Czy kluby z niższych lig powinny otrzymywać dotację z publicznych pieniędzy na swoją działalność?

Tematem wywołującym wiele kontrowersji w środowisku piłkarskim jest kwestia dotacji z publicznych pieniędzy na działalność klubów z niższych lig (od 4 w dół). W mediach społecznościowych często dochodzi do gorącej dyskusji w tej sprawie, która, trzeba przyznać, mocno dzieli futbolowy światek. Zapytałem około 100 osób w różny sposób związanych z piłką nożną o ich zdanie. Niestety, otrzymałem odpowiedź zaledwie od kilkunastu z nich. Kolejny raz potwierdziła się teza, że działacze klubowi „krzyczą głośno” tylko wówczas, gdy pozostają anonimowi. Zapraszam do zapoznania się z wypowiedziami osób, które zmierzyły się z tematem publicznych dotacji w amatorskim futbolu.

Czy kluby z niższych lig powinny otrzymywać dotację z publicznych pieniędzy na swoją działalność?

Wojciech Mroziński, kierownik techniczny Promienia Krzywiń (wielkopolska Klasa Okręgowa grupa IV):

Temat dotacji dla klubów jest złożony. Warto tu dodać, że dotacje z publicznych pieniędzy dostają nie tylko kluby z niższych lig, ale także z centralnych. Ja nie mam nic przeciwko, o ile pieniądze są wydawane w sposób należyty. Dzięki nim wiele klubów istnieje. Każdy klub, który dostaje publiczne pieniądze powinien się rozliczyć z tego, na co zostały wydane. W Promieniu Krzywiń kasa z dotacji przeznaczana jest na wynagrodzenia dla trenerów drużyny seniorów i młodzieżowych, transport drużyn na mecze wyjazdowe, niemałe niestety opłaty do związku itp. Po zakończeniu roku klub musi się z tej dotacji rozliczyć przedstawiając w gminie faktury, rachunki czy inne dokumenty finansowe potwierdzające ich wydanie. Wiem też, że w niektórych klubach pieniądze wydawane są na astronomiczne, jak na ten poziom, wypłaty dla zawodników. To akurat przykład patologii niejednej zresztą w polskiej piłce. Ciekawe jak te kluby rozliczają się z dotacji?

Piotr Chodkiewicz, człowiek-instytucja w Naprzodzie Świbie (Klasa A Zabrze):

Krótko, zwięźle i na temat: tak, jeśli klub zajmuje się szkoleniem dzieci i nie pobierają z tego tytułu żadnych opłat. Jeśli natomiast funkcjonuje tylko drużyna seniorów, która w większości składa się z przyjezdnych chłopaków, wówczas niech się bawią za prywatne pieniądze.

Kamil Sobala, dziennikarz „WP SportoweFakty”:

Powiedzmy sobie szczerze, funkcjonowanie niektórych klubów bez samorządowych pieniędzy wiąże się z życiem nad przepaścią. W czasie gdy dochodzą liczne, czasem nieprzewidywalne koszty, pomoc z kasy miasta czy też gminy jest kluczowa, aby móc spokojnie skupić się na piłce. Nie każdy klub może bowiem liczyć na bogatych inwestorów. Wszystko jednak ma mieć ręce i nogi. Każde dofinansowania muszą być uzasadnione, bez zbędnego szastania. Moim zdaniem, gminne czy miejskie dotacje powinny być przyznawane w ramach wsparcia prawidłowego funkcjonowania klubu, a nie w formie zabawy w „bogatych szejków”.

Rafał Kobza, redaktor naczelny portalu „Bałtycki Futbol”:

Jestem na tak, pod warunkiem że odbywa się to na zdroworozsądkowych zasadach i dotacje są jedynie jakąś częścią budżetu miasta/gminy, a nie jak ma to miejsce w przypadku Sandecji Nowy Sącz (gdzie pieniądze były przepalane) czy Raduni Stężyca (Football Manager za pieniądze podatników). Rzeczywistość jest taka, że amatorski sport upada przez problemy finansowe czy braki kadrowe i w wielu przypadkach publiczne dotacje są istotnym czynnikiem w funkcjonowaniu klubu. Szczególnie jeżeli dany podmiot prężnie działa z dziećmi i młodzieżą i stanowi atrakcyjną alternatywę dla wirtualnych rozrywek, które niestety biorą dziś górę wśród małoletnich. W sytuacji kiedy dotowanie danego klubu niesie ze sobą korzyści wizerunkowe, czy jak wspomniałem daje młodzieży możliwość realizowania swojej pasji, nie mam wątpliwości, że warto wspierać sport. Sytuacja komplikuje się w momencie kiedy pompowane są ogromne środki na przykład na wynagrodzenia piłkarzy, a często nie niesie to ze sobą oczekiwanych rezultatów na boisku. Takich historii mamy niestety mnóstwo. Uważam też, że jeżeli w danej gminie są ważne społecznie czy infrastrukturalnie kwestie, to powinny mieć one pierwszeństwo i wówczas należy rozsądnie przemyśleć rozkład środków. To już na szczęście zmartwienie osób na odpowiednich stanowiskach. Reasumując – uważam, że kluby Niższych Lig powinny być dotowane ze środków publicznych, ale tylko na zdrowych zasadach i nie kosztem istotnych dla danego miejsca inwestycji.

Piotr Broszkiewicz, popularny „twitterowicz”, pasjonat polskiej piłki i rodzimego kina:

Podmioty sportowe w Polsce mogą pozyskiwać środki z rozmaitych źródeł, począwszy od jednostek samorządu terytorialnego, a skończywszy na prywatnych inwestorach. Drużyny amatorskie w odróżnieniu od profesjonalnych klubów nie mogą liczyć między innymi na fundusze z praw transmisyjnych. Aczkolwiek, istnieje sposobność na uzyskanie dofinansowania z jednostek administracji publicznej, w postaci dotacji celowej. Często ma to związek z grantami na zakup sprzętu do treningów. Należy jednak pamiętać o spełnieniu przewidzianych w przepisach prawa obwarowaniach. Zaangażowanie władz gminy w kierowaniu finansowania zespołów o charakterze sportowym korelowałoby także z promocją regionu. Właściciele amatorskich klubów sportowych powinni również podejmować negocjacje z lokalnymi przedsiębiorcami, w celu nawiązania współpracy, w ramach umowy sponsoringu. Za określoną kwotę pieniężną, logo sponsora mogłoby pojawić się na koszulkach zawodników w trakcie meczu. To umożliwiłoby uzyskanie korzyści po obu stronach, ponieważ klub sportowy otrzymałby środki finansowe, a przedsiębiorca większą ekspozycję reklamową swoich dóbr i usług. Kolejną szansą na powiększenie budżetu jest akcja crowdfundingu, co oznacza wsparcie finansowe ze strony lokalnych kibiców. Takie rozwiązanie jeszcze bardziej „związałoby” sympatyków z ukochanym klubem. Gromadzenie aktywów w przypadku amatorskich klubów sportowych różni się od podmiotów na poziomie centralnym, ale nie oznacza jednak tego, że nie można podejmować obszernych poszukiwań finansowania. Wymaga to ze strony właścicieli dużej kreatywności oraz umiejętności wyeksponowania korzyści, płynących np. z tytułu sponsoringu dla kierunku ewentualnych inwestorów. Jednakże, w kontekście ekip „niezawodowych” ingerencja interesariuszy zewnętrznych w ujęciu materialnym nie jest tak wysoka, jak np. drużyn występujących w Ekstraklasie, gdzie dotacje niekiedy są liczone w milionach złotych.

Łukasz Niemier, redaktor naczelny portalu piłkarskiego „W Okienko”:

Myślę, że odpowiedź na to pytanie jest prosta z jednego powodu- pieniądze zawsze są niezbędne do rozwoju. W każdym rodzaju działalności. Problem może stanowić tylko fakt, że owe dotacje mogłyby pochodzić z pieniędzy podatników. Jednakże należy wziąć pod uwagę to, że wiele dziedzin gospodarki otrzymuje dofinansowania z publicznych pieniędzy. Jeśli zatem te środki wpłynęłyby np. na poprawę jakości infrastruktury treningowej, materiałów analitycznych, lub szkoleń personelu, to jak najbardziej tak. Owszem, futbol zna przypadki, w których klub X albo Y bankrutuje po otrzymaniu konkretnego zastrzyku gotówki (w przeszłości działo się tak z niektórymi uczestnikami LM z tzw. ścieżki mistrzowskiej), ale przecież nie rozmawiamy o nie wiadomo jak wysokich kwotach. Kluby z „okręgówki” i niższych klas dzięki wsparciu, chociażby miasta miałyby więcej argumentów, aby przyciągać do siebie większą ilość narybku piłkarskiego. A właśnie takie miejsca są trampolinami do świata piłki zawodowej. A jeśli dany klub wyróżnia się na lokalnym rynku swoimi innowacjami, zdecydowanie łatwiej mu pozyskać sponsorów (a to trudne zadanie bez pomocy finansowej). Wówczas ten klub nie będzie już zmuszony do korzystania z dotacji. Pomoc w rozwoju napędza sam rozwój. Dlatego właśnie konkretne instytucje powinny wspierać futbol amatorski.

Artur Mazur, kierownik zespołu GKS Czarni Jaworze (śląska klasa okręgowa grupa V):

Jak najbardziej! Nie oszukujmy się, koszty z roku na rok rosną, więc każda pomoc finansowa jest bardzo cenna. W większości przypadków dotacja jest przeznaczona na szkolenie młodzieży. Gorzej, jak ktoś umyślnie przesuwa to na inne sektory. Mam tu na myśli płacenie zawodnikom za grę. Jeśli kluby chcą płacić piłkarzom, to niech szukają innych funduszy zewnętrznych niż pieniądze podatników.

Cfeter, „twitterowicz”, bibliotekarz, kolekcjoner biletów, czasem groundhopper:

Moim zdaniem kluby z niższych lig jak najbardziej powinny takie dotacje otrzymywać, ale jednocześnie powinny być one w należyty sposób rozliczane i kontrolowane. Problemem moim zdaniem jest pojawienie się prywatnego sponsora, który ma przeogromne ambicje. Jeśli się wycofa, wtedy pozostają nieraz zgliszcza z klubu. Dlatego powinny być wprowadzone jakieś regulacje (CSR nawet w niższych ligach!), które na linii kluby-władze normują zakres przenikania się tych środków i sprawią, że kluby pod szyldem LKS czy LZS nie będą folwarkami, a społeczność będzie miała dostęp do sportu.

Adrian Bartczak, członek zarządu LKS Start Szczawin (Klasa B, Łódź grupa III):

Uważam, że tak, ponieważ kluby u nas w okolicy z 4 lig i klasy okręgowej wychowują dużo młodzieży. Natomiast A klasa i B klasa to zazwyczaj starsi amatorzy, którzy chcą spędzać aktywnie czas. Bez dotacji większość klubów by upadła i mielibyśmy system 4/5 lig w kraju. Większość klubów nie byłoby stać na pokrycie wszystkich kosztów z własnych środków.

Rafał Ratajczak, pełnomocnik zarządu KS Polonia Środa Wielkopolska (III liga grupa 2) d/s Sportu i Marketingu, wiceprezes Wielkopolskiego Związku Piłki Nożnej:

Kwestia wspierania sportu seniorskiego jest „na tapecie” w wielu miastach ponieważ pieniądze zawsze wywołują emocje. Ja osobiście jestem zwolennikiem wspierania sportowców w wieku seniorskim, bo problem nie dotyczy tylko zespołów piłkarskich, ale także innych dyscyplin zespołowych czy sportu indywidualnego. Moim zdaniem jednakże dotacja z publicznych pieniędzy dla sportu seniorskiego nie powinna przekraczać 50% wartości całego zadania, które powinno uwzględniać nie tylko wynagrodzenia trenerów, wynajem obiektów, transport na zawody, ale także koszt stpendiów sportowych. Sport wymaga uczęszczania na treningi kilka razy w tygodniu, co oznacza, że sportowiec nie może poświęcić tego czasu na nadgodziny czy prace dodatkowe. Jeśli chcemy, aby w naszych miastach miały miejsce jakiekolwiek ciekawe wydarzenia sportowe powinniśmy to finansować przy współudziale samorządu i sponsorów. Ani samorząd ani sponsorzy na dłuższą metę nie bedą samodzielnie finansować sportu amatorskiego, tu musi być współpraca.

Norbert Bandurski, dziennikarz, ekspert Niższych Lig:

Nie mam żadnych wątpliwości, że kluby z lig regionalnych powinny być dotowane publicznymi pieniędzmi. Oczywiście, należy kontrolować na co te pieniądze są wydawane, ale bez środków płynących z gminnej/miejskiej/powiatowej kasy, wiele klubów upadnie i nie będą to pojedyncze przypadki, skoro już teraz mnóstwo ekip ledwo „żyje od pierwszego do pierwszego”. Czy to źle, że upadną? Po stokroć – tak. Potrzebujemy klubów, żeby krzewić aktywność fizyczną wśród społeczeństwa, o co jest przecież coraz trudniej. Potrzebujemy klubów, żeby oderwać młodych ludzi (nie tylko dzieci) od ekranów. Potrzebujemy klubów, aby wzmacniać lokalne więzi. Potrzebujemy klubów, aby zapewniać lokalnej społeczności rozrywkę i zagospodarować jej czas. Upadek mnóstwa klubów, który byłby konsekwencją całkowitego odcięcia publicznych funduszy, najmocniej uderzyłby jak zwykle w prowincję. Ludzie w miastach poradziliby sobie, bo mają ligi szóstek, możliwość uprawiania innych dyscyplin, liczne akademie sportowe. A co z mieszkańcami wsi leżących daleko od stolic województw? Ilu rodziców stać będzie (i finansowo, i czasowo), aby po pracy wozić jeszcze dziecko do odległego klubu, bo bliżej nie ma nic? Ile talentów w ten sposób stracimy? Ile dzieci zrezygnuje z treningów i zaszyje się w swoich pokojach? Po co mamy rzucać im kolejne kłody pod nogi, skoro przecież staramy się zachęcać wszystkich do aktywności fizycznej? Tutaj można też podać argument, który często przytacza Michał Listkiewicz. Były prezes PZPN wielokrotnie wspominał, że według badań, każda złotówka wydana na sport amatorski, to późniejsza oszczędność 7 złotych w wydatkach na służbę zdrowia i walkę z przestępczością. Innymi słowy – w wielu miejscach trzeba lepiej kontrolować, na co idą w klubach publiczne pieniądze, ale nie stać nas, by przestać dotować sport amatorski.

Michał Radłowski, wiceprezes klubu Poznań FC (wielkopolska Klasa B, grupa 4):

Nasz klub od samego początku, czyli od 20 lat, działa w bardzo specyficznych warunkach. Od miasta czy gminy nie dostaliśmy żadnej dotacji, zadnej ulgi na najem boisk. Wszystko od początku do końca finansujemy sami przy wsparciu okazjonalnych sponsorów prywatnych. I przy tym wszystkim rywalizujemy od 20 lat z klubami, które wspierane są przez gminy, często gigantycznymi zastrzykami gotówki. W wielu przypadkach jestem ogromnym przeciwnikiem finansowania klubów seniorskich przez gminy. Zdaje sobie sprawę, że 80% zespołów w Polsce utrzymuje się na powierzchni tylko z ich powodu, natomiast w znacznej mierze to zwyczajnie przepalanie publicznych pieniędzy. Nie może być tak, że to jedyne źródło utrzymania klubu – i w sytuacji gdy gmina „przykręca kurek”, to klub upada. Dokładnie takie sytuacje mają miejsce w całej Polsce z uwagi na czasu pocovidowe, gdy gminy mają znacznie niższe możliwości finansowe. Nasz przykład pokazuje, że się da. Jest trudno, mamy przez to masę ograniczeń, ale da się. Przychylniejszym okiem patrzę na finansowanie zajęć dzieci, to już oczywiście zupełnie inna kwestia. Natomiast w piłce seniorskiej publicznym pieniądzom, które częstokroć idą na wypłaty samych zawodników, mówię stanowcze nie.

Mateusz Połuszańczyk, pasjonat koszykówki i piłki nożnej, w przeszłości redaktor wielu czołowych polskich serwisów:

Kluby z Niższych Lig jak najbardziej powinny otrzymywać dotację z publicznych pieniędzy. Oczywiście, pod warunkiem, że odnoszą chociażby małe sukcesy w swoich klasach rozgrywkowych, co stanowiłoby pewnego rodzaju nagrodę za promocję miejscowości na arenie powiatowej, wojewódzkiej czy nawet krajowej. Zupełnym nonsensem byłoby pompowanie kasiory w klub wyłącznie dlatego, że mamy jej nadmiar i gdzieś trzeba ją ulokować, a z tego typu dysponowaniem publicznym majątkiem miałem już do czynienia. Nie pochwalam. Jasne jest również, że wspomniana dotacja należy się klubom, które świetnie prosperują i w szerszej perspektywie mogą stać się kapitalną inwestycją. Zjawiskiem przyciągającym potencjalnych sponsorów, a nie pociągającym za sobą niepotrzebne koszta. W tym przypadku wyrzucanie hajsu w błoto to całkiem zbędne zajęcie. Wolałbym postawić konkretny szmal na tych, którzy nie boją się ubłocić sobie rąk (czyt. dojść do rzeczonych grantów ciężką pracą).

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Miejsce na twoją reklamę

Chcesz zareklamować się na portalu z ogromną ilością wyświetleń? Bardzo dobrze trafiłeś!!! To jest miejsce gdzie w dobry sposób pokażesz swoją firmę.