test

Płacenie za grę w Niższych Ligach. Patologia czy znak czasów? Część 1

Temat płacenia zawodnikom za występy w amatorskich rozgrywkach od 4 ligi po B-klasę wywołuje wiele dyskusji i kontrowersji w środowisku polskiej piłki.

Pytanie o płacenie za grę w Niższych Ligach zadałem kilkudziesięciu osobom w taki czy inny sposób związanych z rodzimym futbolem. Niestety, najczęstszą odpowiedzią było milczenie i zignorowanie maila czy prywatnej wiadomości ode mnie. Kolejny raz okazało się, że ogromna większość działaczy polskich klubów z niższych szczebli rozgrywkowych jest „odważna” wyłącznie w luźnych rozmowach. Gdy dochodzi do konkretów i pytania: Czy mogę opublikować z podaniem danych osobowych? – z reguły słyszę słynne: „No, co ty, kur** zjedzą mnie.”

Mimo tego udało mi się zebrać ciekawe wypowiedzi kilkunastu osób. W części pierwszej głos zabrali redaktorzy portali zajmujących się piłką nożną oraz osoby, którym polski futbol leży na sercu. Zapraszam.

Płacenie za grę w Niższych Ligach. Patologia czy znak czasów?

Kamil Sobala, dziennikarz „WP SportoweFakty”:

Kluczowe w tej sprawie są pytania: Ile? W jakiej lidze? Piłkarze na każdym szczeblu rozgrywkowym w pewnym sensie swoją grą świadczą usługi dla klubów. Zapłatą za to może być pyszna kiełbasa z grilla po meczu albo przelew na konto. Ważne jest jednak to, aby ów zapłata była zgodna z zasadami Fair Play. W niższych ligach nie brakuje bowiem klubów, które są zwykłym „widzimisiem” bogacza. Wówczas dochodzi do dość patologicznych sytuacji, gdzie płaci się gigantyczne sumy jak na dany poziom rozgrywkowy, wypaczając przy tym konkurencje. Zaczyna się podbieranie, podbijanie stawek, które czasem sięgają szalonych liczb Można tylko przypuszczać, jak takie działania muszą wpływać na głowę piłkarzy. Nie brakuje przykładów, kiedy to zawodnik, grający w dobrym klubie z szerokimi perspektywami, zdecydował się zejść nawet ligę niżej, bo tam może liczyć na wyższą pensję. Moim zdaniem wszystko musi mieć swoje granice, zgodnie z ideą sportu, bo on nie kończy się po zejściu z boiska, ale swą kontynuację ma także klubowych gabinetach.

Piotr Broszkiewicz, popularny „twitterowicz”, pasjonat polskiej piłki i rodzimego kina:

Temat uposażeń zawodników występujących na co dzień w niższych klasach rozgrywkowych był kilkakrotnie podejmowany w najrozmaitszych debatach, w których brali udział działacze oraz kibice. Jest to bez wątpienia złożona kwestia, ponieważ futbol w Polsce podlega różnorodnym dotacjom finansowym. Kluby, które reprezentują poziom niższy od drugiej ligi, nie mogą liczyć między innymi na wpływy z tytułu praw transmisyjnych, pełniące poważną rolę w rocznym budżecie. Drużyny z np. A-klasy często muszą balansować na granicy „wypłacalności”, co oznacza, że piłkarze zwykle nie zarabiają na swojej grze, a dochodów muszą poszukiwać w innych profesjach. Sytuacja jest zupełnie inna, gdy kluby z niższej ligi przejmuje bogaty inwestor i wtedy wypłaty wynagrodzeń zależą głównie od ram finansowych, w których porusza się organizacja. Mamy do czynienia wówczas z uwarunkowaniami rynkowymi, które mogą niekiedy być w „kontrze” z zasadami fair-play, bo taki klub może z większą łatwością pozyskiwać piłkarzy dużo lepszych niż oponenci w ligowej rywalizacji, a to z kolei wpływa na całościowy obraz konkurencji sportowej. W mojej opinii wszystko zależy od stanu finansów oraz wewnętrznych ustaleń na linii: klub – piłkarz. Jeśli obie strony wypracują konsensus w kwestii wysokości uposażeń, to należy to uszanować, co nie zmienia oczywiście faktu, że może ona wzbudzać kontrowersje w środowisku.

Łukasz Niemier, redaktor naczelny portalu piłkarskiego „W Okienko”:

Myślę, że zawodnicy, którzy występują w niższych ligach powinni otrzymywać za to wynagrodzenie. Nie chcę rzucać tutaj konkretnych kwot, bo to nie o to chodzi. Natomiast musimy pamiętać, że w niższych ligach często nie ma możliwości zorganizowania wyjazdu na mecz, trzeba sobie samemu dojechać na stadion przeciwnika, a to tylko jedne z kosztów, które ponoszą piłkarze i trenerzy. Poza tym każdym mecz to ryzyko kontuzji, a w przypadku poważniejszego urazu zawodnicy nie są w stanie chodzić do pracy i wykonywać swojego zawodu. Dodatkowo gra w niższych ligach to pasja, hobby, bo ludzie poświęcają czas swój, który mogliby spędzić z rodziną, więc powinni dostać za to jakąś rekompensatę. Uważam, że jak najbardziej piłkarze powinni otrzymywać wynagrodzenie za występy w niższych ligach.

Oskar Bogucki, redaktor portalu „igol”:

Nie nazwałbym tego patologią, bliżej mi do określenia „znak czasów”. Kiedyś w Anglii, gdy piłka nożna dopiero raczkowała, uznawano, że jest to sport jedynie dla dżentelmenów i za płacenie zawodnikom groziła dyskwalifikacja z rozgrywek. Z czasem ten system upadł i doszło to do momentu, w którym obecnie, wielomilionowe kontrakty nikogo nie dziwią. Mowa tu jednak o poziomie jak na tamte czasy; bardzo wysokim i rozpowszechnionym, a nie dość marginalnym, czy lokalnym jak w przypadku niższych lig w Polsce. Obecnie nie jest niczym dziwnym, że gracze na poziomie okręgówki, A klasy czy nawet B klasy pobierają mniejsze lub większe wynagrodzenie i nie uważam, żeby było w tym coś złego. Są to ludzie bardzo często łączący grę w piłkę z innym zawodem, więc zwrot pieniędzy za dojazdy czy chociażby poświęcony czas jest dość naturalnym zabiegiem. Czasami dochodzi to do absurdu, gdzie pensja jest na tyle wysoka, że potencjalny gracz ponad pasję przedkłada zarobki, co kłóci się z wizją amatorskiego futbolu, ale każde rozwiązanie ma swoje lepsze i gorsze strony. Płacenie zawodnikom, nawet jeśli mowa o drobnych sumach, pomaga utrzymać ich w drużynie i pozwala niejako na funkcjonowanie klubowi na poziomie, jaki jest od nich oczekiwany. Podnosi to też trochę poziom rozgrywek, gdyż przykładowo premia za wygrane spotkanie potrafi dość znacząco zwiększyć zaangażowanie graczy. Tak czy inaczej, jest to temat bardzo złożony, w którym obie strony mają swoje racje i ciężko znaleźć tu przysłowiowy złoty środek.

Michał Barański, redaktor portalu „prostozautu.pl„:

Oczywiście podstawą jest pytanie, jaki to konkretnie poziom. Jeśli mówimy o półprofesjonalnym, najlepiej byłoby przyjąć symboliczne płace, lub system wynagrodzeń dla najlepszych zawodników, a więc rzeczywiście można to klasyfikować jako znak czasów. W przypadku amatorek takich jak klasa A/B tutaj zarząd powinien mieć wolną rękę. Zasady wypłacania (lub nie) powinny być jasne i ustalone w ramach kontraktu. Sporo klubów na poważnie podchodzi do rozgrywek, równocześnie mając dobrą kondycję finansową i pokaźne zaplecze. Naturalnie więc nie ma przeciwwskazań, ale warunki i systematyczność wypłacania powinny być odgórnie ustalone.

Rafał Kobza, redaktor naczelny portalu „Bałtycki Futbol”:

Na co dzień zajmuję się piłką w państwach, gdzie już na drugim poziomie rozgrywek praktycznie nikt nie ma profesjonalnej umowy czy pensji. Gdybym zatem powiedział jakiemuś Litwinowi czy Łotyszowi, jakie pieniądze płaci się w naszych Niższych Ligach to na pewno byłby w dużym szoku. W każdym razie odpowiadając na zadane pytanie wiele zależy od tego, czy klub ma prywatnego inwestora jak np. Wieczysta Kraków czy KTS Weszło, czy jest on finansowany ze środków miejskich/gminnych. W tym pierwszym
wypadku płacenie pensji jest dla mnie względnie w porządku, choć możemy dywagować czy nie dochodzi wtedy do psucia rynku, jednakże opłacanie piłkarzy odbywa się w wyniku fanaberii prywatnej osoby i środki na to idą z jej kieszeni. Znacznie mniej przychylnie patrzę na płacenie piłkarzom przez kluby finansowane z kieszeni podatnika. Czy faktycznie danemu miastu jest to potrzebne? Czy faktycznie klub promuje na tyle
miasto (wydaje mi się, że za to „na papierze” najczęściej dostaje się dotacje) aby opłacać pensje jego zawodników? To tematy na długą dyskusję, ale mam do tego negatywny stosunek. Moim zdaniem ostatnim pułapem, na którym piłkarze powinni dostawać wynagrodzenie za grę jest IV liga. Wszystko, co niżej powinno odbywać się z czystej pasji, a jeśli klub miałby możliwość dawania drobnych kwot swoim piłkarzom to na
przykład jako dodatki rekompensujące koszty paliwa czy jedzenia. Nic ponadto. Jeżeli ktoś w A-Klasie proponuje stawki liczone w tysiącach to można moim zdaniem podciągnąć to pod „patologię”, a wydaje mi się, że takie przypadki się zdarzały. Bliżej mi w tej kwestii do takiego nazewnictwa niż do określenia „znak czasów”. Granicą w moich oczach jest wspomniana IV liga – poniżej pensji nie powinno być.

Mateusz Połuszańczyk, pasjonat koszykówki i piłki nożnej, w przeszłości redaktor wielu czołowych polskich serwisów:

Generalnie uważam, że wynagrodzenie za kopanie piłki – niezależnie od klasy rozgrywkowej – powinno być standardem. Oczywiście uwzględniając czynnik zaangażowania poszczególnych piłkarzy w treningi czy podejście do meczów. Załóżmy, że zawodnik uprawia futbol na ćwierć gwizdka, czysto hobbystycznie, dla rekreacji. Wówczas jego gaża nie może stać na identycznym pułapie, co gracza, który daje z siebie maksimum na zajęciach treningowych, przychodząc godzinę przed i zostając godzinę po zaplanowanym treningu drużyny. Wiadomo, że różnie bywa także z obecnością podczas dni meczowych. Nie oceniam, nie osądzam. Przedstawiam wyłącznie własną perspektywę. Patologia? Patologią to powoli staje się zbyteczne pragnienie urozmaicenia dyscypliny poprzez wprowadzanie do piłki nożnej niebieskich kartek (cieszę się, że nie pocztowych). Podobno komuś w głowie zaświtała myśl, żeby sędziowie niższych lig biegali z kamerkami w trakcie potyczek. Zapewne w grę wchodzą kwestie bezpieczeństwa związane z ewentualnymi agresywnymi zachowaniami piłkarzy. Na podstawie tego typu materiału wideo łatwiej wymierzyć odpowiednią karę sprawcy. Natomiast na dłuższą metę dokumentowanie przez arbitrów spotkań na niższych szczeblach jest zupełnie niepotrzebne. Odpowiadając na pytanie: tak, to znak czasów. Mam nadzieję, że zdecydowanie lepszych dla zawodników występujących na niższych poziomach. A co za tym idzie – jeszcze większej popularyzacji futbolu wśród młodzieży.

Piotr Tarasewicz, pasjonat futsalu, prowadzący kanał „onRec” na YouTube:

Trudno tu o całkowicie jednoznaczną odpowiedź. Wszystko tak naprawdę uzależnione jest od konkretnej sytuacji, klubu i poziomu rozgrywek. Głównie to patologia, ale w niektórych przypadkach wspomniany znak czasu. Problem ma bardzo złożony charakter. Tendencja płacenia za grę pojawiła się już jakiś czas temu i nie jest tematem nowym. W ostatnim okresie przybiera jednak na sile. Szczególnie dotyczy to w głównej mierze młodych zawodników, którzy zaczynają hołdować zasadzie „nie ma sianka – nie ma granka”. Społeczeństwo niestety staje się coraz bardziej roszczeniowe, co również przenosi się na grunt sportowy. Młodzież „bieganie za piłką” traktuje aktualnie jako formę zarobkowania, rzadziej jako realizację pasji. Ilość osób uprawiających jakikolwiek sport sukcesywnie się zmniejsza. Królują inne uciechy, które odciągają młodych od takiego sposobu spędzania wolnego czasu. Wyraźnie brakuje systematycznego dopływu „świeżej krwi”. Mały rynek wolnych graczy sprawia, że to oni dyktują warunki, oczekując gratyfikacji w postaci finansowej. Za oczekiwaniami nie idą nawet w parze umiejętności i biegłość w futbolowym rzemiośle. Im niższy liga tym bardziej są to sytuacje patologiczne. Wypłaty w „serie C,B,A” czy też okręgówce, to w mojej ocenie „delikatna” przesada. Kwoty, o których się często słyszy są niekiedy stosunkowo wysokie. Usprawiedliwiony jest oczywiście zwrot kosztów za dojazdy na mecz i treningi dla graczy przyjezdnych. Natomiast dodatkowa „przysłowiowa wypłata” jest wypaczeniem pojęcia amatorstwa, a przecież kluby na tych poziomach mają taki właśnie status. Za jeszcze bardziej niewychowacze uważam płacenie zawodnikom, którzy w tygodniu nawet nie trenują, a „wpadają” jedynie na mecze, aby skasować należne im „banknoty NBP”. Sprawa wygląda już nieco inaczej jeżeli jakaś z drużyn ma „mocarstwowe plany”, solidny budżet i marzą jej się szybkie awanse. Zebranie „dream teamu”, który ma zapewnić natychmiastowe sukcesy jest tu pewnym usprawiedliwieniem poniesionych nakładów finansowych. Przysłowie „kto bogatemu zabroni” pasuje tu znakomicie. To jednak przypadki jednostkowe. Rzeczywistość jest taka, że małe, biedne kluby muszą kombinować i siłować się skąd wziąć pieniądze, bo bez nich mają problem ze skompletowanie kadry na sezon. Role się odwróciły i teraz to piłkarze dyktują warunki, w których ich obecność i granie stały się głównymi kartami przetargowymi. Kiedy zatem mówimy o znaku czasu? Sądzę, że wraz z ze wzrostem profesjonalizacji. Już na poziomie IV ligi piłkarze trenują regularnie, często codziennie, gra w piłkę staje się dla nich półzawodostwem. Pot wylewany na treningach i godziny poświęcone na samodoskonalenie powinny być tu nagradzane. Rzecz jasna adekwatnie do zaplecza budżetowego danego klubu. Na zakończenie coś z mojego futsalowego podwórka. Realia panujące w piłce „trawiastej” psują rynek graczy kopiących na hali. Jest przez to dużo trudniej zachęcić kogokolwiek do tej odmiany futbolu. Kluby futsalowe dysponują jeszcze mniejszymi budżetami, nawet te na szczeblu centralnym. Rozmowy z potencjalnymi zawodnikami kończą się zazwyczaj na stwierdzeniu, że taka „przygoda” im się zupełnie nie opłaca. Zamiast regularnie trenować i jechać na daleki mecz wyjazdowy w Polskę, wolą lokalnie „pobiegać 90 minut” i skasować dwa/trzy razy tyle niż to co można im zaproponować w futsalu. Czy widzę jakieś rozwiązanie tego problemu? Zabrzmi to dosyć smutno, ale niestety nie. Błędne koło patologii jest ciężkie do przerwania, z racji ograniczonych zasobów ludzkich. Musimy się chyba przyzwyczaić, że ilość klubów będzie się sukcesywnie zmniejszać. Te najbiedniejsze i najmniej zaradne będą padać. Przetrwają tylko bogate, które stać będzie na sowite opłacanie „najemników”. Obserwuję to w swoim regionie, gdzie już od dłuższego czasu nie działa nawet B-klasa. Małe lokalne „klubiki”, które stanowiły o jej sile odeszły w zapomnienie, a boiska zamieniły się w łąki.

****

W części drugiej, która zostanie opublikowana również dziś w godzinach popołudniowych, głos zabrali przedstawiciele klubów z Niższych Lig.

2 Liga 4 Liga A-klasa Arka Gdynia B-klasa Bayern Monachium Bundesliga Cezary Kulesza Czesław Michniewicz Euro 2020 Fernando Santos Fortuna 1 Liga III liga grupa 4 IV liga Jagiellonia Białystok klasa okręgowa koronawirus Lechia Gdańsk Lech Poznań Legia Warszawa Liga Europy Liga Narodów Michał Probierz Miedź Legnica Mundial niższe ligi Paulo Sousa PKO BP Ekstraklasa platforma Viaplay Pogoń Szczecin Premier League PZPN Raków Częstochowa ranking popularności reprezentacja Polski Robert Lewandowski transfery Viaplay Warta Poznań Wieczysta Kraków Wisła Kraków Wisła Płock Zagłębie Lubin Zbigniew Boniek Śląsk Wrocław

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.