego lidera koszykarskiej grupy Śląsk o liczne Napadanie, Ciosy, Wtemy i Sztosy. Słusznie, gdyż ten łotr uczestniczył też w przekręcie gitarowym na światową skalę. Oskarżenie dotyczy pobicia rekordu Guinnessa.

Maciej Zieliński specjalnie dla Galaktycznego Futbolu


Jednak dowcipasy na bok, gdy na estradę dialogów niekontrolowanych przez żadną cenzurę wkracza „Mały”. To przydomek Macieja Zielińskiego z dawnych czasów, do których dzisiaj częściowo nawiążemy. Nasz galaktyczny gość to przede wszystkim ikona koszykarskiego Śląska Wrocław. „Zielony” sięgnął po 12 medali PLK, wliczając osiem mistrzowskich tytułów. Oprócz tego sześciokrotnie zdobywał Puchar Polski i dwa razy Superpuchar.

Na co dzień zajmuje się m.in. cateringiem, prowadzeniem zajęć z zakresu basketu do spółki z Kamilem Chanasem czy komentowaniem – głównie sportowej – rzeczywistości. Dodatkowo czyta, bo lubi oraz ponad wszystko sympatyzuje z klubem, który jest dla niego całym życiem. Człowiek-orkiestra, a raczej człowiek-kapela. Zapraszamy do lektury!

Mateusz Połuszańczyk: Co znaczą dla Macieja Zielińskiego słowa: „To jest Twój klub”?

Maciej Zieliński: Dla mnie to stwierdzenie oznacza WKS Śląsk. To klub, któremu poświeciłem całą sportową karierę i który dał mi wszystko jako sportowcowi, ale również kibicowi. To prawdziwy dom dla nas sportowców, trenerów, działaczy oraz wszystkich pracowników. Wspólnie, dzień po dniu, tworzymy wielkość WKS-u. To nasze życie!

Gdybyś dziś stanął przed wyborem, czego byś sobie życzył: mistrzostwa piłkarskiego Śląska czy ustabilizowania gry i medalu sekcji koszykarskiej?

Oj, to bardzo trudne pytanie, ciężkiego kalibru. Aczkolwiek wiem, że WKS zawsze walczy o mistrzostwo, zatem wybieram dwa złote medale 🙂

Piłkarze Śląska to w bieżącym sezonie absolutny top. Kto według Ciebie może zagrozić drużynie prowadzonej przez trenera Jacka Magierę?

Tak. Piłkarze wymiatają, ale jeszcze dużo grania przed nimi. Cieszę się ich osiągnięciami, każdym kolejnym meczem i atmosferą na stadionie. Zdaję sobie sprawę, że o końcowy sukces łatwo nie będzie, gdyż w Ekstraklasie jest mnóstwo zespołów, które są i będą niezwykle groźne. My musimy po prostu wygrywać, walczyć do upadłego w każdym pojedynku. Zobaczymy, jak to się zakończy.

Szkoleniowiec WKS-u ze swoimi podopiecznymi przybył na trening do Ciebie i Kamila Chanasa. Który z zawodników najlepiej radził sobie z pomarańczowym przedmiotem?

Zgadza się. Piłkarska ekipa miała z nami trening koszykarski. To było EPICKIE uczucie dla mnie i powód do gigantycznej dumy, że mogłem poprowadzić z Kamilem tak wyjątkowe zajęcia. Wychwycony został od razu Erik Exposito, który przyznał się, że za małolata trochę grał i trenował koszykówkę.

Na jakich pozycjach na parkiecie ustawiłbyś trenera Magierę i Erika Exposito?

Trudno jednoznacznie stwierdzić, jednak trener to wiadomo, że do prowadzenia drużyny, bo ma olbrzymie doświadczenie, a poza tym jest sąsiadem trenera koszykarskiej Legii Warszawa, Wojciecha Kamińskiego, więc rozmawiali wiele razy. O warsztacie koszykarskim również. Natomiast Erik to typowy rzucający obrońca – łowca bram… Tzn. koszy!

W każdym razie, Śląsk gra koncertowo. A skoro już jesteśmy przy muzyce, to pytanie od czytelnika. Na koncercie jakiego zespołu ze swojej listy czołowych bandów jeszcze nie byłeś? Czy jest w ogóle taki wykonawca?

Niestety, nigdy nie byłem na koncercie Pantery. Ostatnio po reaktywacji z Zakkiem Wylde’em i Charliem Benante występowali w Łodzi, ale miałem wtedy trening, więc nie mogłem zawieść mojej ekipy z Długołęki i zostałem we Wrocławiu. Z pozostałych kapel raczej miałem szczęście większość oglądać na żywca!

Również pytanie od odbiorcy. Kto urządzał większe balety za czasów Twoich występów: koszykarze czy piłkarze, a może jednak szachiści?

Ciężka sprawa, ponieważ sportowy tryb życia nie pozwalał na żadne balety. Ale po zdobyciu Mistrzostwa Polski to cały Rynek i Wrocław się bawił. Zarówno za czasów koszykarskich, jak i piłkarskich. W obu wydarzeniach uczestniczyłem ochoczo.

Wiem, że częstym gościem Twoich wieczorów ze Śląskiem kozłowanym jest melisa, którą ostatnio zamieniłeś jednak na „Bajkolory” pióra Autora Nieznanego. Co powiesz o tym chmurobłocznym dziele?

Autor Nieznany jest dla mnie EPICKIM gościem! Jak doskonale wiesz, lubię krwawe książki fantasy, kocham polską fantastykę, horrory i Stephena Kinga. Jednak Nieznany mnie pozamiatał. „Bajkolory” zakupiłem bezzwłocznie, bo wiedziałem, że to będzie coś zupełnie innego, kosmicznego. I dokładnie takie są te opowieści – dla zmyłki zwane bajkami. Japa mi się cieszy, gdy to czytam. „Bajkolory” przemycają także sporo wiedzy i ważnej treści, wszak, bo Nieznany to niezły artysta słowa. Słowa nie powiem!

To nie koniec niespodzianek od twórcy m.in. „Nawiści” i „Dotyki…”, bowiem przed nami „Trójjednia”. Czego oczekujesz tym razem po literkach mistrza słowotwórczych kalamburów?

Tak, jak już nadmieniłem, Autor Nieznany jest dla mnie epicką zagadką. Kocham to i szanuję, więc niecierpliwie wyczekuję następnego słowodzieła i tupię nóżką.

Występując w Providence Friars na parkietach NCAA, dostąpiłeś zaszczytu mierzenia się z późniejszymi legendami NBA. Kto był trudniejszy do upilnowania: Ray Allen czy Allen Iverson? Mógłbyś ich pokrótce scharakteryzować?

Tu to ciężka sprawa z określeniem, bo obaj już wtedy byli kosmiczni, ale chyba jednak Iverson. Ray Allen był bardziej poukładanym koszykarzem i shooterem, który zabijał ze stoickim spokojem. Natomiast ten mały kosmita Iverson, gdy wchodził na parkiet to robił taki młyn i tak szybko biegał, że ciężko było w ogóle go dogonić, a co dopiero zatrzymać.

To o Tobie Dickey Simpkins powiedział podczas jednej z transmisji telewizyjnych: „Leworęczny Michael Jordan z Polski”. Jak to jest być porównanym do GOAT-a?

To wiadomo, że było radosne porównanie, ale wzruszyłem się, że gość formatu Dickeya, który zdobył trzy mistrzowskie pierścienie NBA z legendarnymi Chicago Bulls wspomina o mnie w amerykańskiej telewizji. To też pokazuje, jakie prawdziwe i silne przyjaźnie zawiązaliśmy grając wówczas w Providence z kolegami z ekipy. I jest również jasna strona Internetu, bo dzięki Facebookowi tudzież innym mediom społecznościowym utrzymujemy kontakt do dzisiaj z większością tamtej drużyny.

Na zakończenie uczta dla podniebienia. Pod hasztagiem #KulinarnyMaciej na platformie X można znaleźć cateringowe usługi, które świadczysz. Zechcesz je zareklamować szerszej publiczności? Co widnieje w menu?

Tak, to ja #KulinarnyMaciej. Ale jestem tylko dostawcą tego, co przygotuje moja żona. To ona wraz teściową gotują, szykują i wymyślają epickie potrawy, których jestem skromnym degustatorem. Prowadzą one Catering Wrocław, gdzie można zamówić np. klasyczne amerykańskie FingerFood, czyli przekąski na imprezę. Albo włoskie Antipasti. Aktualnie szczęśliwie szykują świąteczne menu, które po radosnym testowaniu muszę spalać biegając ochoczo.

Poniżej znajdziecie Państwo ofertę świąteczną Catering Wrocław. Polecamy!

Foto główne: Wiktor Unton

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.