Płacenie za grę w Niższych Ligach. Patologia czy znak czasów? Część 2

Temat płacenia zawodnikom za występy w amatorskich rozgrywkach od 4 ligi po B-klasę wywołuje wiele dyskusji i kontrowersji w środowisku polskiej piłki.

Pytanie o płacenie za grę w Niższych Ligach zadałem kilkudziesięciu osobom w taki czy inny sposób związanych z rodzimym futbolem. Niestety, najczęstszą odpowiedzią było milczenie i zignorowanie maila czy prywatnej wiadomości ode mnie. Kolejny raz okazało się, że ogromna większość działaczy polskich klubów z niższych szczebli rozgrywkowych jest „odważna” wyłącznie w luźnych rozmowach. Gdy dochodzi do konkretów i pytania: Czy mogę opublikować z podaniem danych osobowych? – z reguły słyszę słynne: „No, co ty, kur** zjedzą mnie.”

Mimo tego udało mi się zebrać ciekawe wypowiedzi kilkunastu osób. W części pierwszej głos zabrali redaktorzy portali zajmujących się piłką nożną oraz osoby, którym polski futbol leży na sercu. Artykuł przeczytasz klikając TUTAJ

W drugiej części na pytanie odpowiedzieli przedstawiciele klubów z Niższych Lig. Niestety, tak jak wspomniałem wyżej, wiele osób po prostu „stchórzyło”, chowając głowę w piasek. Niemniej jednak i tak udało mi się zebrać bardzo ciekawe wypowiedzi. Zapraszam do lektury.

Płacenie za grę w Niższych Ligach. Patologia czy znak czasów?

Dominik Sworowski, prezes Warty Śrem (5 liga wielkopolska grupa III):

Dyskusja o płaceniu za grę w niższych ligach jest dość złożona i wielowymiarowa, dotyka podstawowych wartości i celów lokalnego sportu. Postaram się wskazać na potencjalne negatywne skutki płacenia pensji zawodnikom na poziomach, gdzie powinien dominować rozwój, pasja i chęć uczestniczenia w kulturze fizycznej, a nie braniu udziału w wyścigu szczurów. Argument przeciwko płaceniu pensji w niższych ligach opiera się na idei, że sport na tym poziomie powinien koncentrować się na szkoleniu, rozwijaniu lokalnych talentów oraz co najważniejsze powinien być oparty na długofalowej koncepcji, a nie na przyciąganiu zawodników za pomocą płatności. Płacenie zawodnikom może prowadzić do sytuacji, w której zawodnicy będą zmieniać kluby w poszukiwaniu lepszych ofert finansowych, zamiast identyfikować się z wartościami klubu i budować jego lokalną tożsamość. Moje doświadczenie z klubem sportowym rzuca mi sporo światła na to, jak działania “lokalnych kowbojów” mogą zaburzać te cele, skupiając się na krótkoterminowych sukcesach kosztem długoterminowego rozwoju sportowego. Manierują rynek i piłkarzy. Z drugiej strony, premie za wygrane mecze mogą stanowić zdrowy kompromis, motywując zawodników do osiągania lepszych wyników. Reasumując, płacenie za grę w niższych ligach może być postrzegane jako patologia, jeśli prowadzi do zaniedbywania celów rozwojowych i społecznych sportu. Co najważniejsze nie buduje i nie tworzy fundamentów na przyszłość. Znak czasów czy nie, ważne jest, aby decyzje o finansowaniu sportu na każdym poziomie były podejmowane z uwzględnieniem ich długoterminowego wpływu na rozwój klubu, zamiast skupiać się wyłącznie na chwilowych sukcesach. Tyle w teorii, pamiętajmy, że na to trzeba nałożyć naszą ludzką naturę i ego. Mamy później to, co mamy.

Bartek Pająk, zawodnik FC Dajtki Olsztyn (warmińsko-mazurska Klasa A, grupa III):

Choć sam gram w klubie, gdzie w drobnym stopniu finansujemy się sami, to jednak uważam, że płacenie za grę w niższych ligach stało się swego rodzaju normą. Szczególnie mam tutaj na myśli zespoły, które otrzymują często niemałe wsparcie z budżetu gminy czy powiatu. Może z wyjątkiem tych na co dzień występujących w Klasie B. Choć i od tej reguły zdarzają się wyjątki. Czy uważam to za patologię? Nie, bo jednak jest to pasja, na którą trzeba poświęcić dwa lub trzy popołudnia w tygodniu plus czasem prawie pół soboty czy niedzieli. Każdy za swoją pracę chce otrzymywać wynagrodzenie, stąd już nawet na tych najniższych poziomach kluby potrafią licytować się na stawki, które są w stanie zaoferować danemu piłkarzowi. Prezesi muszą jednak pamiętać o zdrowym rozsądku i nie rzucać kwot z kosmosu przy negocjowaniu „pensji” takiego piłkarza-amatora, by w konsekwencji nie skoczyło się to niewypłacalnością klubu, a co za tym idzie jego upadkiem.

Wojciech Mroziński, kierownik techniczny Promienia Krzywiń (wielkopolska Klasa Okręgowa grupa IV):

Płacenie w niższych ligach to znak czasu, który w wielu przypadkach staje się patologią. W niższych ligach pieniądze za swoją pracę dostają trenerzy. Sędziowie także mają wypłacane diety. Dlaczego kasy nie mieliby dostawać zawodnicy? Niech dostają, ale w ramach zdrowego rozsądku. Jeżeli klub wypłaca zawodnikom stypendia, pakiety motywacyjne, ekwiwalenty czy zwroty za dojazdy to według mnie jest Ok. Ale jeżeli zawodnikowi, który gra w B-Klasie płaci się półtora czy nawet po dwa tysiące na miesiąc to już jest patologia. Zazwyczaj jest tak, że pieniądze wypłaca sponsor z „ambicjami” który chce osiągnąć z drużyną awans do wyższej ligi. Ściąga przy tym lokalne „gwiazdy” do zespołu. Po jakimś czasie z różnych powodów odpuszcza sobie i zakręca kurek z kasą. Zawodnicy odchodzą, a drużyna wycofuje się z ligi. W najlepszym wypadku zespół rozpoczyna rozgrywki od najniższego szczebla, a w najgorszym przestaje istnieć. Takich przypadków w wielkopolskim futbolu było wiele. Więc jeśli nas na to stać to płaćmy zawodnikom. Ale róbmy to z głową i adekwatnie do poziomu rozgrywkowego drużyny.

Piotr Chodkiewicz, człowiek-instytucja w Naprzodzie Świbie (Klasa A Zabrze):

Płacenie zawodnikom za granie w A czy B-Klasie? Osobiście każdego działacza czy trenera, który w taki sposób musi „motywować” zawodników odsunąłbym od polskiej piłki. Zajmij się szkoleniem dzieci, poświęć czas młodzieży, opłać trenera, który ma wiedzę, odpowiednie podejście i chce się rozwijać – tak, żeby ludziom z okolicy chciało się u ciebie grać. Jeśli masz za dużo pieniędzy, wydaj je utrzymanie boiska, zrób siłownię na obiekcie lub coś, co tych młodych ludzi przyciągnie do ciebie. Jeśli na tym poziomie musisz płacić komuś 100, 200 czy o zgrozo 500 zł, to znaczy, że nie masz o niczym zielonego pojęcia i się do tego nie nadajesz. I najlepiej będzie, jak czym prędzej oddalisz się o od działalności w sporcie.

Pół biedy jeśli finansujesz to z własnej kieszeni. Problem pojawia się wtedy, gdy przeznaczasz na to publiczne środki, które powinny iść na zupełnie coś innego. A takich przypadków niestety w polskiej piłce jest wiele. Dlatego jesteśmy w takim, a nie innym miejscu.

Kamil Jackiewicz, wiceprezes LZS-u Krynki (podlaska Klasa Okręgowa):

Temat płacenia zawodnikom za grę w niższych ligach w ostatnim czasie zrobił się dobrze klikalnym stąd też słychać różne poruszenia właśnie w tej materii. Nie potrafię się wypowiedzieć w sensie ogółu całego kraju natomiast mogę jakoś zdiagnozować tego genezę na podstawie podlaskiej piłki czy głównie podlaskiej klasy okręgowej. Prowadząc od kilku lat bloga „WSZYSTKO O PODLASKIEJ OKRĘGÓWCE” mam okazję doskonale orientować się w realiach „swojego” podwórka. Zacznę od tego, że określanie płacenia jako problem jest jednak trochę niesprawiedliwe. Natomiast co do kwot można już czasem mówić o szaleństwie. Województwo podlaskie to bardzo ubogi region jeśli chodzi o drużyny na poziomie klasy okręgowej czy Klasy A, nie wspominając już, że Klasy B czy C tutaj brak. Małe miejscowości się wyludniają, a mieszkańcy, wśród których są i zawodnicy uciekają do większych miast jak np. Białystok, czy to na studia, czy za pracą i w związku z tym trudniej utrzymać i zebrać drużyny do rozgrywek ligowych. Powoduje to sytuacje, w których aby namówić do poświęcenia większej ilości czasu należy jakoś tych ludzi nagradzać, w innym wypadku drużyny będą z mapy piłkarskiej znikać.

Zawodnicy, którzy chcą pokopać piłkę hobbystycznie mogą wybrać weekendowe granie na orlikach w ligach miejskich. W Białymstoku są takie dwie ligi, które też mają swoje poziomy rozgrywkowe. Są to PLP oraz BLS. Ci zawodnicy, których nie stać czasowo na to by dwa/3 razy w tygodniu trenować regularnie i jeździć co weekend po całym województwie na mecze wybierają tę formę rozgrywek. Natomiast gdy okazuje się, że za to poświecenie związane z czasem znajduje się nagroda finansowa to chętniej decydują się na poświęcenia. Nie ma co się oszukiwać też w innych kwestiach. Społeczeństwo się zmienia, ma więcej możliwości spędzania czasu i piłka nożna nie przyciąga już tak wielu entuzjastów na poziomie amatorskim.

Ludzie mówią, że teraz zaczyna się płacić i jest to patologia. Moim zdaniem albo wcześniej nie widzieli problemu, albo nie traktowali go jako problem. Przecież już dziesiątki lat temu w gminach gdzie znajdował się jakiś nieco większy zakład pracy to był sponsorem klubu i niejednokrotnie było tak, że pół drużyny pracowało w jednym miejscu, a za grę w piłkę dostawali premię w pracy.

Osobiście uważam, że płacenie w niższych ligach nie jest problemem. Problemem bywa chora rywalizacja o to kto da więcej i pazerność, w imię której za 50 złotych więcej ludzie zaprzedają swój honor i pokazują ambicję tylko, gdy chodzi o kasę. Sam fakt nagradzania, o ile pozwalają na to finanse, nie jest zły, ale gdy jest odpowiednio prowadzony, a zapłata idzie śladem za wysiłkiem, a nie wysiłek śladem za zapłatą.

Za patologię w tym wszystkim uważam natomiast inną kwestię. Chodzi mi o znane powiedzenia: „Zastaw się, a postaw się” lub „wyżej sram niż tyłek mam”. Czyli kwestia, że nie mam, a obiecam, najwyżej później się sprostuje. Jawne oszukiwanie na zasadzie nikt nie da ci tyle ile ja obiecałem.

Grzegorz Pieczywek, zawodnik i szkoleniowiec w Narwi Choroszcz (podlaska Klasa A grupa I):

Moim zdaniem to patologia obecnych czasów! Uważam, że Klasa A, to liga typowo amatorska, gdzie chłopaki po pracy przychodzą się poruszać potrenować, a w weekend zmierzyć się z innymi o ligowe punkty. Oczywiście, jedna ekipa ma cel awansu, druga aby była cotygodniowa rozrywka w miejscowości, ale w obu przypadkach jestem przeciwnikiem płacenia zawodnikom na tym poziomie.W naszym klubie nikt nie otrzymuje pieniędzy, a tylko niezbędny sprzęt i dofinansowanie na obuwie. Mało tego, chłopaki częściowo sami wspomagają klub sponsorując koszulki czy załatwiając sponsorów na różne rzeczy. Jestem w stanie zrozumieć jeszcze jak klub walczy o awans ma sponsora i za wygrany mecz otrzymuje przysłowiową premie podzieloną na cały zespół – to akceptuję, jeśli odbywa się sprawiedliwie.

Nie zgadzam się i nie zrozumiem nigdy sytuacji, gdy zespół trenuje, zasuwa na treningach, a kasę po cichu dostaje jedna lub dwie „gwiazdeczki” pojawiając się na same mecze. Ja będąc jednym z tych zawodników co trenują i grają za darmo nie chciałbym grać w takim zespole. Kolejna sprawa to przez takie rozpuszczanie przeciętnych zawodników coraz słabsi chcą kasę za grę!

Na koniec sytuacja, która mnie spotkała, gdy prowadziłem zespół w Klasie A. Dzwoni zawodnik i pyta czy może przyjść na trening. Mówię, że oczywiście, każdego chętnie sprawdzę. W sobotę jest sparing, to zapraszam. Zawodnik odpowiada: ok, a ile trener mi da? Mówię, że nie trenowałeś z nami, ale 20 minut ci dam. A on na to, że pyta ile kasy płacą w klubie i ile za sparing! Ręce mi opadły i pogoniłem kolejną gwiazdę futbolu.

Reasumując, jestem na nie i uważam że od 4 ligi powinny być tylko jakieś skromne stypendia i premie za wygrane mecze.

****

W części trzeciej, która zostanie opublikowana jeszcze w tym tygodniu, opowiem kilka historii zasłyszanych od anonimowych osób o kwotach krążących w Niższych Ligach.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.