Rozgrywki Pucharu Polski w Niższych Ligach. Pocałunek śmierci i zło konieczne? Część II

Wiele klubów z Niższych Lig bardzo często narzeka w mediach społecznościowych, że muszą rozgrywać mecze Pucharu Polski w środku tygodnia. Pojawiają się dosadne określenia i wydawać się może, że „Puchar Tysiąca Drużyn” jest dla zespołów z niższych szczebli rozgrywkowych pocałunkiem śmierci i złem koniecznym.

Puchar Polski w Niższych Ligach, jak się okazuje, jest tematem bardzo wrażliwym i wielu klubów odmówiło mi oficjalnej odpowiedzi na dwa pytania:

Czy rozgrywki Pucharu Polski dla małych klubów są pocałunkiem śmierci i złem koniecznym?

Czy istnieje złoty środek, aby mieniące się szczytną nazwą „Puchar Tysiąca Drużyn” rozgrywki, nie były zmorą zespołów z niższych szczebli rozgrywkowych?

W rozpoczętej przeze mnie dyskusji nie wszyscy schowali głowy w piasek i uzyskałem bardzo ciekawe wypowiedzi działaczy klubowych, trenerów, groundhopperów/pasjonatów piłki nożnej czy dziennikarzy. W części pierwszej (link TUTAJ) przedstawiłem opinie groundhopperów, dziennikarzy i piłkarskich pasjonatów. Dziś druga odsłona publikacji, w której głos zabrali przedstawiciele klubów z Niższych Lig.

LKS Orzeł Stanica (Klasa B Zabrze): Ale jaki pocałunek śmierci czy zło konieczne? Udział w Pucharze Polski nie jest obowiązkowy. Nie rozumiemy wiec „jęczenia” mniejszych klubów, że muszą grać w środku tygodnia. Czy ktoś ich do tego zmusza? Nie, mało tego dobrze wiedza w jakie zazwyczaj dni spychane są mecze pucharowe.

Jakub Światłowski, prezes zarządu Konstantynowskiej Akademii Sportu (Klasa Okręgowa Łódź): Odnośnie zagadnienia dotyczącego Pucharu Polski w niższych ligach – jeśli chodzi o nasz klub, a więc KAS Konstantynów Łódzki, to zawsze do rozgrywek Okręgowego PP podchodziliśmy w sposób poważny i chcieliśmy „zajść” w nim jak najdalej się tylko da. Zawsze jest dzięki temu możliwość rozegrania spotkania z zespołem z ligi wyższej z którym raczej nie mamy możliwości konkurować na co dzień, lub jest też możliwość gry z rywalem z ligi niższej dzięki czemu ponownie można zaznać smaku kolorytu najniższych rozgrywek (nasza drużyna seniorów istnieje obecnie 7 sezon – 2 sezony B Klasa, 2 sezony A Klasa i teraz rozpoczęliśmy 3 sezon w Klasie Okręgowej).

W sierpniu 2017 roku będąc jeszcze w B Klasie, nasza drużyna rozegrała w OPP mecz z 3 ligowym wtedy Widzewem Łódź. Było to dość spore wyzwanie organizacyjne dla tak małego klubu, jednak samo spotkanie było wielką nagrodą dla wszystkich zawodników trenujących przez cały sezon. Na pewno też duże przeżycie zagrać po raz pierwszy przed prawie tysięczną publicznością (mecz nie był imprezą masową więc mogło być na nim maksymalnie 999 osób) w całej tej otoczce oraz możliwość rywalizacji z byłym selekcjonerem reprezentacji Polski Franciszkiem Smudą pozostawiły miłe wspomnienia. Było to też duże wydarzenie dla naszego miasta. Warto też dodać, że po takim meczu i po sprzedaży biletów nasz klub „żył” z tego spotkania przez cały następny sezon.

Odnośnie rozgrywania spotkań w tygodniu w niższych ligach – jeśli chodzi o nasz klub to nie ma z tym większego problemu, gdyż dysponujemy sztucznym oświetleniem i takie spotkania w większości rozgrywaliśmy wieczorem, natomiast jeżeli takiego oświetlenia nie ma to robi się już kłopot, wczoraj 12 października w województwie Łódzkim rozgrywana była kolejka OPP i część spotkań rozpoczynała się już o godzinie 15, a jak wiemy, zawodnicy pracują lub mają inne obowiązki. W rozmowach pojawiały się pomysły, aby jak najwięcej rund OPP odbywało się w miesiącu sierpniu tak aby mecze można było rozgrywać jak najpóźniej tylko się da, kwestia myślę do przedyskutowania i zastanowienia się. Drugą kwestią jaką można by zmienić w niższych ligach, to w momencie losowania par PP w przypadku, kiedy zespoły z pary są z tej samej ligi, to niezależnie od kolejności wylosowania gospodarzem powinna być drużyna posiadająca boisko ze sztucznym oświetleniem, dzięki temu uniknęło by się też później przepychanek odnośnie pory rozgrywania spotkań.

Dawid Śleziak, sekretarz LKS Groń Bujaków (Klasa B Bielsko- Biała): Puchar Polski pocałunkiem śmierci? I tu się nasuwa ciekawe pytanie… Po co zawodnicy trenują? Po to, aby rozgrywać mecze. Dlatego nie rozumiem narzekania na rozgrywanie meczów w środku tygodnia. Warto dodać, że mecz wówczas zastępuje jednostkę treningową. Jakiś czas temu usłyszałem od pewnej osoby związanej z klubem A klasy, że nie zgłaszają drużyny do Pucharu Polski, ponieważ nie mają “zamiaru” go wygrać. Równie dobrze połowa B klasy mogłaby nie przystąpić do rozgrywek, ponieważ nie mają szans na awans. Zbliża się sezon skoków narciarskich i z grona około 70 zawodników myślę, że 50 mogłoby sobie dać spokój, bo nie mają szans na sukces. W sporcie nie zawsze chodzi o zwycięstwo.

Sport amatorski ma sprawiać radość, a radością jest rozgrywanie spotkań, więc nie rozumiem decyzji o nie przystępowaniu do rozgrywek bądź narzekaniu na terminy. Poza tym jest to szansa na zmierzenie się z ekipą, z którą na co dzień nie można rywalizować. Podam tu przykład Gronia Bujaków. Kilka lat temu wyeliminowaliśmy w 1 rundzie B klasowy Orzeł Kozy, aby w 2 rundzie zmierzyć się z rezerwami Podbeskidzia Bielsko-Biała, które wtedy grało w 4 lidze. W Bujakowie było piłkarskie święto, sporo osób na trybunach, a zawodnicy mieli okazję sprawdzić się na tle bardzo dobrych piłkarzy. Niedawno wyeliminowaliśmy w 1 rundzie przedstawiciela Ligi Okręgowej, aby w 2 rundzie zmierzyć się z 4 ligowym Drzewiarzem Jasienica.

Niektórzy zawodnicy przez “głupi” Puchar Polski mogą mieć okazję do rozegrania meczu życia. Takim przykładem już z wyższego poziomu może być Lechia Zielona Góra. Chłopcy grają w 3 lidze. Pewnie co poniektórzy pracują. Aby dojść do Pucharu Polski na szczeblu centralnym musieli swoje wygrać, a teraz mogą rzec, iż spełniają marzenia. W 1/32 pokonali 1 ligowe Podbeskidzie Bielsko-Biała, a w środę w 1/16 ograli Ekstraklasową Jagiellonię i zameldowali się w 1/8 Pucharu Polski. Piszą niesamowita historia, która ciekawe jak się zakończy. Dla wielu pewnie to już jest największy sukces w życiu piłkarskim. Właśnie dla takich chwil warto to robić.

Każdy mecz jest w pewnym sensie nowym rozdziałem. A kto wie… może dany mecz będzie początkiem niesamowitej historii, którą zapamiętasz do końca życia bądź furtką do gry na wyższym poziomie.

Artur Mazur, kierownik zespołu Czarni Jaworze (śląska Klasa Okręgowa grupa V): Uważam, że Puchar Polski na szczeblu podokręgów i wojewódzkich związków piłkarskich jest czym w rodzaju „kuli u nogi”. Strasznie zakłóca to tygodniowy mikrocykl treningowy. Dodatkowo, w późniejszych etapach trzeba się liczyć z graniem w środku tygodnia, a to się wiąże z trudnościami związanymi zebraniem zawodników na mecz. Podobnie jak w wielu klubach, tak samo u nas, wszyscy zawodnicy pracują, więc grając w okresie późno jesiennym o 15:00-16:00 bywa bardzo kłopotliwe. Dodatkowo, na Śląsku w Pucharze Tysiąca Drużyn obowiązek grania w rozgrywkach mają kluby od 3 ligi do Ligi Okręgowej. Uważam, że powinno to być zniesione. Kto chce, to niech gra. A tak wielokrotnie jestem świadkiem przyznawania walkowerów z powodu „wycofania się zespołu gospodarzy/gości z rozgrywek”, nawet po rozegraniu co najmniej jednego meczu pucharowego… Podsumowując. Może to nie jest dla mnie „zło konieczne”, jednak mocno komplikuje sytuację w wielu klubach.

Michał Banaś, prezes zarządu CRS Pogoń Barlinek (zachodniopomorska Klasa Okręgowa, grupa IV): Jeśli dana drużyna ma problem, żeby zebrać się w weekend to logiczne, że trudniej będzie im ugrać coś w środku tygodnia. Ale przecież Okręgowe Związki nie robią z tym problemu i nie ma przymusu, żeby się zgłaszać. Można ominąć Puchar Polski i w ogóle w nim nie grać. Wiadomo, że zdarzają się sytuacje losowe i czasem drużyna się nie zbierze, mimo, że bardzo by tego chciała. Ale to jest amatorska piłka i trzeba się liczyć z tym, że są ważniejsze sprawy w życiu niż kopanie się o 18:00 w środę. Od ponad dziesięciu lat jestem aktywnym zawodnikiem/działaczem klubów z A klasy i Okręgówki i nigdy nie zdarzyło się nam złożyć broni. Jechaliśmy nawet w jedenastu i cieszyliśmy się grą. Do stracenia nic nie mieliśmy a przynajmniej zagraliśmy mecz o stawkę. Lepszego treningu dla amatorskich drużyn być nie może.

Adrian Bartczak LKS Start Szczawin (Klasa B, Łódź III): Aby przystąpić do pucharu okręgowego trzeba się zgłosić. Nikt nikogo na siłę nie zgłasza bez braku chęci rywalizowania. Nie da się pogodzić ligi i pucharu, więc wiadomo, że mecze będą upchnięte w tygodniu. Wiele drużyn w naszej okolicy wykorzystuje okręgowy puchar do rozgrywania „sparingów o stawkę” w ramach przygotowań do sezonu w okresie letnim. Jeżeli dany zespół ma wąską kadrę i nie potrafi się zebrać w tygodniu nie ma sensu przystępować do pucharu i później narzekać.

LKS Wilki Wilcza (Klasa B Zabrze): Nie da się ukryć, że rzeczywiście okręgowy puchar Polski na tych najniższych szczeblach jest niezbyt przychylnie traktowany. Jednym z powodów jest właśnie termin, ale akurat w naszej drużynie nie był to problem. Co prawda nie występujemy w tych meczach w najmocniejszych składach, ale na pewno nie możemy narzekać. Teraz, gdy jesteśmy niestety w b klasie, traktujemy te rozgrywki jak „sparingi o coś”. Jeszcze kilka lat temu, gdy graliśmy w finale było to niesamowite wydarzenie dla całej miejscowości i rzeczywiście czuć było klimat dużych rozgrywek. Jeżeli rozmawiamy o złotym środku to chyba nie ma lepszego sposobu na rozegranie tego pucharu. Tak samo jak nazywanie tego pucharu „zmorą” też jest raczej nie trafne, bo przecież drużyny same zgłaszają swój udział i jest on całkowicie dobrowolny. Nie można zapominać, że zdecydowanie większość drużyn od A klasy w dół nie ma aspiracji na walkę o najwyższe cele. Grają głównie dla zabawy i piwo po meczu i dla takich zespołów ten puchar nie jest niczym wyjątkowym, a dla innych może być przepustką do szerszego grona odbiorców.

Turośnianka Turośń Kościelna (podlaska Klasa A, grupa II: Z rozgrywek Okręgowego Pucharu Polski zawsze można zrezygnować lub w ogóle do niego nie przystąpić. Pierwsze mecze są rozgrywane z reguły przed początkiem sezonu (Klasa A) więc jest to dobry prognostyk przed rozpoczęciem ligi. Później jak to w sporcie i piłce w grze zostają Ci z największym zapleczem, w tym przypadku personalnym. Jeżeli kadra jest szeroka, to nie ma problemu z rozgrywaniem meczów nawet w środy o 15. Nasza drużyna takiego problemu nie miała do tej pory. Fajna przygoda, wymaga trochę większej organizacji i determinacji, ale nie narzekamy na formę rozgrywek czy terminy.

Trener jednego z wielkopolskich klubów (poprosił o anonimowość): W Wielkopolsce okręgowy PP jest całkiem logicznie zarządzany pod względem organizacyjnym. Reklamowany przez związek od losowania, po udostępnianie wyników i zapowiedzi spotkań. Jednak, nie ma co ukrywać, że rozgrywanie spotkań w środku tygodnia jest problemowe. W tej edycji (1 runda) i w zeszłym roku (3 rundy) udawało nam się trafić, że wszystkie spotkania rozegraliśmy jako gospodarz. W innym przypadku moglibyśmy mieć spore problemy z zebraniem poważnego(!) składu. Pogoda w tej edycji zmusiła nas do gry o 17. Stwarza to problemy organizacyjne. Jeśli chcesz podejść poważnie to zawodnicy muszą się zwolnić z pracy, aby zdążyć na zbiórkę. Zespoły z „krótszą” ławką są tym bardziej poszkodowane w tygodniu. My zostaliśmy w tym roku zmuszeni do gry przez związek. Nie było nam to na rękę. Gratyfikacja tylko za finał, koszty dojazdów czy organizacji spotkań oraz terminy nie sprzyjają przykładania się do pucharu.

Wojciech Kowalik, działacz Podokręgu Częstochowa: Rozgrywki Pucharu Polski to temat drażliwy i ciężki do okiełznania. W Podokręgu Częstochowa, wbrew regulaminowi nawet zespoły z okręgówki mają dowolność w podejmowaniu decyzji czy chcą grać w tych rozgrywkach. Kilka razy myśleliśmy jako osoby pracujące w Komisjach, aby rozpocząć te rozgrywki już z początkiem sierpnia, wówczas nie gralibyśmy w środku tygodnia. Niestety, wówczas zawodnicy i trenerzy mają wakacje, więc trzeba grać potem między liga. Nie mniej jednak w rozgrywkach uczestniczą tylko ci, którzy chcą. Terminy są podane wcześniej, więc każdy też wie na co się pisze. Od kilku sezonów w naszym Podokręgu do udziału przystępuje ponad 20 zespołów, a klubów seniorskich w rozgrywkach jest ok. 60. Rozwiązaniem mogłoby być, oczywiście to marzenie, a w dzisiejszych czasach luksus, gdyby obiekty sportowe miały oświetlenie spełniające wymogi regulaminowe.

Szymon Szwed, prezes klubu Radwan Lubasz (wielkopolska Klasa Okręgowa, grupa I), a także trener dzieci i młodzieży: Puchar Polski na szczeblu okręgu – marketingowo dużo dobrego, tabelki, losowanie, klimat piłkarskiego święta. Rzeczywistość niestety jest taka, że mecze od połowy września o 16.00 czy nawet 17.00 powodują, że zespoły mają problemy kadrowe – a od poziomu okręgowej ligi jest przymus gry.

Rozwiązania:

– Mecze rozgrywać w innych miesiącach wcześniej sierpień/wrzesień, kiedy do późna jest słońce i rywalizacja jest równa, a nie na zasadzie, że jak drużyna ma do pokonania 100 km to będzie w 11.

– Ostatnie mecze półfinałowe i finał można rozgrywać na boisku ze sztuczną nawierzchnią i oświetleniem w okręgach są takie obiekty. O późnej godzinie i pasuje.

– Kolejna sprawa, obligatoryjnie udział zespołów od jakiegoś poziomu. W poprzednim sezonie mieliśmy sytuację, że udało się wygrać trzy albo cztery mecze głównie przez fakt, że goście na nasz obiekt w środy przyjeżdżali mocno rezerwowym składem, często 11-13 osobowym. I nagroda za fajna przygodę w pucharze – faktury za sędziów wystawione w grudniu i przesłane ze związku na kwotę chyba 3×550! złotych. Problem polega na tym, że klub dotacje z gminy musi rozliczać do końca listopada.

Reasumując w tej formule poniesiesz koszty sędziów albo wyjazdów i w półfinale lub wcześniej odpadniesz, bo na wyjazd uzbierasz 13 ludzi w tym dwóch juniorów, którzy i tak muszą zwolnić się z zajęć w szkole.

Przemysław Michalski, szkoleniowiec klubów z Niższych Lig, obecnie trener młodzieży: Dlaczego wiele klubów nie chce brać udziału w Pucharze Polski na szczeblu okręgowym?
Jak dla mnie te rozgrywki powinny zaczynać się w lipcu, gdy drużyny od 5 ligi w dół zaczynają „okres przygotowawczy do ligi”. Zamiast sparingu w weekend można grać rundy Pucharu Polski, a dzięki temu, może nie w 100 procentach, ale jednak, ominiemy większość środowych terminów.

Damian Zygmunt, wiceprezes Sokoła Hucisko (Klasa A Stalowa Wola II): Osobiście uważam, że okręgowy Puchar Polski jest bardzo trudną przeprawą dla małych klubów. Mecze w środku tygodnia często wiążą się z brakami kadrowymi, ponieważ zawodnicy klubów pracują i tylko bardzo szeroka kadra może zagwarantować uczestniczenie w tych rozgrywkach z sukcesami. Nasz klub tylko raz w całej historii uczestniczył w tych rozgrywkach a było to w sezonie 2004/05, kiedy odpadliśmy w ćwierćfinale z pierwszą drużyną Stali Stalowa Wola. Aktualnie przed każdym sezonem wysyłamy do organizatora rozgrywek pismo z wycofaniem drużyny z Pucharu Polski, gdyż w środku tygodnia musielibyśmy zapewne grać w siedmiu albo płacić karę za walkower.

***

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Możliwość komentowania została wyłączona.

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.